Papierowe w odwrocie
Wszystko na to wskazuje, wszak postępu nie można powstrzymać. Kwestią czasu wydaje się zastąpienie małej książeczki w zielonej okładce elektroniczną formą gromadzenia informacji o studentach. Niektóre uczelnie w kraju już w tej chwili posługują się jedynie takim systemem, przykładem może być chociażby warszawska Szkoła Główna Handlowa. Uczelnie w naszym regionie również przygotowują się do indeksowej rewolucji. Część z nich już wprowadziła plastikowe legitymacje i gromadzą dane o osiągnięciach żaków na twardych dyskach, a pozbawiony kartek indeks wydaje się być kwestią najbliższej przyszłości.
Indeks jak pamiętnik
To trochę smutna wiadomość dla wszystkich, którym zielona książeczka kojarzy się nieodłącznie z okresem studiów. Ach, te wspomnienia, pierwsza piątka… i pierwsza dwója. Zgubiona karta egzaminacyjna i pani w dziekanacie, która nie chce przyjąć indeksu, bo profesor zapomniał się podpisać przy ocenie – bezcenne. Podobnego zdania wydaje się być Ania.
– Studiuję dziennie na drugim roku w Akademii Podlaskiej, a zaocznie w SGH. Lubię nowinki, ale wolę tradycyjny indeks. To bardzo miłe, kiedy mogę pochwalić się rodzicom piątką z podpisem egzaminatora – mówi. Innego zdania jest Paweł. – Ja nie mogę się doczekać zapisywania wyników egzaminów w formie elektronicznej. W ubiegłym roku miałem dość nieprzyjemną sytuację. Dostałem błędnie wydrukowaną kartę egzaminacyjną i musiałem spędzić sporo czasu w dziekanacie, żeby wyjaśnić to nieporozumienie. Moi znajomi chyba też nie będą tęsknili za papierowym indeksem, ponieważ wielokrotnie zdarza się, że studenci zapominają zabrać go na egzamin i mają potem same problemy. Myślę, że i wykładowcy się ucieszą, bo wypełnianie sterty papierów przy okazji kolejnej sesji to raczej nic przyjemnego…
Czas na nowoczesność
Jak widać, studenci są podzieleni, co do tego, który indeks jest lepszy. A co na to przedstawiciele lokalnych uczelni?
– Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. Papieża Jana Pawła II w Białej Podlaskiej może poszczycić się posiadaniem Zintegrowanego Systemu Zarządzania Uczelnią, w ramach którego w sposób elektroniczny obsługiwany jest cały tok studiów i wydawane elektroniczne legitymacje studenckie – wyjaśnia Mariusz Wapa, kierownik działu teleinformatycznego PWSZ. – Za pomocą systemu dydaktycy mają możliwość bezpośredniego wprowadzania ocen w formie protokołów. Nasi studenci korzystają też z wirtualnego dziekanatu, który umożliwia wgląd do elektronicznego indeksu przez kioski informacyjne dostępne na terenie uczelni czy też z dowolnego komputera z dostępem do Internetu – uzupełnia. Takie rozwiązanie ma wiele zalet. – Często wirtualny dziekanat szybciej niż wpis w papierowym indeksie dostarcza informacji o ocenach z poszczególnych zaliczeń czy egzaminów – potwierdza M. Wapa i zapewnia: – Nie widzę większych przeszkód technicznych, które uniemożliwiałby nam zlikwidowanie wymogu wpisów do papierowych indeksów i kart egzaminacyjnych w momencie ogłoszenia odpowiednich aktów prawnych. Osobiście popieram tą inicjatywę – podsumowuje.
– Indeks jest obecnie dokumentem urzędowym, co wynika ze stosownego rozporządzenia ministra w sprawie dokumentacji przebiegu studiów. W Akademii Podlaskiej od kilku lat mamy elektroniczny system obsługi studenta (USOS) i w związku z tym dla nas indeks jest dokumentem zbędnym – wyjaśnia dr Ryszard Droba, prorektor ds. dydaktyki i wychowania Akademii Podlaskiej. – Podstawą zaliczenia jest wpis z oceną dokonywany przez egzaminatora w protokole elektronicznym. Oczywiście egzaminator ma obecnie również obowiązek dokonania tego samego wpisu w papierowym indeksie, a dziekan po każdym semestrze wpisuje jego zaliczenie. Dla ewidencji prowadzonej przez uczelnię wpis do indeksu nie ma jednak istotnego znaczenia – zaznacza R. Droba. – Jednakże indeks wiąże się z wieloletnią tradycją akademicką. Stanowi on własność studenta. Po latach może mieć znaczenie sentymentalne i służyć wspominaniu co bardziej ekscentrycznych profesorów. Rozwiązaniem, które powinno zadowolić wszystkich, jest przejście na urzędowe zapisy elektroniczne z pozostawieniem studentowi tradycyjnego indeksu, który nie byłby wypełniany tak jak dzisiaj obowiązkowo, ale tylko na życzenia studenta. Indeks zmieniłby wtedy charakter i stał się prywatnym dokumentem pamiątkowym – tłumaczy.
3 PYTANIA
Mariusz Szabłowski, kanclerz Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Siedlcach
Czym właściwie jest indeks elektroniczny?
Elektroniczny indeks jest nieprecyzyjną, obiegową nazwą. W rzeczywistości chodzi o to, że indeksu w ogóle nie będzie. Ten tradycyjny sposób udokumentowania postępów studenta w nauce utracił swoje znaczenie praktyczne. Przebieg studiów rejestrowany jest w dokumentacji uczelni, prowadzonej i nadzorowanej bardzo starannie. Podstawowym dokumentem poświadczającym zaliczenie przedmiotu staje się protokół egzaminacyjny podpisywany przez prowadzącego, pracownika dziekanatu oraz dziekana. Dodatkowo, identyczny wpis pojawia się na karcie egzaminacyjnej, która jest przechowywana w aktach studenta. Obecny indeks jest więc trzecim poświadczeniem tej oceny, na dodatek mającym najmniejszą wagę jako dokument. Do tego większość uczelni ma te dane zapisane po raz czwarty – w systemach komputerowych.
Czy indeksy są jeszcze potrzebne?
Z punktu widzenia celu dokumentacji indeks jest niepotrzebny. Dzisiaj to jedynie symbol i pamiątka ze studiów. Od wielu lat studenci, wykładowcy i uczelnie zadają sobie pytanie, czy zabiegi związane z prowadzeniem indeksu są tego warte. Studenci poświęcają całe godziny w kolejkach po wpisy, wykładowcy trzykrotnie wpisują tę samą ocenę w różne dokumenty, a uczelnie muszą sprawdzać kompletność i jednolitość tych danych. Osobiście uważam, że lepiej byłoby gromadzić ciekawsze pamiątki ze studiów, na przykład zdjęcia studentów i profesorów z autografami. Swój indeks przeglądałem po studiach ze dwa razy, w tym raz w celu przygotowania tej wypowiedzi.
Kiedy tradycyjny indeks zniknie z WSFiZ?
Jeżeli Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego wyda w tej sprawie rozporządzenie, bo na razie istnieje tylko projekt, na pewno nasza uczelnia niezwłocznie zrezygnuje z prowadzenia indeksu w formie papierowej. Szczególnie, że studenci Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania indeksy elektroniczne już mają, co najwyżej nie zdają sobie sprawy, że tak to się nazywa. Od wielu uczelnia prowadzi dokumentację toku studiów w formie elektronicznej, gdzie studenci mogą na bieżąco śledzić swoje oceny, zaliczenia przedmiotów i semestrów. W praktyce, zamiast składać na koniec semestru wypełnione indeksy, będą otrzymywać gotowy dokument z wykazem zaliczonych przedmiotów, poświadczony przez dziekana. Czy nie uprości to studenckiego życia? Być może dopuścimy możliwość prowadzenia tradycyjnego indeksu na życzenie studenta. Formalnie nie ma do tego przeszkód, organizacyjnie także, a zawsze, gdy jest taka możliwość, staramy się spełniać indywidualne potrzeby studentów. Sądzę jednak, że chętnych na to rozwiązanie nie będzie wielu.
Magdalena Szewczuk