Komentarze
Kultura obrazkowa

Kultura obrazkowa

Zupełnie niedawno miałam okazję obejrzeć piękny, nowo wybudowany dom. Gospodarze z dumą oprowadzali po przestrzennych pokojach, pokazywali techniczne rozwiązania, które mogły przyprawić o zawrót głowy, najwyraźniej chcieli zrobić wrażenie. I zrobili. Babska wścibskość nakazywała też zaglądać po kątach, czyli niczego nie przeoczyć.

Mimo dość dużych wysiłków nie udało mi się jednak wypatrzyć żadnej książki. A dom oficjalnie należy zaliczyć do inteligenckich.

Można oczywiście powiedzieć, że jego mieszkańcy wypożyczają książki z biblioteki i stąd powyższy stan rzeczy, ale to chyba nie brzmi zbyt wiarygodnie. Podobnie jak stwierdzenie, że czytają je w wersji elektronicznej. 

Przeprowadzone przez Bibliotekę Narodową badanie na reprezentatywnej grupie Polaków powyżej 15 roku życia wskazuje, że w ubiegłym roku 62% rodaków nie sięgnęło po żadną książkę. To najgorszy wynik w historii badań prowadzonych od 1992 r.

Tym sposobem osiągnęliśmy poziom krajów mających najniższy wskaźnik czytelnictwa. Można by uznać, że sytuację ratuje młodzież, bo to w tej grupie, z racji przymusu lekturowego, 65% badanych zadeklarowało kontakt z przynajmniej jedną książką w ciągu ostatniego roku. Mała to jednak pociecha. Bo, po pierwsze, jest to wskaźnik niższy niż ubiegłoroczny, a po drugie, wystarczy gołym okiem przyjrzeć się czytelnictwu młodzieży, żeby zobaczyć (delikatnie rzecz ujmując) niedociągnięcia w tej właśnie materii. Gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy?

Można próbować usprawiedliwiać się stwierdzeniem, że spadek zainteresowania książką to trend ogólnoświatowy, ale będzie to takie oszukiwanie samego siebie. A wersje internetowe, jeśli w ogóle interesuję np. uczniów, to raczej koncentrują się oni na czytaniu streszczeń lektur niż oryginalnych tekstów. 

Inna sprawa, że gdy spojrzeć na zasoby np. szkolnych bibliotek, to z całą pewnością nie są one imponujące. W ogromnej ilości przypadków powód jest bardzo prozaiczny – brak tzw. środków płatniczych. Zastanawiać może fakt, dlaczego z funduszy unijnych szkoły doposażane są w komputery, a w książki już nie. Czyżby te ostatnie były postrzegane jako symbol zacofania?

Ostatnie lata to z pewnością zwycięstwo kultury obrazkowej. Łatwej do przyswojenia, lekkostrawnej papki, którą równie łatwo się przyswaja, jak i wydala. W gazetach interesują nas głównie tytuły, w telewizji programy, przy oglądaniu których nie trzeba uruchamiać komórek mózgowych. A książka wymaga, niestety, choćby odrobiny intelektualnego wysiłku. I choć trochę wyobraźni.

Namacalny dowód konsekwencji nieczytania książek można znaleźć na internetowych forach. Prezentowana tam składnia czy ortografia niejednokrotnie woła o pomstę do nieba. I wcale nie wynika ona, jak chcieliby niektórzy, z braku odpowiednich znaków na klawiaturze. To zwykła nieznajomość podstawowych zasad.

Społeczeństwo mamy podobno coraz bardziej wykształcone, mało kto już w zasadzie pozostał bez matury, magister na każdym rogu, a rzeczywistość skrzeczy. Czy da się temu jeszcze w jakiś sposób zaradzić?

Anna Wolańska