Region
Źródło: DK
Źródło: DK

Nie chcą biogazowni

Mieszkańcy wsi Klepaczew sprzeciwiają się budowie biogazowni. Do protestu, który ma na celu zablokowanie inwestycji, włączył się znany aktor Jerzy Zelnik.

Dolina Bugu to teren dziewiczy, ostoja wielu gatunków fauny i flory, co cenią sobie odwiedzający to miejsce turyści i posiadacze domków letniskowych. Czy w związku z tym jest to odpowiednie miejsce na powstanie biogazowni? Takie plany ma inwestor, który chce na terenie nadbużańskiej wsi Klepaczew wybudować tego typu obiekt. Choć samorząd jest przychylny realizacji inwestycji, spotkała się ona z dezaprobatą mieszkańców okolicznych wsi, właścicieli ośrodków turystycznych oraz osób odwiedzających gminę Sarnaki w celach rekreacyjnych. Zawiązano komitet protestacyjny, w wioskach organizowane są spotkania z mieszkańcami i zbierane podpisy przeciw budowie biogazowni. Dotychczas zebrano ich ponad 750. W akcję protestacyjną zaangażowany jest również aktor J. Zelnik, który od 30 lat jest związany z tym terenem. – Pokochałem te okolice właśnie dlatego, że są dziewicze i nienaruszone przez agresywny przemysł. Trzeba stawać w ich obronie, ponieważ takie miejsca są chronione. W Europie i w Polsce jest tendencja, aby chronić enklawy dziewiczej natury. Na pewno nie można pozostawać wobec tego obojętnym – zwraca uwagę Zelnik.

Protestujący obawiają się przykrego zapachu oraz wzmożonego ruchu samochodów ciężarowych, dowożących materiał do biogazowni. A co się z tym wiąże – odpływu turystów. – Planowana inwestycja doprowadzi do negatywnych skutków społecznych i przyrodniczych w miejscowościach, które żyją z turystów. Zmniejszy się ilość wczasowiczów i ludzi przyjeżdżających tu na weekendowy wypoczynek. Zagrożony stanie się byt ośrodków turystycznych, gospodarstw agroturystycznych, spadnie wartość nieruchomości, ubędzie miejsc pracy. Straty społeczne będą bardzo duże – wylicza Zygmunt Karwacki, mieszkaniec Hołowczyc, członek komitetu protestacyjnego.

Protestujący podkreślają, że biogazownia w Klepaczewie ma mieć moc prawie 2 MW. Dla porównania, w Niemczech tego typu budowane obiekty mają najczęściej moc 0,3 MW i są usytuowane z dala od skupisk ludzkich. Raport sporządzony przez firmę consultingową na zlecenie inwestora zawiera informacje o materiałach, które zostaną wykorzystane do funkcjonowania biogazowni. Wymieniane są w nim surowce pochodzenia roślinnego i zwierzęcego.

Kolejne kroki należą do wójta gminy Sarnaki Andrzeja Lipki, który będzie musiał odnieść się do protestu. Niewiadomą jest także decyzja środowiskowa, na podstawie której inwestor uzyska pozwolenie na budowę.


ROZMOWA

Mądry Polak przed szkodą

Jerzy Zelnik – aktor

Czy można powiedzieć, że jest Pan mieszkańcem Zabuża?

Tak. To jest moja druga ojczyzna, a może nawet trzecia… Urodziłem się w Krakowie, całe życie spędziłem w Warszawie, a z tą ziemią jestem związany już od 30 lat.

Występuje Pan w obronie tej ziemi, angażując się w akcję protestacyjną przeciwko wybudowaniu biogazowni w Klepaczewie… Jakie są Pana obawy związane z powstaniem tej inwestycji? Włodarze gminy zapewniają, że funkcjonowanie biogazowni nie przyniesie negatywnych skutków.

Wielokrotnie w nieodległej historii zapewniano, że parki krajobrazowe nie będą obarczone wpływami przemysłu. Tymczasem w planach jest budowa ogromnej biogazowni o mocy prawie 2 MW. Poza tym, pojawią się ciężarówki, które będą dowoziły materiał do tej biogazowni, bo przecież z tego terenu go nie wystarczy. A to wiąże się z ogromną uciążliwością. Ta inwestycja zagraża także gospodarce turystycznej na terenie, gdzie jest wiele gospodarstw agroturystycznych, ośrodków wypoczynkowych, a Serpelice mają charakter uzdrowiska. Biogazownia wpłynie na zmniejszenie zainteresowania turystów tym miejscem. Poza tym, gdzie są prawa demokracji, skoro wójt nie pyta o zdanie mieszkańców. Nawet gdybym tu nie mieszkał i nie miał domu, a poproszono by mnie o to, żeby protestować, też bym się włączył, bo to jest mój kraj.

Jakie są nastroje wśród innych mieszkańców, którzy, podobnie jak Pan, znaleźli tutaj enklawę spokoju i piękną przyrodę?

Przede wszystkim panuje totalne niedoinformowanie. Staramy się tymi ludźmi rozmawiać, bo oni bardzo często mówią, że jakoś to będzie… A później, kiedy jest już za późno, okazuje się, jakie nieszczęście przyniosła dana decyzja. Chcemy działać, żeby Polak nie był mądry po szkodzie, tylko przed. Mówimy ludziom o zagrożeniach oraz o tym, w jakim stopniu wójt mija się z prawem, bowiem można wykazać mu szereg uchybień. Jeżeli trzeba, będziemy walczyć tak długo, aż zniechęcimy inwestorów. Na świecie biogazownie umiejscowione są z dala od skupisk ludzkich i w miejscach, gdzie już występuje uciążliwy smród, np. przy wysypiskach śmieci.

Komitet protestacyjny organizuje szereg spotkań z mieszkańcami okolicznych wsi. Czy Pan się również w nie angażuje?

Oczywiście. Byłem już na kilku zebraniach. Nie mogę uczestniczyć we wszystkich, bo nie zawsze pozwalają mi na to obowiązki. Jak potrzeba, angażuję się finansowo, transportowo, a przede wszystkim sercem i umysłem, żeby tę sprawę doprowadzić do szczęśliwego zakończenia.

DK