
Małżeństwu na ratunek
Małgorzata ze Wspólnotą Trudnych Małżeństw związana jest od kilkunastu lat. Pytana, kto ją do niej przyprowadził, odpowiada bez namysłu: Pan Bóg - poprzez ludzi, którzy wcześniej szukali dla siebie pomocy w skomplikowanych sytuacjach małżeńskich. Za mąż wyszła z miłości. Ale wkrótce na „nowej drodze życia” pojawiły się pierwsze rysy. Z perspektywy czasu wie, że do głosu dochodziły ich własne deficyty, bo budując rodzinę, oboje bazowali na tym, co wynieśli ze swoich domów, a były one obciążone problemem alkoholowym.
Zaraz po ślubie, przedwcześnie, utracili dwoje dzieci, na co kompletnie nie byli przygotowani – tym bardziej że z Panem Bogiem nie było im po drodze. Po kilku latach doczekali się jednak syna, pięć lat później urodził się kolejny. Niestety górę zaczęły brać trudności. Małżonkowie oddalili się od Boga i od siebie, nie potrafili poradzić sobie z kryzysami, które przechodzili. To Małgorzata zaczęła szukać pomocy, m.in. podjęła post od alkoholu i wstąpiła do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Kiedy trafiła na informację o Wspólnocie Trudnych Małżeństw „Sychar”, pojechała na spotkanie ogniska wspólnoty do Puław, potem do ogniska w Lublinie i w Warszawie. W tym czasie otrzymała pozew rozwodowy. Formalnie nie udało się ocalić małżeństwa – sąd mimo jej sprzeciwu orzekł rozwód z uzasadnieniem, że w sytuacji tak dalekiego rozpadu więzi nie jest możliwe ich odnowienie. Jednak droga, na którą weszła, wstępując do WTM „Sychar”, pomogła jej szukać sposobów na ocalenie relacji – zgodnie z przekonaniem, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania, o ile nadzieję złoży się w Panu Bogu i nadal pielęgnuje miłość… Słowa: „A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. ...
LI