Komentarze
Źródło: DREAMSTIME
Źródło: DREAMSTIME

… nigdy nie pozwolić na rewizję rezultatów tej wojny… (!?!)

Sam się sobie dziwię, że wybrałem za tytuł tego felietonu słowa prezydenta Federacji Rosyjskiej, Dymitrija Miedwiediewa.

Lecz równy marsz formacji wojskowych na Placu Czerwonym w Moskwie ostatniej niedzieli nie jest w stanie zagłuszyć tego, co powiedział w swoim przemówieniu przywódca Rosji, zwłaszcza że wypowiedział to w obecności polityków zagranicznych, także i pełniącego obowiązki prezydenta Marszałka polskiego Sejmu. W takim momencie słowa wypowiadane przez polityka, zwłaszcza zarządzającego jednym z największych krajów świata, a dodatkowo do niedawna (gdyż dwadzieścia lat w dziejach świata to pryszcz) państwa niewolącego naszą Ojczyznę, są słowami nośnymi i przekazującymi ważkie przesłanie dla całego świata. Dokładne wsłuchanie się w te słowa, odkrycie ich znaczenia jest o tyle ważne, że może pokazać nam intencje naszego wschodniego sąsiada, pretendującego nieustannie do roli Wielkiego Brata.

„… pokój powrócił do naszego kraju i do Europy jako całości…”

Przyznam się, że ta fraza przemówienia Miedwiediewa wprawiła mnie w osłupienie. Założenie, że w wyniku kapitulacji Niemiec pokój stał się dominantą naszego kontynentu, może i jest zasadne, ale tylko wówczas, gdy uznamy, że brak działań militarnych to w istocie jedyny i wystarczający warunek pokoju. Tymczasem podstawą pokoju jest sprawiedliwość, która w wymiarze międzynarodowym oznacza wolność każdego narodu do samostanowienia. Układ jałtański, stanowiący podstawę „pokoju” w Europie po II wojnie światowej, odmawiał tego prawa nie tylko Polakom, ale i innym narodom Europy Środkowowschodniej. Proste spojrzenie na wydarzenia rozgrywające się po zakończeniu działań wojennych na terenach nie tylko byłej Rzeczpospolitej, ale również w granicach ustanowionych w krymskim zaciszu, dowodzi, że walki nadal trwały. Jeśli nie uznamy ich za działania wojenne, to czymże one w istocie miałyby być? Zwalczanie szkodników czy (używając dzisiejszego slangu politycznego) „dorzynaniem watah”? Skryte mordy, wyroki śmierci, wywózki ludności, indoktrynacja, niszczenie Kościoła, zbrojne interwencje w „niepodległych” państwach, utrzymywanie zależności sił zbrojnych poprzez przysłane ze Związku Sowieckiego kadry wojskowe, bezkarność najpierw NKWD, a następnie KGB… czy to można spokojnie nazwać pokojem, który powrócił do Europy, zwłaszcza w naszym regionie?

Twierdzenie prezydenta Miedwiediewa, że ta wojna uczyniła z Rosji silny naród, może wydawać się tylko zabiegiem retorycznym, ale w gruncie rzeczy oddaje pewien sposób myślenia, który, niestety, nadal jest dominujący na Kremlu. Gdyż siła tego „imperium” płynęła, i to trzeba niestety przypomnieć, z militarnej dominacji i zabójczego (dosłownie) panowania w granicach wyznaczonych przez Wielką Trójkę w zaciszu jałtańskich sal. Choć każdy człowiek, ginący na froncie tej wojny, był niepotrzebną ofiarą, to jednak ocena nie zależy od tych ofiar, ale od globalnej polityki i tego, co jest jej efektem. Europa, przecięta żelazną kurtyną, nie była kontynentem pokoju, ale kontynentem nieustannie krwawiącej rany.

„Zwycięstwo w 1945 roku było (…) wielką moralną wiktorią”

Prezydent Miedwiediew, stwierdzając to, co powyżej, poszedł jeszcze dalej. Poważył się na stwierdzenie, że to, co dokonało się w Europie po 1945 roku, oznaczało „upadek ideologii, która niszczyła fundamenty cywilizacji”. Taka konstatacja musi wprawić w osłupienie wszystkich, którzy choć trochę znają historię współczesną. Pomińmy chociażby podawanie sobie ręki nad II Rzeczpospolitą przez Mołotowa i Ribbentropa czy też bliźniaczą wręcz identyczność działań obu totalitaryzmów w odniesieniu do Polaków po 1939 roku. Po jednej stronie występowały obozy koncentracyjne, a po drugiej łagry i stepy kazachstańskie. Po jednej zabijano profesorów uniwersytetów, a po drugiej kadrę wojskową, która (zdaniem Stalina) ponoć „uciekła do Mandżurii”. Oba systemy, hitlerowski i komunistyczny, będąc po prostu totalitaryzmami, dążyły do tego samego celu, jakim było „uszczęśliwienie ludzi poprzez odebranie im wolności”. Podstawą ich zatem było właśnie zniszczenie cywilizacji łacińskiej, która ową wolność akcentowała. Nie ma więc mowy o moralnym zwycięstwie, a co najwyżej o wygranej jednej ideologii nad drugą. Ale ideologia pozostaje zawsze ideologią. Mówiąc do radzieckich weteranów, prezydent Miedwiediew użył pewnej alternatywy. Wskazał, że dla Rosjan możliwe było tylko „albo pokonać wroga, albo stać się niewolnikami”. Problem w tym, że my, Polacy, tej alternatywy nie mieliśmy. Nam przypadła rola ponownych niewolników. I nie ma co dzisiaj mówić, że żyliśmy w wolności, bo co to za wolność, gdy każda decyzja musi mieć pozwolenie z Kremla (wystarczy tylko wspomnieć zabójstwo ks. Popiełuszki).

„…wspólne pragnienie obrony pokoju…”

Działanie obecnej władzy rosyjskiej, stanowiące pewien ciąg, znaczony także słowami przywódców (wystarczy wspomnieć chociażby przemówienie W. Putina na Westerplatte), stanowią bardzo ciekawe, ale dla naszego kraju i całego regionu ogromnie niebezpieczne zmienianie narracji historycznej. Narracja ta ma jeden zasadniczy celu: ukształtowanie w dawnym „zewnętrznym imperium Związku Sowieckiego” przekonania, że nasza niepodległość jest wynikiem działań wojennych Armii Czerwonej oraz „bratniej pomocy” narodu radzieckiego. I nie chodzi tylko o jakieś sentymentalne wspomnienia, ale raczej o kształtowanie realnej zależności w dzisiejszych warunkach geopolitycznych. Zawłaszczanie pamięci narodowej jest w tym o tyle pomocne, że przecież lepiej robić interesy ze „starym druhem” niż z „nowymi panami”. Wypowiedzi przedstawicieli chociażby Gazpromu na temat zainteresowania tego giganta złożami gazu łupkowego w Polsce to realna, choć zakulisowo prowadzona, działalność, której zmiana pamięci może tylko pomóc. Niestety działania te są silnie wspierane przez niektórych naszych rodzimych polityków, którzy (w co chcę wierzyć) przez niedostrzeganie tego zagrożenia idą ręka w rękę z władzami Kremla. Mówienie bowiem, że pamięć wydarzeń po 1945 roku jest działaniem przeciwko „polsko-rosyjskiemu pojednaniu” to nie tylko krępowanie wolności słowa, ale dzisiaj także popieranie dążeń Rosji, która daje nam ochłapy (znane już od kilkunastu lat dokumenty) bez równoprawnego traktowania. W naszym narodowym interesie jest więc, wbrew temu co mówi prezydent Miedwiediew, dokonać rewizji rezultatów tej wojny. Ale to możemy sprawić tylko wówczas, gdy nasi rządzący rację narodową uznają za najważniejszą. W czynach, a nie słowach.

PS Cytaty z przemówienia Dymitrija Miedwiediewa za oficjalną stroną prezydenta Rosji (http://eng.kremlin.ru)

Ks. Jacek Świątek