
Tygodnik Echo Katolickie
Wydanie 25/2025 (1554)
Trochę inna podróż

W pielgrzymowaniu najważniejszy jest cel. Wtedy człowiek zawsze znajdzie to, o co dzisiaj najtrudniej, czyli czas i siły. Niektórzy mówią, że celem samym w sobie jest droga, którą trzeba pokonać. Głowa zaczyna pracować na zwolnionych obrotach - można coś przemyśleć, do czegoś się zdystansować, ustawić na nowo ważność spraw, za którymi goni się na co dzień. Rozumiem ludzi, którzy decyzję o takiej wyprawie podejmują z dnia na dzień, wezwani jakimś poruszeniem serca czy głosem Boga. Rozmawiałam kiedyś z młodą dziewczyną, która w drodze do Santiago de Compostella pokonała na piechotę kilka tysięcy kilometrów, nie planując z wyprzedzeniem ani jednego noclegu. Szła dwa miesiące i z Bożą pomocą zawsze udawało się jej znaleźć dach nad głową. Znam ludzi, którzy nie wyobrażają sobie życia bez pieszej pielgrzymki do Częstochowy. To jak zew krwi - mówią zgodnie o tym, co każe co roku poświęcić dwa tygodnie na wędrówkę do Matki. Ale pielgrzymowanie to niekoniecznie długa, mozolna wyprawa. Można jechać z biurem podróży albo po prostu wsiąść do pociągu, auta, na rower, wybrać się do jednego z diecezjalnych sanktuariów, pomodlić się, pooddychać innym powietrzem - i wrócić. Koniecznie z nadzieją! Bo w Roku Świętym mamy nie tylko pielgrzymować, ale jeszcze być pielgrzymami nadziei.