Kultura
Źródło: C
Źródło: C

Muzyka – najpiękniejszy język świata

W tym roku Chór Miasta Siedlce obchodzi 15 rocznicę powstania. Jak doszło do jego utworzenia?

Pomysł narodził się w 1999 r. Wówczas z chórem Zespołu Szkół Muzycznych w Siedlcach zostaliśmy laureatami XXX Ogólnopolskiego Turnieju Chórów Legnica Cantat, zdobywając tam cztery nagrody i ocierając się o grand prix - wyjaśnia Mariusz Orzełowski, twórca i wieloletni dyrygent Chóru Miasta Siedlce. - Ot, 27-osobowy chórek szkoły muzycznej z Siedlec, oddalonych od Legnicy o 600 km, pojechał i wykosił ogólnopolską konkurencję, mierząc się z wielkimi tradycjami chóralnymi.

Pomysł narodził się w 1999 r. Wówczas z chórem Zespołu Szkół Muzycznych w Siedlcach zostaliśmy laureatami XXX Ogólnopolskiego Turnieju Chórów Legnica Cantat, zdobywając tam cztery nagrody i ocierając się o grand prix. Ot, 27-osobowy chórek szkoły muzycznej z Siedlec, oddalonych od Legnicy o 600 km, pojechał i „wykosił” ogólnopolską konkurencję, mierząc się z wielkimi tradycjami chóralnymi. To był ogromny sukces. Legnica wówczas oszalała na punkcie naszego chóru do tego stopnia, że kiedy chodziliśmy ulicami miasta, ludzie siedzący w kafejkach ulicznych klaskali nam, pozdrawiali i gratulowali. Po powrocie do Siedlec wiedziałem, że nie mogę tych śpiewaków stracić. Jednocześnie zdałem sobie sprawę, że wiecznie nie będą uczniami szkoły muzycznej. Dlatego rozpocząłem starania w celu powstania Chóru Miasta Siedlce: dziesiątki rozmów z ówczesnymi władzami samorządowymi, dyrekcjami ośrodków kultury, sponsorami. Wspierał mnie w tych działaniach Krzysztof Boruta. Trwało to prawie dwa lata. Dopiero w 2001 r. rozpoczęliśmy działalność w Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach.

Jakie były początki działalności ChMS i kim są ludzie, którzy go tworzą?

Obecnie trzon chóru stanowi 32-osobowa grupa śpiewaków, mieszkańców Siedlec, ale są chórzyści, którzy śpiewali na tym pierwszym koncercie: Leszek Lisiewicz, Magdalena Chromik-Lisiewicz, Monika Klimiuk, Magdalena Burknap-Pytel, Jadwiga Młynarczyk czy Robert Hryciuk i Robert Gryczka. Bywały lata, że skład ChMS liczył 120 osób, włączając w to grupy: dziecięcą, młodzieżową, dokształcającą i koncertową. Była to ogromna rodzina śpiewacza złożona z uczniów, studentów, nauczycieli, pracowników instytucji miejskich i prywatnych zakładów pracy. Początki działalności były trudne: brak stałego miejsca na próby. Odbywały się one w świątek, piątek i niedziele. W różnych miejscach: w pałacu Ogińskich, budynku po szkole muzycznej, urzędzie miasta, na stołówkach szkolnych lub salach gimnastycznych i korytarzach przeróżnych obiektów. Do tego brakowało zaplecza: instrumentarium chóralnego i korepetytorskiego oraz pieniędzy. Jednak te trudności nie zniechęcały chórzystów. Tworzyła się mocna drużyna, by już w niedługim czasie stać się niekwestionowaną wizytówką Siedlec.

Jak w ciągu tych kilkunastu lat zmieniał się repertuar chóru?

Fundamentem pracy każdego chóru musi być repertuar a cappella. Potem następuje dywersyfikacja zarówno repertuaru, jak i szeroko pojętego marketingu artystycznego. To buduje strategie na kolejne miesiące, a może i lata. Na bieżąco kontrolowałem to, co się dzieje w Polsce i na świecie w dziedzinie chóralistyki. Konkursy, festiwale, ale również koncerty a cappella i koncerty wokalno-instrumentalne stały się codziennością dla ChMS. To przecież dzięki naszej pracy siedlczanie mogli usłyszeć na żywo m.in. „Requiem” Mozarta, „Magnificat” Bacha, monumentalne „Requiem” Verdiego, „Carmina Burana” Carla Orffa czy najpiękniejsze arie świata. Dzieła te wykonywaliśmy z najlepszymi muzykami: Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Narodowej, Filharmonii Świętokrzyskiej czy Polską Orkiestrą Radiową. Mówiąc językiem show-biznesu: byliśmy na topie! Koncerty w Polsce, współpraca z najlepszymi w kraju, tournee zagraniczne. Koncertowaliśmy w najznamienitszych salach koncertowych w Polsce i w Europie.

Który projekt wymagał największej pracy, największego zaangażowania?

Z całą pewnością nagranie płyty „Puer Natus Est Nobis”. Kilka miesięcy przygotowań, kilka dni intensywnych, w tym nocnych, nagrań. Potem koncerty promocyjne w całym regionie. Było to dość wyczerpujące. Kolejne zadanie to cykl koncertów w Warszawie „Wielka Muzyka na Dużej Auli”. Kolejne odbywały się w przepięknej auli Politechniki Warszawskiej. Zawsze znakomici wykonawcy, orkiestry, soliści i dyrygenci, a przede wszystkim wybitne i trudne dzieła. Do tych koncertów trzeba było być wybornie przygotowanym. To wymagało dużego zaangażowania.

ChMS współpracował i współpracuje z najlepszymi orkiestrami, chórami, solistami i dyrygentami w Polsce, a nawet popularnymi artystami: Mieczysławem Szcześniakiem, Krystyną Prońko czy Justyną Steczkowską Czy trudno nawiązać taką współpracę?

Od 2003 r. Chór Miasta Siedlce był na topie. Mówiło się o nim tylko dobrze, a przede wszystkim mówiło się dobrze w środowisku muzycznym. Zatem nie było problemu z nawiązaniem takich kontaktów, a niejednokrotnie to artyści nas szukali.

Chór występował w wielu miejscach w kraju i zagranicą. Czy jakiś koncert albo miejsce wspomina Pan w sposób szczególny?

Nie ma dla mnie nie szczególnych koncertów. Każdy musi być na maksa. Jestem szczęśliwy, kiedy widzę, jak z naszych koncertów ludzie wychodzą wzruszeni, lepsi, gdy poprzez naszą pracę możemy do nich mówić najpiękniejszym językiem świata, jakim jest muzyka. Ogromne emocje towarzyszą mi, kiedy np. po koncercie w Niemczech, Włoszech czy Francji publiczność bije brawo na stojąco. Wówczas do oczu napływają łzy, ogarnia mnie wzruszenie i duma. Do głowy przychodzą setki myśli, ale jest ta jedna – najistotniejsza istotna: jestem Polakiem, z miasta Siedlce, daliśmy piękne polskie artystyczne świadectwo. Podejrzewam, że to podobne emocje jak w sporcie, kiedy Polacy wygrywają mecz. To niesamowite uczucie. Tak było również, kiedy 29 grudnia 2004 r. śpiewaliśmy kolędy i pastorałki polskie dla Ojca Świętego Jana Pawła II w Watykanie. Sześć tysięcy pielgrzymów i my stojący za Ojcem Świętym śpiewamy dla niego, dla jego pielgrzymów, dla delegacji dyplomatycznych z całego świata. To była ostatnia audiencja środowa naszego papieża. Nawet dziś, kiedy to wspominam, ogarnia mnie wzruszenie – na cztery miesiące przed śmiercią Jana Pawła II klęknąłem przed nim, a on mi spojrzał bardzo głęboko w oczy i wyszeptał: „Dziękuję, pięknie śpiewacie”. Jest jeszcze jedno wielkie przeżycie. W 2003 r. wracaliśmy z Tygodnia Kultury Polskiej na Ukrainie i zatrzymaliśmy się we Lwowie na cmentarzu Orląt Lwowskich. Stojąc tam nad grobami obrońców Lwowa, zaśpiewaliśmy nasz hymn narodowy i „Gaude Mater”. Śpiewowi towarzyszył szloch i najwyższe wzruszenie. Nie zapomnę tego nigdy.

Co uzna Pan za największy sukces chóru?

Chór Miasta Siedlce zobowiązuje. Przede wszystkim do wybornego poziomu artystycznego, do stałego poszerzania wszechstronnego repertuaru, do systematycznych treningów śpiewaczych, lekcji emisji głosu, prób, warsztatów, wyjazdów, wreszcie koncertów zaplanowanych na przysłowiowy gwizdek. To swoista postawa życiowa nie tylko samego chórzysty, ale również jego bliskich. Dopasowanie zobowiązań osobistych, rodzinnych, zawodowych, uczniowskich czy też studenckich do społecznej pracy w chórze. Trzeba zaznaczyć, że członkowie nie pobierają z tytułu przynależności do niego jakichkolwiek gratyfikacji finansowych. To oni tworzą piękno naszego miasta, są jego wizytówką. Jestem pewien, że właśnie dlatego przez te minione 15 lat udało się tak wiele osiągnąć: 625 koncertów w Polsce, współpraca z najlepszymi w kraju, 24 tournee zagraniczne, wygrane konkursy i festiwale chóralne. Koncertowaliśmy w najznamienitszych salach koncertowych w Polsce i w Europie. To nasze sukcesy w pigułce.

W niedzielę, 12 listopada, w kościele pw. Bożego Ciała w Siedlcach odbył się koncert finałowy Jubileuszu 15-lecia Chóru Miasta Siedlce. Jakie emocje towarzyszyły Panu w związku z powrotem na scenę w roli dyrygenta?

Cały czas jestem aktywnym dyrygentem. Nie zawiesiłem batuty na kołku w szatni. Pracuję z wieloma chórami. W 2011 r. zostałem dyrektorem Centrum Kultury i Sztuki. Prezydent Wojciech Kudelski, wysyłając mnie do tej instytucji, powiedział: „Idź i zbuduj tam teatr”. Z racji dużej ilości obowiązków i uczciwości wobec innych grup artystycznych w 2012 r. powierzyłem obowiązki dyrygenta Chóru Miasta Siedlce Justynie Kowyni-Rymanowskiej, która bardzo pięknie wpisuje się w karty historii chóru. Siedlczanom dała się poznać jako znakomita dyrygentka, wokalistka, zaś pod jej batutą chór został laureatem wielu międzynarodowych festiwali. Jednak cały czas monitoruję, co się dzieje w zespole, razem ustalamy repertuar, koncerty i kierunki rozwoju. To moje artystyczne dziecko. Zresztą mam ich wiele, m.in. Chór Uniwersytetu III Wieku, Orkiestra Symfoniczna Miasta Siedlce czy też Studio Teatralne im. J. Woszczerowicza i Teatr Dziecięcy Dramma-Mia, nie mówiąc o zbudowaniu od strony organizacyjnej i artystycznej Sceny Teatralnej Miasta Siedlce oraz o inicjatywach kulturalnych i festiwalach, które przez minione lata wdrożyłem w życie. Ale jednak, kiedy słyszę Chór Miasta Siedlce i staję przed nimi jako dyrygent, to serce zawsze bije mocniej.

Dziękuję za rozmowę.

Kinga Ochnio