Nie lubię być szufladkowany
Inni mają parcie na szkło, ja chyba na pisanie. Każda wydana książka to konfrontacja z czytelnikiem. Istotą sprawy, sednem problemu jest to, czy czytelnik będzie pożądał treści z tych książek… To bardzo ważne dla autora! Owszem, można pisać dla samego pisania lub wydawać dla samego siebie. Jednak zdecydowanie bardziej interesuje mnie to, czy grono czytelników, które - mam nadzieję - z biegiem czasu będzie się powiększać, dostanie naprawdę mocne, ważne treści. Po rozlicznych przemyśleniach dochodzę do wniosku, że nie interesuje mnie uprawianie literackiego czy dziennikarskiego disco polo.
Panie Mariuszu, jak rozpoczęła się Pana twórcza droga?
Sympatia ze szkoły średniej powiedziała do mnie: „Pisz!”. Popukałem się w czoło. Pisanie zostało jednak do dzisiaj.
Co stało się inspiracją do kadrowania rzeczywistości, opisywania świata uczuć za pośrednictwem prozy poetyckiej, wierszy?
Chyba własna głowa i wnętrze konfrontujące się z życiem. Ocean myśli, emocji, uczuć, niekończące się pytania, stan własnej psyche. Rozumiałem, co mówią do mnie na przedmiotach technicznych w szkole średniej, ale do prawdziwej konsternacji doprowadzał mnie brak zrozumienia samego siebie. Człowiek znacznie lepiej potrafi konstruować urządzenia niż rozumieć siebie. I w tym rzecz!
„Prozatorium wierszem rodzone”- tytuł najnowszego tomu Pana twórczości [po wydanych w 2012 r. „Rzeczach prozą pisanych”] intryguje i uzasadnia pytanie o to, co było pierwsze i pozostało jako bliższe sercu: wiersz czy proza?
Wydaje mi się, że bliższe sercu i duszy są wiersz i poezja. To pierwsze wynika jednak z prozy, szarej czy zabarwionej. A co pani powie na tytuł „Absurdarium rzeczywistości”? Coś mi się wydaje, że rodzi się pewna seria… Na początku zawsze będzie słowo lub tchnienie…
Jakie utwory składają się na najnowszy tomik?
„Prozatorium” to znacznie szersze spektrum niż poprzednia książka. Nie lubię być szufladkowany. Przecież nie wyrażam się tylko za pomocą wierszy. W tym tomie czytelnik znajdzie wiersze, piosenkę, prozę, prozę poetycką i coś, co umieściłbym pomiędzy felietonem a esejem. Dużo miejsca poświęcam rozważaniom na temat literatury, np. takich jej ikon, jak Bukowski, Miller [amerykańscy pisarze: Charles Bukowski, Henry Miller – przyp.]. Nawiązań i polemik w tym kontekście jest znacznie więcej. Część tekstów to rodzaj literackiego eksperymentu. Stąd też ukłon w stronę bardziej wymagającego czytelnika…
Co chce Pan im przekazać?
To jest bardzo dobre pytanie. Głębię. Jakiś rodzaj głębi, którą próbuję ubrać w słowa. Jest we mnie mnóstwo treści domagających się wyrażenia.
W ubiegłym roku świętował Pan 20-lecie pracy twórczej. Jakie są Pańskie marzenia w odniesieniu do kolejnych dwóch dekad?
Przekroczenie magicznej czterdziestki, jak też i 20-lecie pracy twórczej, skłania człowieka do nieco głębszej refleksji i podsumowań. Nie wiemy, kiedy umrzemy ani co z nami będzie po… Z jednej strony wszystko to pył. Z drugiej jest jakaś dążność, by coś po sobie pozostawić. Jedni budują domy, płodzą potomstwo, sadzą drzewa. Inni na przykład piszą książki. Posiadam ponad 10 tys. stron rękopisów, które nigdy nie były publikowane! Z chwilą, kiedy zacząłem prowadzić dziennik (od 1995 r.), zapisałem – i nadal zapisuję – w nim przeogromną ilość przemyśleń, notatek czy tekstów czysto literackich. Coraz częściej słyszę, że powinienem zacząć to publikować. Przynajmniej część.
Inni mają parcie na szkło, ja chyba na pisanie. Każda wydana książka to konfrontacja z czytelnikiem. Istotą sprawy, sednem problemu jest to, czy czytelnik będzie pożądał treści z tych książek… To bardzo ważne dla autora! Owszem, można pisać dla samego pisania lub wydawać dla samego siebie. Jednak zdecydowanie bardziej interesuje mnie to, czy grono czytelników, które – mam nadzieję – z biegiem czasu będzie się powiększać, dostanie naprawdę mocne, ważne treści. Po rozlicznych przemyśleniach dochodzę do wniosku, że nie interesuje mnie uprawianie literackiego czy dziennikarskiego disco polo.
Dziękuję za rozmowę.
Wiersz jest mapą, która…
„Wiersze nie są po to, by popisywać się językiem”. „Wiersz jest mapą, która próbuje odpowiedzieć na pytania dręczące cię w godzinach rozciągających dzień i noc”. „Prozatorium wierszem rodzone” to memorandum na czas, w którym możemy mieć wszystko, ale w środku czujemy, że zostaliśmy oszukani…
Drugi tom twórczości Mariusza Bobera ukazał się nakładem wydawnictwa Koniec Świata, którego zaletą – na co zwraca uwagę sam autor – jest już samo podejście do wydawania publikacji. „Motorem napędowym” stają się bowiem czytelnicy, którzy nabywając jeden egzemplarz, wspierają wydanie kilku kolejnych… Dodatkowym walorem nowej, specjalnej serii jest odręczna numeracja każdego egzemplarza.
Pierwszy przystanek trasy promocyjnej „Prozatorium…” to Dom Twórczej Pracy w Siedliszczu koło Chełma. Relację ze spotkania, jakie odbyło się 7 kwietnia, jak też materiały dotyczące książki można śledzić na profilu facebookowym: https://www.facebook.com/groups/domtworczejpracy/.
– Na pewno z książką zechcę odwiedzić też moje rodzinne miasto – Radzyń Podlaski – zaznacza M. Bober, wyjawiając, iż pomysł jest taki, by spotkanie autorskie połączyć z jubileuszem dziesięciolecia kwartalnika kulturalnego „Kozirynek”.
„Prozatorium…” dostępne jest w sprzedaży od 10 kwietnia. Najprostszą drogą nabycia książki jest kontakt z autorem: bober.mariusz@wp.pl. Oczywiście każda książka z autografem i dedykacją!
AW