Nikt w Polsce nie miał takiego pogrzebu
Moje spotkania z kard. Stefanem Wyszyńskim miały miejsce w czasie studiów, które odbywałem w Warszawie pod koniec lat 70 XX w. Najczęściej widziałem go w archikatedrze warszawskiej podczas nabożeństw. Już wtedy ksiądz prymas cieszył się ogromnym autorytetem. Wzrósł on po wyborze kard. Karola Wojtyły na stolicę Piotrową - wielu uważało, że jest to zasługa prymasa Wyszyńskiego.
Dzieci moje
Kard. S. Wyszyński już za życia doznawał czci od wiernych – tę miłość okazywano mu spontanicznie, bez przygotowanego scenariusza. Kiedy przyjeżdżał z Miodowej na nabożeństwa do katedry warszawskiej, wierni oczekiwali go od strony zakrystii. Na niewielkim placu było tak ciasno, że samochód nie mógł dotrzeć do celu. Z powodu tłoku ksiądz prymas miał trudności z wyjściem z samochodu – każdy chciał go dotknąć, uścisnąć dłoń, spojrzeć w oczy, ucałować ręce… Porządkowi zabezpieczali przejście prymasa do katedry. Podobnie było w katedrze podczas przejścia z prezbiterium na ambonę – tutaj szpaler tworzyli ministranci. W katedrze ksiądz prymas miał zwyczaj głosić słowo Boże z ambony, zwracając się do wiernych: „Najmilsze Dzieci Boże, dzieci moje”. Podczas jego kazań katedra była wypełniona po brzegi, z całej Warszawy przyjeżdżali wierni, by posłuchać Ojca narodu.
Królewski pogrzeb
Kard. S. Wyszyński zmarł w czwartek 28 maja 1981 r., o 4.40 rano, w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Jego śmierć ogłosiły dzwony kościołów stolicy. W piątek, o 19.00, trumna z ciałem zmarłego została przeniesiona z Domu Arcybiskupów Warszawskich do kościoła seminaryjnego pw. św. Józefa na Krakowskim Przedmieściu. Kondukt prowadził metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski w towarzystwie kapłanów archidiecezji warszawskiej, sióstr zakonnych i mieszkańców Warszawy. Podczas procesji padał drobny i ciepły deszcz. „Niebo płacze” – powiedział jeden z księży, przypominając że padało również podczas pogrzebu kard. Augusta Hlonda w październiku 1948 r. Trumnę ustawiono na katafalku przed prezbiterium, złożono przy niej wieńce i kwiaty i oddzielono od reszty świątyni specjalnym sznurem. Następnie została odprawiona Msza św. za duszę zmarłego arcybiskupa, której przewodniczył kard. F. Macharski. Po Mszy św. do kościoła seminaryjnego zaczęli przybywać wierni, aby pożegnać swojego pasterza. Przechodzili obok trumny w głębokiej zadumie, niektórzy przynieśli ze sobą dewocjonalia (różańce, medaliki, modlitewniki) i prosili porządkowych, aby dotykali nimi do trumny. Te pamiątki z pogrzebu były dla nich jak relikwie.
W godzinach wieczornych osób nawiedzających kościół znacznie przybyło, część z nich stała na zewnątrz w długiej kolejce oczekując na wejście. Dopiero po północy świątynia opustoszała, kościół pozostał otwarty przez całą noc.
Niezłomnemu pasterzowi
Następnego dnia, tj. w sobotę, po odśpiewaniu jutrzni za zmarłych rozpoczęły się koncelebry o zbawienie dla zmarłego. Odprawiali je kapłani z poszczególnych dekanatów archidiecezji warszawskiej pod przewodnictwem księży dziekanów. Po południu przybyły reprezentacje ruchów i stowarzyszeń kościelnych z poszczególnych parafii, składano wieńce i kwiaty, głoszono mowy pożegnalne. W imieniu organistów archidiecezji przemawiał prof. Feliks Rączkowski. Tego dnia przybyli również goście z zagranicy, przedstawiciele państw i episkopatów Europy. Z polonią amerykańską przyleciał kard. Jan Król z Filadelfii. Z całego przyjechali przedstawiciele zakładów pracy, członkowie NSZZ “Solidarność”, mieszkańcy z różnych stron Polski w strojach regionalnych ze swoimi duszpasterzami. Czuwanie przy trumnie zmarłego trwało przez całą noc.
W niedzielę, ok. 11.00, królewskim szlakiem na plac Zwycięstwa wyruszył kondukt pogrzebowy, któremu przewodniczył legat papieski kard. Agostino Casaroli. W przemarszu uczestniczyli biskupi polscy i zagraniczni, duchowieństwo, siostry zakonne, seminarzyści i lud wierny Kościoła w Polsce. Trasa przemarszu usłana była biało-czerwonymi goździkami. Po obu stronach ulicy stały poczty sztandarowe zakładów pracy, cechów rzemieślniczych, bractw, szkół i wyższych uczelni. Delegacje przyniosły wieńce, na których widniały m.in. słowa: „Dla Ojca narodu – niezłomnego pasterza”, „Niekoronowanemu królowi Polski”, „Interreksowi w trudnych dziejach Ojczyzny”.
Na pl. Zwycięstwa Mszę św. pogrzebową odprawił kard. Agostino Casaroli – sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, a list kondolencyjny papieża Jana Pawła II odczytał kard. Franciszek Macharski z Krakowa. Pl. Zwycięstwa był wypełniony wiernymi – podobnie jak podczas pierwszej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do ojczyzny w 1979 r. Po nabożeństwie kondukt pogrzebowy wyruszył Krakowskim Przedmieściem do archikatedry św. Jana. W katedrze bp Jerzy Modzelewski odczytał fragmenty testamentu księdza prymasa, w którym zmarły donosił o swojej służbie narodowi i Kościołowi w ojczyźnie oraz o przebaczeniu prześladowcom. Ciało zmarłego złożono w kryptach katedry warszawskiej. Setki tysięcy ludzi towarzyszyły kardynałowi w jego ostatniej drodze. Uroczystości trwały prawie pięć godzin – nikt w Polsce nie miał takiego pogrzebu.
Oddany Kościołowi i ojczyźnie
Ks. kard. Stefan Wyszyński charakteryzował się głęboką wiarą, którą wyniósł z domu rodzinnego. Jego rodzina mocno była związana z Kościołem – ojciec pracował jako organista w wiejskich parafiach. Wcześnie poznał smak niewoli zaboru rosyjskiego, z dzieciństwa pamiętał najazdy Kozaków na Zuzelę i towarzyszące im przerażenie ludności, dlatego ukochał ojczyznę bardziej niż własne serce. Jako świadek dwóch wojen światowych znał okrucieństwa konfliktów zbrojnych, stąd zabiegał o pokój społeczny w Polsce, aby nie dopuścić do rozlewu bratniej krwi. Był niezłomnym obrońcą praw Kościoła; podczas nasilonej walki władzy z religią wystosował historyczny memoriał do rządu „Non possumus”, w którym upomniał się o prawa narodu i państwa do wolności religijnej i swobodnego wyznawania wiary. Za nieugiętą postawę został aresztowany i przez trzy lata przebywał w odosobnieniu. Był prymasem opatrznościowym na trudne czasy – tak jak Mojżesz przeprowadził naród przez „Morze Czerwone”. Wyrazem zwycięstwa Kościoła w Polsce był wybór kard. Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978 r.
Oddany Maryi w niewolę
Istotnym rysem osobowości księdza prymasa była jego pobożność maryjna. Ks. S. Wyszyński był wielkim czcicielem Matki Bożej – z Maryją związał całe swoje życie. Podczas internowania w Stoczku Warmińskim oddał się w Jej macierzyńską niewolę miłości, wierzył w Jej zwycięstwo w narodzie, w wypełnianiu Ślubów Jasnogórskich widział odnowę moralną Polaków.
Życie i działalność Prymasa Tysiąclecia można rozpatrywać w różnych aspektach – jako męża stanu, księcia Kościoła, obrońcy praw człowieka, patrona ładu i porządku społecznego, lecz istotne jest to, co mówił sam o sobie: że chce być ojcem i pasterzem ludu Bożego, który broni duszy narodu przed bezbożnictwem i programową ateizacją. Od chwili jego beatyfikacji we wrześniu 2021 r. Polska ma nowego patrona, któremu możemy powierzać sprawy osobiste, narodowe i społeczne.
Błogosławiony Prymasie Tysiąclecia, módl się za nami w trudnym czasie cierpienia i niepewności.
Jan Rzewuski