Naprawdę jest się czym radować!
On był zwycięzcą nawet na krzyżu. Mimo strasznych cierpień jest dokładnie taki, jakim był zawsze, a swoim zachowaniem daje świadectwo, że nawet na krzyżu możliwa jest miłość. Sposób umierania Jezusa nie tylko nie skompromitował Jego nauki, ale ją potężnie uwierzytelnił. Któż by się dziwił skazańcowi, jeśliby w torturze ukrzyżowania zapomniał o własnej matce? Tymczasem Chrystus czyni miłość nawet na krzyżu i nie tylko swojej Matce. Kiedy litościwe kobiety z Jerozolimy płakały nad Jego utrapieniem, On myśli przede wszystkim o ich dobru i powiada im: „Raczej nad swoim życiem się zastanówcie oraz nad duszami waszych bliskich!”. Łotrowi nie tylko przebaczył grzechy, ale pomógł mu przyjąć okropne męki ukrzyżowania z godnością i w nadziei życia wiecznego. Nawet na własnych morderców potrafił spojrzeć nie tylko w perspektywie straszliwej krzywdy, jaką mu wyrządzili. Umiał zauważyć, że ci nieszczęśnicy nie wiedzą, co czynią, i modlił się za nich, aby Ojciec Przedwieczny okazał im miłosierdzie. Krótko mówiąc, szatan chciał dokonać sądu nad Chrystusem. Chciał wykazać, że Jego nauka o miłości jest idealistyczną mrzonką, która musi się załamać pod naporem tak zwanej rzeczywistości.
„O Krzyżu, bądź pozdrowiony, jedyna nasza nadziejo” – głosi starożytna pieśń pt. „Sztandary Króla się wznoszą”, która służy jako hymn brewiarzowy na nieszpory w Wielkim Tygodniu. Hymn wskazuje na paradoks krzyża polegający na odwróceniu wartości: drzewo hańby, śmierci i klęski staje się miejscem chwały i zwycięstwa Chrystusa. Tymczasem wielu z nas krzyż kojarzy się z bólem, cierpieniem, porażką, przykrywając niejako triumf zmartwychwstania…
Niesłusznie, ponieważ zwycięstwo Chrystusa zaczęło się już na krzyżu. Zresztą On sam zapowiadał swoje ukrzyżowanie jako zwycięstwo: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem” – mówił kiedyś o czekającej Go godzinie Kalwarii. „Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,31n). Wyrok ukrzyżowania był czymś znacznie więcej niż skazaniem na okrutną śmierć. Chodziło nie tylko o to, żeby zabić człowieka, ale by przed śmiercią zadać mu jak najwięcej męki. Na krzyżu miała się dokonać ostateczna kompromitacja skazańca oraz jego czynów lub jego idei. Wyrok ukrzyżowania nie kończył sądu nad nieszczęśnikiem, ale go dopiero rozpoczynał. ...
MD