Komentarze
No to postanowione

No to postanowione

Ponoć ponad 90% postanowień wypowiedzianych w stronę kolorowych fajerwerków, które wystrzeliwują zaraz po wybiciu północy w sylwestra, zostaje zapomnianych po dwóch, maksymalnie trzech tygodniach. W najlepszym wypadku pozostawiają po sobie co najwyżej śladowe ilości moralnego kaca.

A jak tam u Państwa? Czy nadal odnajdują Państwo w sobie cechy pacjenta z dowcipu, w którym pyta on lekarza: „Co to jest: już trzeci dzień nic mi się nie chce?”, a ten odpowiada: „Środa!”? Czy nadal realizuje się stwierdzenie: „Co masz zrobić dziś, zrób jutro, będziesz miał dwa dni wolnego!”? A może jest zupełnie odwrotnie i - ku uciesze wszelkiej maści speców od planowania kariery oraz wyznaczania celów - właśnie mierzą się Państwo z własnymi słabościami?

I pracują nad rozwojem mocnych stron, kierując się hasłami specjalistów od motywacji: „Wszystko jest możliwe”, „Działanie jest kluczem do sukcesu”, „Każda porażka to krok do sukcesu” lub „Wytrwałość popłaca”? Jeśli tak, to świetnie.

To co było na liście postanowień: fitness, dieta, rower…? A może wszystko razem? Teraz już nie ma żadnych wymówek. Pandemia minęła, z klubów sportowych mogą już korzystać wszyscy, nie tylko osoby deklarujące, że przygotowują się do zawodów, nie tylko kadrowicze, już nikt nie musi zapisywać się do Polskiego Związku Przeciągania Liny. I jak Państwu idzie? Mam nadzieję, że nie jest tak, jak u znajomego: „Pół roku temu zapisałem się na siłownię i nie widać żadnych efektów. Jutro idę tam osobiście i sprawdzę, co się dzieje”.

Chodziłam kiedyś na fitness. W sumie mam za sobą kilka podejść… Każde z nich trwało góra dwa miesiące. Kończyło się tak, że albo nudziły mi się powtarzane w kółko układy taneczne, do których podkład muzyczny stanowiły wciąż te same piosenki, a choreografia składała się kilku kroków w prawo, w lewo, ruchów rękami i biodrami, albo układy stawały się zbyt skomplikowane, co wzbudzało we mnie stres oraz poczucie, że jestem na przesłuchaniach do prestiżowej szkoły tańca, baletu i piruetu.

Nie można się jednak poddawać i ustawać w próbach, zwłaszcza że zewsząd czujemy na sobie presję posiadania doskonałego wyglądu. To już ponoć ostatni dzwonek, żeby wziąć się za siebie i zacząć przygotowania do… sezonu plażowego. Każdy centymetr za dużo tu i ówdzie ma nas wpędzać w otchłań kompleksów i rozpaczy, a zaraz potem wyzwolić wolę walki o nieskazitelny wygląd. Motywacją mają stać się publikowane w mediach społecznościowych w ilościach hurtowych zdjęcia celebrytów z siłowni, basenu czy joggingu na świeżym powietrzu. Jedna z celebrytek ponoć nawet dzięki swoim aktywnościom cofnęła czas. I nie chodzi o przestawianie zegarków z letniego na zimowy.

Ja, jak na razie, trzymam się swoich postanowień noworocznych. To dlatego, że postanowiłam żadnych nie robić. Na razie idzie mi świetnie. A jak u Was?

Kinga Ochnio