Kto zbudował kościół w Huszlewie? (cz. II)
W 1862 r. ściany kościoła zostały wyprowadzone pod gzyms, lecz z niewyjaśnionych przyczyn w 1863 r. prace zostały przerwane, mimo że - jak twierdził ks. Franciszek Garbaczewski - Jeremi Woroniecki podjął od parafii ostateczny fundusz, który był przeznaczony na wyposażenie światyni. Po kolejnych monitach proboszcza naczelnik bialskiego powiatu postanowił zmusić Woronieckiego do zajęcia się budową i wysłał do huszlewskiego dworu na egzekucję trzech kozaków, którym książę oprócz żywności miał wypłacać dziennie po 30 kopiejek (20 kopiejek to była dniówka robotnika). Widmo rosnących opłat zmusiło wreszcie Woronieckiego do zakończenia budowy.
Jednakże pośpiech odbił się na jakości prac wykończeniowych. Zaniechano sklepienia w stylu gotyckim. Strop wykonano z drewnianych kołków okręconych słomą, ułożonych na drewnianych belkach i pokryto wapiennym tynkiem. W 1866 r. zasadnicze prace budowlane były na ukończeniu. Kościół zadaszono i pokryto gontem. Umożliwiło to szybkie wykończenie wnętrza świątyni, zwłaszcza że ołtarze, ambona, chrzcielnica i organy były przygotowane już wcześniej i leżały zmagazynowane w starym kościele. W lutym 1867 r. proboszcz huszlewski prosił biskupa o zgodę na poświęcenie nawy głównej, by wierni mogli przenieść się z szopy i uczestniczyć w nabożeństwach sprawowanych już w kościele. Natomiast uroczystą konsekrację świątyni z udziałem biskupa planował na wiosnę po zakończeniu prac budowlanych (nakrycie wieżyczek, szkarp) i uporządkowaniu terenu wokół kościoła. Jednakże uroczysta konsekracja kościoła przez biskupa nie mogła się odbyć, gdyż 22 maja 1867 r. car skasował diecezję podlaską, a w sierpniu 1867 r. wywieziono bp. Beniamina Szymańskiego do Łomży. W tej sytuacji z upoważnienia biskupa poświęcenia kościoła dokonał 13 czerwca 1867 r. ks. F. Garbaczewski jako dziekan bialski.
Początkowo obejście nowego kościoła przedstawiało się dość ubogo: ogrodzenie z sosnowych żerdzi, dzwonnica dawna na dwóch drewnianych słupach kryta gontem z dwoma niewielkimi dzwonami, dom przedpogrzebowy zbudowany ze starego drewna „w słupy”, z dachem krytym słomą, sufitem z desek i klepiskiem zamiast podłogi. Również wnętrze kościoła prezentowało się skromnie. Podłogę wykonano z desek sosnowych, w prezbiterium – po obu stronach przy drzwiach do zakrystii – ustawiono pochodzące ze starego kościoła konfesjonały, które pozbawione kratek służyły księżom za ławki. Ze starego kościoła przeniesiono obrazy, feretrony i dziękczynne wota, które zawieszono na ołtarzach. Proces dalszego uposażenia kościoła przebiegał jednak powoli. Trudna sytuacja gospodarcza uniemożliwiała wiernym łożenie hojniejszych ofiar. Również proboszcz – po zniesieniu dziesięciny, skonfiskowaniu gruntów parafialnych i zlicytowaniu ruchomego majątku – nie był w stanie zasilić, jak w minionych latach, funduszy parafialnych.
Żądania Woronieckiego
Rychło jednak ziemiaństwo, dla podkreślenia własnej pozycji, zaczęło zabiegać o lepsze miejsca w kościele, deklarując wstawienie własnym kosztem swych prywatnych ławek. J. Woroniecki przypomniał sobie o swych prawach kolatorskich i domagał się wstawienia do prezbiterium ławek z ozdobnymi stallami, na których widniałyby herby Woronieckich, zagwarantowania w krypcie kościoła miejsca na pochówek zmarłych ze swojej rodziny i umieszczenia w prezbiterium tablicy głoszącej, że był on jedynym budowniczym kościoła. Żądaniom tym sprzeciwiał się ks. Garbaczewski, który najlepiej wiedział, jak niechlubną rolę odegrał książę przy budowie kościoła. Jednakże, kiedy 7 marca 1875 r. zmarł ks. F. Garbaczewski, Woroniecki ponowił żądania i wobec oporu administratora parafii odwołał się do biskupa. Po wysłuchaniu stron biskup lubelski uznał żądania Woronieckiego za bezzasadne i w większości je oddalił. Jednakże z uwagi na ubogi wystrój kościoła uznał, że ławki kolatorskie z ozdobnymi stallami stanowiłyby ozdobę kościoła i książę może je wstawić. Woroniecki swe kolatorskie zaniedbania usprawiedliwiał złym stanem interesów, lecz po ich przezwyciężeniu obiecywał większą hojność. Nie dane mu było jednak wywiązać się z tej obietnicy ani zbudować kolatorskich ławek w prezbiterium. Aż do śmierci w 1877 r. korzystał, tak jak inni dziedzice, z prywatnych ławek ustawionych na środku kościoła.
Ławki i tablica pamiątkowa
W połowie lat 90 XIX w. nowy proboszcz ks. Jan Krzewski rozpoczął remont kościoła. Gonty na dachu zastąpił czerwoną dachówką, drewnianą podłogę – ceramiczną płytką. Wstawił metalową balustradkę oddzielającą prezbiterium od reszty kościoła. Postanowił usunąć z prezbiterium szpecące konfesjonały i zastąpić je ozdobnymi ławkami ze stallami. Konstancji Woronieckiej, która po śmierci męża Ludomira (syna Jeremiasza) odziedziczyła prawa kolatorskie, ks. Krzewski proponował, by swoim kosztem wstawiła stalle i ławki kolatorskie. Wobec jej odmowy koszt budowy ławek do prezbiterium wzięli na siebie dziedzice: Wawrowski z Bachorzy i Frankowski z Kobylan. Gdy w 1898 r. nowi fundatorzy wstawili ławki do prezbiterium, Woroniecka uznała to za zamach na jej prawa kolatorskie i zażądała ich usunięcia lub przekazania na jej użytek. Gdy ks. J. Krzewski z uwagi na postawę fundatorów nie spełnił jej woli, księżna napisała skargę do biskupa, żądając usunięcia proboszcza, wstawienia w miejsce istniejących stalli swoich ławek, umieszczenia w prezbiterium dwóch tablic: jednej upamiętniającej J. Woronieckiego jako jedynego budowniczego kościoła i drugiej upamiętniającej śmierć jej syna. Jednocześnie przypomniała zasługi Woronieckich jako kolatorów huszlewskiego kościoła, szczególnie Jeremiasza, który prowadząc budowę, wyasygnował z własnej kieszeni kilkanaście tysięcy rubli. Kwot, które jakoby Woroniecki przeznaczył z własnej kasy na budowę kościoła, K. Woroniecka nie była w stanie udokumentować. Ks. J. Krzewski przedstawił sumy, które książę pobrał ze składek parafialnych, i stwierdził, że mając takie pieniądze oraz darmową robociznę, książę niewiele musiał dołożyć.
Spór z proboszczem, którego Woroniecka traktowała jak sługę i publicznie obrażała, zaogniał się. Woroniecka oczekiwała od biskupa dyspensy zwalniającej w udziale w nabożeństwach do czasu, gdy ks. Krzewski będzie pozostawał na parafii. Dowodziła, że robocizna i składka od włościan winna być traktowana jako wkład dworu, gdyż pracujący przy kościele chłopi to byli poddani Woronieckich. Publicznie zanoszone przez ks. Krzewskiego modlitwy o opamiętanie dla jego wrogów uznała za podburzanie ludu przeciw Woronieckim. Dla załagodzenia sporu biskup delegował wspomnianych już dziekanów konstantynowskiego i radzyńskiego. Przyznali oni rację ks. Krzewskiemu, który oznajmił: „Fałszu na tablicy umieścić nie mogę, bo bym stracił wiarę u parafian, którzy pamiętają jeszcze budowę”. Proponował zapis: „Woroniecki przy współudziale parafian wzniósł świątynię”.
Zasłużony proboszcz
Impas został przełamany w grudniu 1900 r., gdy Woroniecka w liście do biskupa oznajmiła, że z chwilą odwołania ks. Krzewskiego jej zniewaga „częściowo znalazła zadośćuczynienie”, a nowy proboszcz ks. Stanisław Gąsowski „wyraża daleko idącą wolę pojednania”. Problem został ostatecznie rozwiązany w lutym 1901 r. Zdecydowano wówczas, że po obu stronach głównego ołtarza zostaną wyrąbane w ścianach nisze, w które Woroniecka wstawi własnym kosztem ławy ze stallami i pulpitem. Całość miała harmonizować ze stylem głównego ołtarza. Również w kwestii umieszczenia w prezbiterium tablic proboszcz S. Gąsowski nie zgłaszał sprzeciwu. Napis na tablicy upamiętniającej Woronieckich przyjęto w wersji zaproponowanej przez K. Woroniecką.
Mimo że przyjęty w powyższym brzmieniu napis widnieje na tablicy umieszczonej na frontowej ścianie kościoła, to nie oddaje on całkowitej prawdy. Pomija bowiem udział parafian przy wznoszeniu świątyni. Woroniecki budował huszlewski kościół jako przedsiębiorca budowlany za pieniądze pochodzące ze składek parafian. Dlatego wierni winni znać prawdę o roli Woronieckiego i zasługach ks. F. Garbaczewskiego, gdyż bez jego trudu, determinacji i osobistych ofiar nie byłoby kościoła. Zapalane na Wszystkich Świętych znicze na jego grobie są świadectwem pamięci i wdzięczności parafian.
DR FRANCISZEK GRYCIUK