Historia
Narada wojenna w Opolu (9 września 1831 r.)

Narada wojenna w Opolu (9 września 1831 r.)

Marsz II korpusu z rej. Siedlec w kierunku Warszawy trwał bardzo krótko, bo już ok. 21.00 gen. Ramorino w Iganiach otrzymał doniesienie o kapitulacji Warszawy (poddanie stolicy nastąpiło 8 września, o 8.00 rano).

Natychmiast wydał rozkaz o zatrzymaniu grupy i rozłożeniu obozów na nocleg w tym miejscu, gdzie dojdzie ją owo polecenie. Jeszcze tej nocy rozesłano wezwanie dowódcom wielkich jednostek na radę wojskową w dniu następnym.

„Nazajutrz [9 września – JG], o 5.00 z rana – zapisał dowódca 3 brygady jazdy płk Ignacy Skarbek Kruszewski – wezwano mnie do dworku w Opolu na naradę wojenną. Ponieważ w małej odległości obozowałem, przybyłem jeden z pierwszych. Zastaję tam gen. Ramorino, szefa sztabu korpusu płk. Zamoyskiego, trzymającego protokół byłego ministra Gustawa Małachowskiego, kilku oficerów nie mających prawa brać udziału w radzie wojennej, a z generałów i dowódców komenderujących wojskiem, podobno nikogo, nie mogę sobie żadnego przypomnieć, zapewne jeszcze nie zdążyli przybyć. Chodzenie, gadaniny, nieporządek, nie godzi się tego nazwać radą wojenną. Gen. Ramorino zabiera głos: uwiadamia o kapitulacji Warszawy, o udaniu się głównej armii w nieładzie do Modlina, wystawia złe skutki z tego postanowienia. Mówi, że ma zamiar zajęcia południowych prowincji, że się połączy z gen. Różyckim, że oprze swoje działania na Zamościu. Nareszcie dodaje, że oprze swoje działania dla usłyszenia opinii swych podwładnych, ale ma prawo działać podług własnego zdania i zaręczał na koniec z zapałem, że nigdy kapitulować nie będzie”.

Riposta Kruszewskiego brzmiała: „Uznając prawą władzę narodową w Sejmie i Naczelnym Wodzu przez Sejm wybranym, zdaniem moiem jest teraźniejszym położeniu rzeczy, że powinniśmy się z nimi łączyć”. Zwrócono mu uwagę, że połączenie to jest niepodobne, bo most na Bugu pod Kamieńczykiem jest zajęty przez Moskali. Kruszewski miał odpowiedzieć: „Ponieważ prowadzę awangardę, podejmuję się bronią tę drogę otworzyć”. I wtedy szef sztabu Ramoriny płk Zamoyski ujął ripostującego pod ramię i odprowadził na bok mówiąc: „Myślisz, że honorową rzecz proponujesz? Ja nie widzę honoru łączyć się z armią, która broń składa. Czy nie wiesz, w jakim stanie idą do Modlina? Oto kpt. Zwierkowski, który przybywa z Jabłonny, niech Ci opowie, że idą jak dziady w nieładzie. Łączyć się z nimi, jest zdeorganizować nasz korpus, a potem kapitulacja nieomylna – kiedy przeciwnie, w innej stronie energią naszą wszystko podnieść możemy”. Kruszewski odparł: „przekonany o tym wszystkim nie jestem. Opuścił zaraz radę wojenną i powrócił do swych oddziałów.

Ostatecznie na naradzie było obecnych 27 oficerów. 16 głosów poparło Ramorino, 14 wypowiedziało się przeciw. Jednak czterech generałów: Konarski, Gawroński, Sznajde i Zawadzki było nieobecnych i oddało swoje głosy na piśmie. Także siedmiu oficerów młodszych jako wyselekcjonowanych wezwano imiennie i trudno ich było uznawać za wyrazicieli poglądów korpusu oficerskiego. Po za tym za koncepcją Ramoriny głosowali zdemoralizowani oficerowie cudzoziemscy Langerman i Gallois, a nie zaproszono do udziału przedstawicieli Sejmu Worcella i Chońskiego. Wynik był więc bardzo naciągany.

Oficer II korpusu H. Grabowiecki zapisał później: „Na ten plan rady wojennej miał przeważnie wpłynąć ks. A. Czartoryski…. W tym czasie nowy prezes RN Bonawentura Niemojowski wydaje w Modlinie krzepiącą odezwę do narodu: „Nieprzyjaciel opanował Warszawę, lecz żyje jeszcze Polska, kiedy ma wojsko… liczniejsze i doświadczeńsze, jak było wtenczas, kiedy garstka ludu pragnącego wolności podniosła oręż przeciwko olbrzymowi północy”. Wiceprezes Towarzystwa Patriotycznego Walenty Zwierkowski, który był wyrazicielem podobnej opinii, zapisał: „Jak my pragnęliśmy połączenia się z Korpusem Ramoriny, tak Moskale oczekiwali wiadomości od Rosena i Kayzarowa, których nasze przedzielały zastępy”.

Podobną tendencję reprezentował jeden z wybitniejszych oficerów powstania Józef Bem i uważał, że sytuacja wojsk powstańczych po ustąpieniu z Warszawy nie była jeszcze beznadziejna. Z późniejszych wyliczeń przeprowadzonych przez tego generała wynikało, że główna armia polska wzmocniona korpusem Ramoriny, który miał do niej dołączyć, a dowództwa obu walczących stron ciągle jeszcze wierzyły, że to połączenie nastąpi, nie tylko dorównywała liczebnością wojskom Paskiewicza, ale nawet je przewyższała. Niestety nie wiedziano, że w korpusie Ramoriny zapadła już inna decyzja. Narada w Opolu jeszcze trwała, a już przygotowywano rozkazy do wymarszu. „O godzinie w pół do ósmej odebrałem rozkaz przez adiutanta, maszerować natychmiast do Łukowa jako przednia straż korpusu. Brygadzie gen. Zawadzkiego, która stała między Jagodnem, a Kałuszynem, także nakazano marsz na Łuków, gdzie miała nastąpić koncentracja całego korpusu. Po trzech godzinach sztab korpusu opanowując ferment w oddziałach ruszył za siłami głównymi do Siedlec, gdzie około 16.00 przybył z Jabłonny kpt. Józef Kowalski z rozkazem od gen. Małachowskiego, aby korpus najbliższą drogą podążał do Kamieńczyka, gdzie miał przygotowaną przeprawę przez Bug, ku Modlinowi, do połączenia się z armią główną. Według raportu kpt. Kowalskiego, gen. Ramorino oświadczył, że na ten rozkaz czekał do 11.00, a w tej chwili jest już trudny do wykonania, bo postanowił udać się do Łukowa ku Zawichostowi, aby połączyć się z gen. Różyckim i swego postanowienia nie zmieni. W nocy z 9 na 10 września rozpoczęła się w Modlinie Rada Wojenna, na której gen. Małachowski zaręczył, że gen. Ramorino przybędzie. Tylko po takim objaśnieniu gen. Rybiński zdecydował się przyjąć stanowisko Wodza Naczelnego” – zapisał W. Zwierkowski. Według historyka W. Bortnowskiego narada w Opolu była blefem, bo decyzję podjęto już dzień wcześniej. Jak zauważył A. Winter była to zdrada sprawy ojczystej.

Józef Geresz