Nic się w moim życiu nie zmieniło
Ma Pan na swoim koncie wiele różnych kreacji, ale to po roli Kazimierza Pawlaka w filmie „Sami swoi. Początek” stał się Pan gwiazdą. Jak się Pan z tym czuje?
Nie wiem, czy stałem się gwiazdą, nie odczuwam tego. Albo inaczej: dobrze się z tym czuję, że nie odczuwam, że stałem się gwiazdą. Nic się nie zmieniło w moim życiu.
Od „Samych swoich”, czyli pierwszej części trylogii o Kargulach i Pawlakach, dzieli Pana w zasadzie całe pokolenie. Kiedy po raz pierwszy obejrzał Pan ten film? Jak go Pan zapamiętał?
Mam to zakodowane gdzieś w głowie, że było to w latach dziecięcych, i pamiętam, że musiał on zrobić na mnie wrażenie. Nie pamiętam, która część to była, ale na pewno pamiętam, że nie bardzo rozumiałem, o co chodzi. Jakieś Krużewniki, jakieś historyczne zależności… Ale bawił mnie ten film. Taki przyjemny czas przed telewizorem.
Co zadecydowało, że to właśnie Panu powierzono tę bądź co bądź kultową rolę?
Nie wiem, co konkretnie zadecydowało, ale wiem, że Piotrek Bartuszek, który był reżyserem castingu, od razu mnie zaproponował. A skoro reżyser i producenci postawili na mnie, to może dopatrzyli się we mnie jakiegoś potencjału…
Nie bał się Pan konfrontacji z poprzednim wykonawcą – Wacławem Kowalskim?
Na początku bardzo się ucieszyłem, że będę miał możliwość zagrania Pawlaka, ale jak już przygotowywałem się do roli, to uświadomiłem sobie, czego się podejmujemy. Patrzyłem na to przez pryzmat tej trylogii, która jest genialna, i miałem wrażenie, że istnieje bardzo duża szansa, że to nie wyjdzie. ...
Anna Wolańska