
Niech Bóg błogosławi Polsce!
Znacie takich, którzy od samego początku przewidywali wygraną Karola Tadeusza Nawrockiego? Być może… prof. Andrzej Nowak, który z końcem listopada 2024 r. ogłosił jego start w prezydenckich wyborach. Być może… stojący za tą decyzją prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Być może… szef sztabu obywatelskiego kandydata Paweł Szefernaker. Być może… Wystarczy.
Absurd i paranoja
„Karol Nawrocki jest postacią wyjątkową” – rekomendował ówczesnego prezesa IPN-u prof. Nowak. Zachwalał jego „niezwykły zmysł organizacyjny, energię, połączenie niezwykłej troski o pamięć dla wiary i tradycji polskiej”. Przeciętnemu obywatelowi nazwisko Nawrockiego niewiele albo zgoła nic jednak nie mówiło. Za to dla tzw. establishmentu już sam fakt, że to kandydat z poparciem Prawa i Sprawiedliwości, był powodem negatywnego nastawienia. Krytyczne opinie nasilały się w miarę, jak Nawrocki z nieco onieśmielonego przeistaczał się w świetnego, niepokornego, niedającego się wyprowadzić z równowagi mówcę. A nie było to łatwe pośród spadającego na niego gradu oszczerstw, pomówień, kalumnii.
„Buldożer, człowiek bezwzględny, nie ma kwalifikacji moralnych” – przestrzegał prof. Antoni Dudek. Była pierwsza dama Jolanta Kwaśniewska też nie szczędziła Nawrockiemu słów krytyki. Z wdziękiem przekonywała, że zupełnie nie wyobraża go sobie jako głowy państwa. Jego start w wyborach był, według niej, absurdem i paranoją. ...
Anna Wolańska