Krew Chrystusa budzi w nas nadzieję
Chcemy konkretu, ponieważ nasza obrazkowa wyobraźnia, także religijna, nie reaguje już na abstrakty. To niby dać życie za kogoś i przelać krew... Ale do nas - cybernetycznych analfabetów - lepiej przemawia mocny obraz krwi, która leje się ożywczym, oczyszczającym, zbawiennym strumieniem na nas, naszych bliźnich i świat. Nowego kontekstu pobożność ta nabiera w zestawieniu z obrazami z Ukrainy dostarczanymi nam przez media, jak też nieocenzurowanymi, krążącymi w obiegu prywatnym, docierającymi z obszaru działań wojennych do uchodźców w Polsce, którymi dzielą się czasem z polskimi znajomymi. Krew płynąca z ran zadawanych różnymi narzędziami zbrodni budzi w nas poczucie bezsilności.
Ojcze Profesorze, lipiec w tradycji chrześcijańskiej to miesiąc poświęcony kontemplacji Krwi Chrystusa. Jaka jest historia jej kultu w Kościele?
Historia kultu Krwi Chrystusa jest tak stara, jak sam Kościół. Krew Baranka Bożego, która oczyszcza z grzechów i uświęca, to jeden z pierwszych znanych modeli soteriologicznych. Już pierwsi chrześcijanie, by poradzić sobie z rozumieniem wiary i jej głoszeniem, musieli zmierzyć się ze skandalem krzyża. Jezus z Nazaretu umarł na krzyżu. Dla nas to jest to oczywiste. Inaczej było jednak w pierwszej fazie głoszenia Dobrej Nowiny. Znamienne, że w mowach z Dziejów Apostolskich wzmianki o śmierci Jezusa są zazwyczaj tylko wstępem do właściwego argumentu: Bóg Go wskrzesił, przez co pokazał swą moc i szczególną godność Jezusa, który musiał być kimś więcej niż potomkiem Dawida, bo Synem Bożym.
Jednak – przyzna Ojciec – taktyka chowania krzyża w cieniu, a właściwie w blasku zmartwychwstania, działała tylko na krótką metę?
W końcu trzeba było podejść do sprawy poważnie, czyli od strony pozytywnej. Interpretacja śmierci Jezusa jako oczyszczającej i uświęcającej ofiary jest schematem teologicznym nasuwającym się w dość naturalny sposób. ...
Agnieszka Warecka