Komentarze
Paradoksy

Paradoksy

Pamiętam czasy, kiedy ludzie, aby zdobyć dla dziecka miejsce w żłobku czy przedszkolu, przeprowadzali fikcyjne rozwody. Czasem kończyło się to zresztą rozwodem prawdziwym. Potem te przybytki zamykano, bo świeciły pustkami, ale oto znowu wracają do łask.

Prawdziwą furorę robią dziś jednak inne przechowalnie – tzw. domy starości albo – jak kto chce być bardziej poprawny – domy seniora. Przełamały społeczne tabu i mają się coraz lepiej. Przyglądając się współczesnemu społeczeństwu, można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że w najbliższym czasie plajta im nie grozi. Wystarczy się trochę rozejrzeć, żeby zobaczyć, że coraz więcej ludzi, także z kręgu naszych znajomych, oddaje swoich bliskich do domu opieki. Wspomniane wyżej tabu chyba nie do końca jednak zostało przełamane, skoro większość z nich dla swoich decyzji szuka usprawiedliwienia. A miejsce przecież dobre – i jeść w porę dadzą, i opieka jest taka, jak trzeba – medyczna zwłaszcza, w domu podobną raczej trudno zapewnić.

Przypominam sobie takie domy sprzed bardzo wielu lat. Jako uczennica jeździłam tam kilka razy w roku w ramach działalności szkolnego koła PCK. Do dziś mam przed oczyma twarze tamtych ludzi. Panujący tam nastrój. Myślę, że wiele się zmieniło na lepsze, mimo że co jakiś czas bombardowani jesteśmy informacjami o fatalnym traktowaniu pensjonariuszy. Miejsca ostatniego pobytu, które trochę bliżej znam, mają zasadniczo dobrą opinię. Byłam w kilku takich domach – starości, seniora, hospicjum. Wszędzie widziałam co najmniej życzliwy personel, często litość i współczucie. To nie tylko dochodowy interes. To w ogóle dobry pomysł na dzisiejsze czasy.

Zastanawia mnie co innego – fakt, że domy opieki, domy seniora, hospicja wyrastają w naszej rzeczywistości jak grzyby po deszczu. I ciągle są do nich chętni, ciągle są kolejki. To tylko efekt starzejącego się społeczeństwa czy może też pewnego przełomu w postrzeganiu obowiązku wobec najbliższych? Koncentrowania się na własnym życiu? Przeglądam strony internetowe tych miejsc. Na kolorowych zdjęciach urokliwe przystanki na ostatniej prostej. Przestronne hole, przytulne pokoje, pięknie wyposażone jadłodajnie i łazienki. Gabinety masażu, rehabilitacji. Co charakterystyczne – domy opieki w wielu przypadkach sytuowane są w budynkach byłych szkół – zamkniętych z powodu nieopłacalności ich utrzymania. Jedne zupełnie zmieniły wystrój, rozbudowały się, inne wciąż dobudowują nowe segmenty. Jeszcze niedawno panował tu uczniowski gwar i rwetes, rodziło się życie. Nadzieja. Dzisiaj… I czy nie jest paradoksem, że wspomniane szkoły – z ogromnym czasem poświęceniem – budowali właśnie ludzie, którzy teraz znajdują w nich schronienie? Można by powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Ale raczej nie jest to koło fortuny. A budowniczym pewnie nie przyszło nawet do głowy, że – po niewielu przecież latach – w przekształconych do niepoznania warunkach znajdą ostatnie schronienie.

Anna Wolańska