Komentarze
Malutki kamyczek

Malutki kamyczek

Życie jednak nie skąpi zaskoczeń i niespodzianek. Każdy dzień przynosi wiadomości, które jeszcze nie tak dawno wydawały się nam - tak po prostu i zwyczajnie - nieprawdopodobne. Przykładów jest tak wiele, że nawet nie wiadomo do końca, który będzie najmocniejszym dowodem postawionej tezy.

Ten z ostatnich dni przebija jednak wszystkie pozostałe, bo chyba nawet jasnowidz najwyższej kategorii sprawdzalności nie byłby w stanie przewidzieć, że będziemy importować pomniki. Konkretnie to na razie jeden, ale nie od dzisiaj wiadomo, że nawet malutki kamyczek może być początkiem lawiny. Tak naprawdę nie dziwi, że my ten pomnik chcemy mieć u siebie. Intrygująco nieprawdopodobny wydaje się natomiast fakt, że inni go nie chcą, chociaż wcześniej sami postawili. A wszystko przez… ten krzyż. Cóż… nie pierwszy i nie ostatni zapewne raz. Wszak malutki nawet kamyczek… Św. Jan Paweł II ma wiele pomników. I chociaż oczywiste jest, że najważniejszym pomnikiem pozostaje ludzka pamięć i wierność papieskiemu nauczaniu, to i te materialne mają swoje niebagatelne znaczenie. Okazuje się jednak, że są tacy, których te pomniki kłują w oczy niemiłosiernie i burzą spokój codziennego funkcjonowania. Matriks?

Science fiction? Jednak nie: to prawda! Pomnik Jana Pawła II, który od ponad dziesięciu lat stoi w jednej z gmin we francuskiej Bretanii, został ocenzurowany i musi zostać zmodyfikowany. Tak orzekły sądy, do których wpłynął wniosek oburzonych przedstawicieli lokalnej społeczności. Samą rzeźbę mogą oni jeszcze jakoś znieść, ale krzyż musi zniknąć. Tak w dodatku teraz nakazuje cenzura…

Tej samej cenzurze nie przeszkadzają tysiące pornograficznych stron internetowych i wszechobecna wulgaryzacja języka mediów i tzw. sztuki. Ślepa jest cenzura i bezradna wobec tłumów imigrantów modlących się na ulicach Paryża. Milczy cenzura w wielu innych sytuacjach, w których – wydawać by się mogło – grzmieć powinna głosem potężnym i doniosłym. Wtedy nabiera wody w usta, ale wobec krzyża jest surowa i bezwzględna: ma zniknąć i już!

Wpisuje się to w pewien model obowiązujący od jakiegoś czasu: po chrześcijaństwie można sobie „pojeździć” do woli i bez specjalnych konsekwencji. Kpić, drwić, obrażać. W różnych układach: słowem, czynem, słowem i czynem. To stało się już właściwie normą, a ponieważ współczesny świat tylko mały margines pozostawia na przypadki, można odnieść wrażenie, że jest to działanie celowe i zaplanowane. Oczywiście działanie poubierane jednocześnie w szaty pięknych słów o wolności i tolerancji. Wyczulonych na paradoksy tego świata jest przecież coraz mniej. Przeważają ofiary propagandowych manipulacji płynących z każdej strony politycznych estrad.

Różańcowa modlitwa w intencji ojczyzny, na granicach tej ostatniej, jest podobno oczywistym przejawem homofobii i braku tolerancji. Dowodzi średniowiecznego zacofania i obojętności na cierpienie uciekających przed wojną. Natomiast wyrzucenie krzyża z publicznej przestrzeni to dzieło wielkiej tolerancji i obrony swobód. Dziwna układanka argumentów, ale dla wielu układanka wręcz ideowa.

Komu i w czym może przeszkadzać krzyż? W dodatku krzyż nad postacią tego, który niósł go przez całe swoje życie? Jaką przestrzeń może ten krzyż zakłócać, niszczyć, szpecić? Odpowiedź wydaje się tak oczywista, że nawet średnio zaawansowani w znajomości treści ewangelicznych zdołają ją sami odnaleźć.

Może rzeczywiście to dobry pomysł, żeby ten pomnik przyjechał do Polski? Razem z krzyżem. Tutaj – przynajmniej na razie – będzie „u siebie”. Z kolei ci, którzy tam nie chcą tego krzyża, lub też nie potrafią go obronić, prędzej czy później będą musieli krzyż dźwigać. Życie pustki nie znosi, a przecież malutki nawet kamyczek…

Janusz Eleryk