
Nawigatorka Pana Boga
W dzieciństwie nic nie wskazywało na to, że Paula, bo tak mówili na nią bliscy, będzie w przyszłości zakonnicą. Prędzej, że zostanie lekkoatletką, bo z każdych zawodów sportowych, w jakich brała udział, wracała z medalem. Pasjonowało ją też strzelectwo i harcerstwo. Po szkole średniej wstąpiła do wojska i rozpoczęła studia lotnicze. Jej ojciec był pilotem, a dodatkowym ułatwieniem było to, że mieszkała w Dęblinie, ze Szkołą Orląt na wyciągnięcie ręki.
– Wychowywałam się w rodzinie przeciętnej pod względem religijnym. Do kościoła chodziliśmy w niedzielę. Nie klękaliśmy razem do pacierza. Pamiętam tylko, że kiedy brat został ministrantem, jako jeszcze mała dziewczynka bardzo mu tego zazdrościłam. Zdarzało mi się zakładać jego komżę, stawiać na stole jeden z pucharów, których za osiągi sportowe miałam bardzo dużo, i bawić się w odprawianie „mszy”, głosząc kazania do miśków. Chyba nie byłam nawet świadoma, że są na świecie siostry zakonne – wspomina s. Karmela.
Walka o duszę
Była na pierwszym roku studiów, kiedy jej mama pojechała na rekolekcje prowadzone przez wspólnotę charyzmatyczną. – Wróciła z nich odmieniona. Za jej namową również wzięłam udział w takich rekolekcjach i to wtedy okazało się, że mam poważne problemy duchowe. Później, będąc pod opieką egzorcysty, zrozumiałam, że zniewolona byłam już jako dziecko – słyszałam „głosy”, doświadczałam różnych lęków – tłumaczy z uwagą, że furtką dla złego ducha było prawdopodobnie doświadczenie przemocy i bardzo wczesna inicjacja alkoholowa.
Z perspektywy czasu s. Karmela wie, że jej powołanie rodziło się przez skrajne cierpienie. ...
Monika Lipińska