Region
Źródło:  UMiG Łosice
Źródło: UMiG Łosice

O ustawie odorowej i nie tylko

Dyskusja, która miała skupić się na programie „Czyste powietrze”, zdominowana została przez temat kurników.

Minister środowiska Stanisław Kowalczyk przyjechał do Łosic 13 lutego, by spotkać się z mieszkańcami regionu i rozmawiać o programie „Czyste powietrze”. Jednak zgromadzonych w sali Łosickiego Domu Kultury, którą zresztą wypełnili po brzegi, bardziej interesowały kwestie związane z kurnikami. Otwarcie mówili o problemach, jakie generuje rozprzestrzeniający się w zawrotnym tempie przemysł hodowlany w regionie i pytali, jak rząd ma zamiar pomóc im w tej walce. Minister przyznał, że trwają prace nad ustawą odorową, która miałaby „sparametryzować wszystkie elementy”. - Zaproponowałem specjalistom z Politechniki Warszawskiej, żeby w ramach tych prac powstał elektroniczny nos - tłumaczył minister. - To konieczne, by decyzje administracyjne wydawane na podstawie jego pomiarów nie budziły wątpliwości.

Powiedzieliśmy, jakie parametry chcielibyśmy za jego pomocą sprawdzać i w grudniu zapewniali nas, że prace są już na ukończeniu, czyli na wiosnę powinien być gotowy – dodał, podkreślając, że skonstruowanie urządzenia nie rozwiąże problemu. Tym, co jest jeszcze konieczne, to ustalenie norm odorowych. – Tutaj pojawiły się propozycje, które uzgodniliśmy z ministerstwem rolnictwa: poziom odoru do 210 djp nie wymagałby oceny oddziaływania na środowisko, bo to są najczęściej małe, rodzinne gospodarstwa. Natomiast w przypadku większych każda jednostka djp wymuszałaby 1 m oddalenia, np. ferma wydzielająca 400 djp musiałaby być zlokalizowana o 400 m od zabudowań mieszkalnych – wyliczał.

 

2 km to za dużo

Szef resortu rolnictwa dodał również, że druga propozycja, by odległości obowiązywały tylko do 500 djp, czyli w praktyce do 500 m, zapewne nie spodoba się wielu osobom. – Odległość 2 km absolutnie opada – zapowiedział, dodając, że takie warunki, które przedstawił, już uzgodniono z ministerstwem rolnictwa i mogą być wkrótce procedowane przez rząd oraz parlament. Podkreślił przy tym, że trzeba brać pod uwagę interesy wszystkich stron sporu, zaś ustawa odorowa ma szansę zostać uchwalona przed wakacjami.

Mieszkańcy pytali ministra, na jakiej podstawie poszczególne organy, jak sanepid czy Wody Polskie, wydają opinie dla konkretnych inwestycji. Zdaniem ministra pomocą przy spornych inwestycjach mogą być właśnie służby sanitarne, ponieważ to one mogą wydać negatywne opinie, co też często czynią. – Nie w Łosicach – dobiegło z sali. Na co minister odparł: – To niedobrze.

 

Problemy wciąż są

Zebrani na spotkaniu skarżyli się na nieuczciwość inwestorów, obchodzenie przepisów, w efekcie czego mieszkańcy narażeni są na uciążliwości. Podkreślali, że nie sprzeciwiają się inwestycjom w pobliżu ich zabudowań i domów, a jedynie uciążliwościom z nimi związanymi. – Kurnik może powstać i 2 m od mojej granicy, byle nie był uciążliwy dla mnie – podkreślał jeden z mieszkańców.


Ich zysk naszym kosztem

Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych opublikował raport nt. rozwoju przemysłowej hodowli drobiu w Polsce. Czytamy w nim, że „Polska stała się europejskim potentatem w produkcji mięsa drobiowego i jednym z czołowych producentów jaj. Duża jej część (ok. 45%) jest skierowana na eksport”. Zmianie uległy również metody chowu oraz przyspieszenie cyklu produkcji, co często budzi obawy natury etycznej. Problemy rodzi koncentracja przestrzenna, czyli nagromadzenie dużej liczby ptaków w jednym miejscu, ponieważ oddziaływanie ferm przemysłowych ma znaczący wpływ na środowisko naturalne i otoczenie społeczne. „Zagrożenia są różnego typu, w tym: zanieczyszczenie (przenawożenie) wód, emisja odorów, zagrożenie epidemiologiczne, zanieczyszczenie żywności itp. Z tytułu zagęszczenia i intensyfikacji produkcji drobiowej pojawiają się znaczne koszty eksternalizowane, czyli takie, których nie ponosi przedsiębiorstwo, ale państwo, samorządy czy wspólnoty lokalne i podmioty prywatne. Koszty te są trudne do oszacowania. Niektóre bezpośrednie koszty likwidacji czy niwelowania efektów zewnętrznych funkcjonowania ferm przemysłowych nie podlegają dyskusji. Likwidacja epidemii „ptasiej grypy” w Polsce w 2017 r. kosztowała państwo nie mniej niż 120 mln zł; koszty zwalczania salmonellozy w tym samym roku – kolejnych kilkadziesiąt milionów złotych. W efekcie utrzymanie rentowność masowej hodowli drobiu jest możliwe jedynie dzięki interwencji państwa przeznaczającego na ten cel coraz większe środki publiczne. Tymczasem postępująca koncentracja chowu drobiu sprzyja zagrożeniom różnego typu, w tym np. rozwojowi zoonoz czy zanieczyszczeniu wód. Niektóre prognozy branżowe wydają się ignorować zarówno zagrożenie wypływające z koncentracji hodowli, jak i negatywne skutki dla dobrostanu zwierząt. Cały czas bierze się pod uwagę wzrost intensyfikacji i koncentracji hodowli.

Wobec rosnących zagrożeń i kosztów przemysłowy chów drobiu generuje liczne konflikty społeczne. W latach 2014-2018 (do 20 listopada) naliczono na podstawie monitoringu prasowego 139 przypadków protestów społecznych.”


MOIM ZDANIEM 

Beata Wiewiórka – sołtys Chotycz

Spotkanie z ministrem pozwoliło nam na pokazanie, że my – mieszkańcy – mamy konkretne problemy, z którymi walczymy sami, a chcielibyśmy wsparcia z góry. Tym, co jest na plus, to trwające prace nad tzw. ustawą odorową. Byłaby ona dla nas jakimś rozwiązaniem, ponieważ w końcu zostałyby określone normy: co jest dozwolone, a co nie. Teraz, nawet jeśli zbadamy poziom odoru, nie mamy go do czego przyrównać. W przypadku stworzenia norm będziemy mieć skalę, która określi, czy w przypadku danej inwestycji będą one przekroczone, o ile itp. Druga kwestia, która została poruszona, to odległość lokalizacji ferm od zabudowań mieszkalnych. Minister mówiło 500 m, maksymalnie 750 m. Przyznał, że o odległości 2 km nie może być mowy, co nas jednak niepokoi. To żadne rozwiązanie, ponieważ 500 m to mała odległość, która niesie wiele uciążliwości. I nawet jeśli norma będzie przekroczona, inwestycja będzie mogła powstać.

W Chotyczach docelowo ma powstać 14 kurników. Nie wiemy jeszcze, jaka ma być ich kubatura. Wciąż nie mamy planu zagospodarowania przestrzennego, który by ograniczał powstawanie dużych ferm w pobliżu zabudowań mieszkalnych, dlatego boimy się, co mogą postawić inwestorzy.

JAG