Historia
Mylny oficjalny komunikat

Mylny oficjalny komunikat

7 maja 1864 r. Komisja Bialska przebywała w Dobudowie. Pierwsze dni jej pracy upływały na zbieraniu danych o nowej organizacji gmin, przyjmowaniu skarg chłopskich oraz wyjaśnianiu ukazów.

Tego dnia jeńcy wzięci pod Różą zostali przeprowadzeni do Żeliszewa. Tutaj kapitan 31 pp przekazał ich dla jednostki stojącej w pałacu żeliszewskim. Tak o tym wspominał K. Borowski: „Tu podchodzili ku nam, znękanym i głodnym, sołdaci, przeważnie kozacy i naigrywając się nad nami, wyraźnie już nas się pytali, po cośmy tę wieś niemiecką spalili, a Niemców poranili i pomordowali?

Wot za eto was w Siedlcach to i powiesiad – mówili nam… A więc o napad dokonany przez niewiadomych konnych powstańców na wieś niemiecką obwiniono nas. Najniewinniej mieliśmy zawisnąć na stryczkach”. Tego dnia k. Ostrówek aresztowano Jana Głowackiego z Ossówki (lat 26) za udział w powstaniu, a jak zapisano – za przynależność do bandy. 8 maja zatrzymano k. Węgrowa Nikodema Szustera (lat 27), byłego szeregowego 6 libawskiego pp, żandarma z oddziału powstańczego Bertrama, chłopa z guberni kowieńskiej. W Mokranach aresztowano byłego powstańca z Białej Podl. Jakuba Kozłowskiego (lat 21). Kilku byłych powstańców ukrywało się w pow. sokołowskim. Paweł Powierza wspominał: „Kobyliński zamieszkał w Petrykozach, u rządcy Kunkowskiego (naczelnika powiatu), a ja we wsi Wojewódkach, u państwa Wojewódzkich, najpoważniejszych tamtejszych właścicieli, u których przebywała kuzynka Paulina Dąbrowska, panna bardzo miła i wykształcona… Miałem legitymację Pawła Wojtkowskiego, tamtejszego mieszkańca. Czułem się względnie bezpiecznie. Wychodziłem nawet podczas postoju wojska we wsi”. 8 maja grupa jeńców spod Róży przybyła do Siedlec. Tak o tym wspominał K. Borowski „W Siedlcach, dokąd przybyliśmy, nie zaprowadzono nas zaraz do więzienia, jak zwykle prowadzono tam wszystkich aresztowanych, lecz zaprowadzono nas przed odwach w mieście, gdzie czekał już na nas sam gen. Maniukin z oficerami. Gdyśmy stanęli przed odwachem, zbliżył się do nas Maniukin i zaczął tą samą śpiewkę, którą dali nam sołdaci w Żeliszewie. Podszedł do Byszewskiego, uderzył go mocno w twarz aż biednemu czapka z głowy spadła i zaczął krzyczeć na Byszewskiego, że z jego winy wszyscy powieszeni będziemy. Nam zaś wszystkim powiedział, że zaraz zostaniemy oddani pod sąd polowy. Do więzienia nie wprowadzono nas główną bramą i przez dziedziniec, którędy wszystkich więźniów wprowadzano, lecz drzwiami wąskimi od strony miasta w tylnej ścianie w poprzecznym skrzydle gmachu, w którym mieściła się komisja i sąd wojenny… Po wprowadzeniu nas do więzienia natychmiast każdego z osobna w innej celi zamknięto”. 9 maja ref. ros. Pawliszczew zanotował: „Komitet uwłaszczający przynosi wiadomości o zorganizowaniu nowych urzędów gminnych, o wyborach na wsi i w ogóle o szybkim przebiegu reformy włościańskiej, przeciw której wściekają się wszystkie drukowane i nie drukowane organy rewolucji”. Tego dnia członkowie komisji bialskiej przybyli do Janowa Podl. 10 maja został powieszony w Siedlcach żandarm powstańczy Antoni Burzyński z Międzyrzeca Podl. O swoim pobycie w więzieniu siedleckim K. Borowski zapisał „W celi zastałem dwóch współlokatorów zakwalifikowanych, jak i ja, do stryczka. W tej malutkiej miniaturowej celce, zbudowanej tylko dla jednego więźnia, zamknięto nas aż trzech i nic w tym dziwnego, gdyż wszystkie cele przepełnione były, a było nas w tym czasie ok. 900-1000 samych tylko więźniów politycznych w gmachu, nie licząc kryminalistów i złodziei. 11 maja Komisja Bialska przybyła do Konstantynowa, gdzie miał swoje posiadłości Stanisław Aleksandrowicz. Tego dnia przebywający w więzieniu siedleckim K. Borowski wspominał: „Ja i wzięci razem ze mną do niewoli towarzysze, zamknięci od paru dni w celach, gotowaliśmy się na niechybną śmierć, która czekała nas na szubienicy. Nie lękaliśmy się jej, broń Boże, być może, iż nie wszyscy, za to ręczyć nie mogę, ale więcej nas było, których myśl o niechybnej śmierci nic a nic nie trwożyła. I chociaż w większej części byliśmy młodzi, chłopcy prawie jeszcze, ze spokojem z pełną rezygnacją gotowaliśmy się umrzeć za świętą sprawę. Jakaż to wielka i jak potężna, jak święta i bezgraniczna jest miłość ku Tobie dzieci Twych, Droga Matko – ojczyzno nasza!”. Ta miłość do ojczyzny kazała jeszcze trwać w walce oddziałowi ks. Brzóski. Dzięki takiej postawie carska komisja uwłaszczeniowa zintensyfikowała swoje działanie. Pod datą 12 maja K. Borowski wspominał: „Jeść w więzieniu dawano nam dwa razy dziennie. Rano o 11.00 śniadanie i ok. 4.00 po południu obiad, a zarazem i kolację. Jedzenie przynoszono nam do celi, a składało się ono z porcji zupy, kawałka mięsa wieprzowego i kawałka chleba. Mięso dostawaliśmy raz tylko, tj. na śniadanie”. Pod datą 13 maja ref. Pawliszczew zanotował: „Z dniem 13 maja ulegają zakończeniu działania wojenne przeciw polskim buntownikom” Oficjalnie wydawano więc wyrok śmierci na najdłuższe polskie powstanie trwające już 15 miesięcy. Jednak na Podlasiu daleko było jeszcze do uspokojenia sytuacji. Część społeczeństwa nie zgadzała się na współpracę z zaborcą i niszczenie swych współrodaków. Jakby na przekór słowom Pawliszczewa, w jego własnym zestawie wydarzeń tego tygodnia znalazła się wzmianka, że we wsi Werchliś w pow. bialskim rzekomi bandyci uprowadzili chłopa Mariutika, który znajdował się pod ochroną wojska. Tego dnia aresztowano urzędnika z Rokitna – Walentego Lipińskiego, który działał w organizacji powstańczej i Konstantego Bronikowskiego z Glinnego Stoku. Pod datą 14 maja K. Borowski zapisał „Gospodarzy z Róży, u których ulokowaliśmy się na noc w stodołach, zabrano, przywieziono do Siedlec i uwięziono z całymi ich rodzinami, motywując to działaniami wojennymi.

Józef Geresz