Historia
Partyzantka postanisławowska

Partyzantka postanisławowska

Jak zanotował podlaski pamiętnikarz Wiktoryn Kuczyński na początku stycznia 1710 r., po odejściu wojsk moskiewskich, „2 regimenty piechoty gwardiej KJM Augusta, za ordynansem komisariatu przyszły do Podlasza i znowu za 6 miesięcy (wybierały - przyp J. G.) kontrybucjej z dymu po 3 talery bite wg dawnej taryfy skarbowej z roku 1661 ponad możność”.

Szlachta ziemi mielnickiej natychmiast wydelegowała Kuczyńskiego jako swego posła do komisariatu Augusta II urzędującego w Toruniu z prośbą o interwencję. Wysłannik zdołał osiągnąć tylko tyle, że sprawę dalszych kontrybucji zawieszono do rezolucji Rady Warszawskiej.

Tymczasem jeszcze tego miesiąca emigranci – zwolennicy Leszczyńskiego, którzy schronili się do Benderu na ziemi tureckiej, przysłali na Podlasie swoje manifesty wzywające do walki z Sasem. Na sejmikach podlaskich zapanowała więc niepewność i dezorientacja, ale także atmosfera oskarżeń i pomówień wobec tych, którzy popierali Szwedów. Na sejmiku ziemi brzeskiej zaatakowano członków rodziny Sapiehów, nawet tych, którzy trzymali się z dala od polityki, jak właściciel Kodnia Władysław Sapieha. Jego zwolennikom i obrońcom udało się jednak przeforsować uchwałę: „Imci pan wojewoda miński (Wł. Sapieha – przyp. J.G.) ani był u króla szwedzkiego, ani go zna, ani go widział, ani w tem myślą, nie tylko czynem przewinił”. Zdeprymowany Sapieha opuścił sejmik i poświęcił się innym sprawom. 25 stycznia zwołał do Kodnia zjazd zaprzyjaźnionych panów i szlachty z udziałem biskupa Wyhowskiego z Janowa Podl. Ordynariusz łucki ogłosił wtedy specjalną bullę papieża Klemensa XI o ustanowieniu w Kodniu infułacji.

Rada, która w intencji Augusta II miała zastąpić Sejm, rozpoczęła się 4 lutego i trwała do Wielkiejnocy. Posłami z województwa podlaskiego byli m.in. W. Kuczyński z ziemi drohickiej i Marcin Kuczyński z ziemi mielnickiej. W diariuszu RW zapisano, że „województwo podlaskie nie chciało zezwolić, aby per thurnum województw posłowie wotowali i nalegało, aby gen. Denhoff wyprowadził gwardie królewskie, które w tym województwie lokował”. Zapewne Kuczyński nie odstąpił od swej decyzji, gdyż zanotowano, że jeszcze 24 marca ziemia drohicka upraszała „o konfirmację pactorum” i od tego uzależniała poparcie proaugustowskiej konfederacji sandomierskiej. Inni posłowie domagali się zmniejszenia obciążeń na wojsko i aby strona rosyjska wydała Polsce niektóre twierdze w Inflantach. Do rozmów z Rosjanami Rada Warszawska delegowała m.in. właściciela Białej Podlaskiej. Gdy 31 marca K. S. Radziwiłł składał relację z bezowocnych rokowań z szefem dyplomacji rosyjskiej Dołgorukim, spotkał się z powszechną dezaprobatą.

Po zakończeniu obrad Rady 20 kwietnia W. Kuczyński przybył na Podlasie i uspokajał szlachtę, że podymne na gwardię saską będzie wybierane już mniej uciążliwie. Przywiózł zapewnienie z zapisu diariusza obrad, iż „województwo podlaskie ponosi krzywdę, bo po tak ciężkich agrawacjach od wojsk moskiewskich i teraz summa gravatur, kiedy 2 regimenty ciężkie rozłożywszy się czynią ekstorsje, którym vedimendo vexam już województwo postąpiło na konferencji prywatnej 100,000, ale że tego non akceptant, więc suplikuje JKM, aby resztę gaży obmyśleć skądinąd rozkazał”.

Pobyt wojsk saskich był szczególnie uciążliwy dla samej stolicy województwa podlaskiego, bowiem w Drohiczynie za kwatery sztabów służyła im piękna rezydencja jezuitów. Oficerowie z rodzinami zajęli tam mieszkania zakonników, a w innych pomieszczeniach rozkwaterowali biura intendentury wojskowej. Wyzuci z pomieszczeń i sponiewierani zakonnicy ukrywali się na prowincji wśród okolicznej szlachty, m.in. Ossolińskich i Godlewskich. W niedługim czasie byli jednak przez oficerów saskich znowu poszukiwani w celu ściągnięcia od nich nowych należności. Wkrótce znaleziono ich w wiosce Liza Nowa i zmuszono do wypłacenia 11.900 tynfów kontrybucji. Poza tym wojska rosyjskie, a potem saskie przywlokły ze sobą epidemię, której ofiarą padło 350 mieszczan drohickich, 5 franciszkanów, 4 benedyktynów i altarzysta ks. Michał Trochonowicz. 4 jezuitów, nie zwracając uwagi na represje okupanta, pozostało w mieście, by posługiwać chorym i umierającym. W Siedlcach zaraza grasowała pół roku, a jej ofiarą wówczas 66 osób (m.in. wójt siedlecki Paweł Bartnicki z żoną). Nie ustała także w 1711 r., kiedy choroby rozprzestrzeniły się również na bydło.

Mimo zapewnień, rabunki wojsk saskich nie ustawały. Mieszczan w Międzyrzecu zmuszono do wypłaty Sasom bardzo dużych sum. Burmistrza Radzynia Podlaskiego uwięziono i trzymano, dopóki miasto nie zastawiło swoich dóbr, by go wykupić.

18 lutego 1712 r. dotarła do szlachty kolejna odezwa emigrantów benderowskich ponawiająca wezwanie do walki z Augustem II. Gdy łukowianie zastanawiali się, co czynić, w innych rejonach doszło do czynnej partyzantki. Wiadomo, że jedna z grup zbrojnych została rozgromiona przez hetmana Pocieja w rejonie Mińska Mazowieckiego, który był jego własnością. W Tykocinie 6 chorągwi pociejowskich w pogoni za partyzantami i dezerterami brało żywność, płótno, proch i ołów i zostawiło na utrzymaniu miasta swoich rannych przez 13 dni. Szlachta łukowska poważnie zastanawiała się, czy nie poprzeć wyprawy płk. Grudzińskiego, który zorganizował marsz z Benderu do Wielkopolski przez Lubelszczyznę. Na jej sejmiku swyznaczono pospolite ruszenie na 11 czerwca i wezwano wszystkich do stawienia się. Gdy mający stanąć na czele tego ruchu właściciel Szaniaw Adam Szaniawski wymawiał się, podziękowano mu i wodzem został Jan Tarła. Świadectwem ówczesnych rozterek jest zapis z akt grodzkich w Łukowie dokonany przez A. Radomyskiego dla kościoła w Leśnej Podlaskiej, że rocznie 7% od 1000 złp zabezpieczonych na ich dobrach miało być wypłacone prepozytowi leśniańskiemu jako ofiara za śpiewanie różańca „aby wśród heretyckiej zarazy i uporu schizmy lud utwierdzał w wierze i aby odszczepieńcy do jedności Kościoła przywiedzeni byli”.

Józef Geresz