Pigmalion z Łukowa
Gdy patrzy się na rzeźby Krzysztofa, uwagę zwraca przede wszystkim precyzja wykonania i dbałość o szczegóły. Każde pociągnięcie dłutem jest przemyślane i zasadne, nadając kawałkowi drewna swoiste życie. Krzysztof jest więc trochę takim współczesnym Pigmalionem. Jeśli rzeźba przedstawia sowę, to można policzyć niemal każde jej pióro i wręcz poczuć wzrok ptaszyska. Jeśli natomiast oglądamy ostatnią wieczerzę - to poza drobiazgowym oddaniem każdej postaci, odbiorca odczyta nastrój tajemnicy tego wydarzenia. Z kolei króla Władysława Jagiełłę K. Osak wyposażył nie tylko w insygnia władzy i akt lokacyjny miasta, ale także dał jego twarzy emocje. Perfekcyjny w każdym calu, co potwierdza żona Agnieszka. Tłumaczy, że Krzysztof rzadko bywa zadowolony z efektu swojej pracy, choć u odbiorców znajduje wielkie uznanie. Trochę nieśmiały, woli pracować niż o sobie mówić.
Mnie udało się go namówić, by choć trochę zdradził tajniki swojej pracy i opowiedział o dziełach wychodzących spod jego rąk.
Japonka z drewna
Zapytany o początki swojej przygody z rzeźbieniem odpowiada: – Od dziecka lubiłem rysować, dobrze mi to wychodziło. Nauczyciele mówili, że mam talent. Rysunek jednak mi nie wystarczał, chciałem doświadczyć czegoś więcej. Zacząłem więc rzeźbić w korze. Na drewno zdecydowałem się po namowach
mojego kuzyna Mieczysława Gai, który jest uznanym rzeźbiarzem Łukowskiego Ośrodka Rzeźby Ludowej i nauczycielem. To on udzielił mi pierwszych wskazówek i poradził, bym, wykonując pracę, wzorował się na gotowej już figurce – dodaje.
Czy artysta pamięta swoją pierwszą rzeźbę? – O tak. Miałem wówczas 16 lat – odpowiada z uśmiechem. – Była to Japonka wykonana w drewnie lipowym. Kuzyn pochwalił pracę, co zachęciło mnie do dalszego rzeźbienia. I tak zaczęły powstawać świątki, kapliczki, postacie Chrystusa i Maryi. W rzeźbę ludową wprowadził mnie ówczesny dyrektor Muzeum Regionalnego w Łukowie Longin Kowalczyk. W wieku 18 lat zostałem przyjęty do ogólnopolskiego Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Byłem wtedy najmłodszym jego członkiem – dodaje K. Osak.
Najważniejszy konsultant
Urodził się i wychował w Łukowie, z którego nigdy nie zamierzał wyjeżdżać.
Od lat każdą wolną chwilę przeznacza na tworzenie. Na co dzień pracuje w łukowskich zakładach mięsnych, rzeźbi zatem w weekendy, popołudniami i na urlopie, który często wykorzystuje na wyjazdy w plenery. Warsztat pracy ma tuż przy domu, co nie tylko jest zaletą, ale bywa też kłopotliwe – Wióry fruwają po całym podwórku – śmieje się żona, która bardzo wspiera męża w jego twórczej pracy.
Gdzie rzeźbiarz szuka inspiracji? – Pomysły przynosi życie. Czasami zwracam uwagę na kogoś lub na coś i widzę w tym potencjalną rzeźbę. Nigdy jednak nie odwzorowuje wiernie, jak było w przypadku Japonki – zapewnia.
Następnie zamysł rozrysowywany jest na kartce papieru i przychodzi czas na konsultacje. Pierwszy i najważniejszy doradca to żona. – Gdy Agnieszka zaakceptuje szkic, rozrysowuję go na kawałku drewna. Następnie z grubsza przygotowuję formę, a potem ją wykańczam. Ostatni element pracy to wykonanie polichromii, która jest charakterystyczna dla rzeźb ludowych regionu Podlasia – wyjaśnia rzeźbiarz, dodając, iż w ten sposób powstają m.in. anioły i święci, wilki, wiejskie baby, szopki bożonarodzeniowe.
Krzysztof lubi tworzyć w samotności. Wtedy powstają rzeźby wymagające większej koncentracji i namysłu. Jednak ceni także pracę w grupie. – Podczas plenerów spotykam innych artystów, często z różnych stron kraju, a nawet z zagranicy. Mamy więc możliwość wymiany doświadczeń – podkreśla K. Osak, który – poza plenerami w kraju – uczestniczył także w pokazach rzeźbiarskich odbywających się w Rosji, na Białorusi, Niemczech i we Francji.
Nowojorska przygoda
Łukowski artysta bierze udział w licznych konkursach sztuki ludowej, zdobywając wysokie lokaty. Równolegle pokazuje swoje prace na różnego rodzaju ekspozycjach, nie tylko w kraju, ale także zagranicą, m. in. w Niemczech, Danii, Francji, Szwecji, Finlandii, Kanadzie, Austrii, Norwegii, Wielkiej Brytanii. Do najbardziej prestiżowych wystaw, na których prezentował swoje prace, zalicza pokaz na nowojorskim Broadwayu. Na pytanie, jak to się stało, że aż za oceanem wystawił rzeźby, odpowiada: – Pewna kobieta, której spodobały się moje prace, dała mi adres Skulski Art Gallery, którą prowadzi polska fundacja ds. kultury, i zaproponowała, bym się z nią skontaktował. Wysłałem zdjęcia moich prac. Szybko otrzymałem odpowiedź z zaproszeniem do wystawienia swoich prac w Nowym Jorku. Byłem bardzo zaskoczony, ponieważ na wystawę w tym miejscu czeka się zwykle pięć lat – zaznacza.
Rzeźby Krzysztofa można zobaczyć w np. rodzimym Muzeum Regionalnym, a także w muzeach w Toruniu i Lublinie, w Domu Pracy Twórczej „Reymontówka” w Chlewiskach. Najwięcej jest ich jednak w kolekcjach prywatnych – zarówno w Polsce, jak i na całym świecie.
Dydaktyka też ważna
W styczniu i w lutym K. Osak zrealizował warsztaty w ramach otrzymanego w 2019 r. stypendium ministra kultury i dziedzictwa narodowego na 2019 r. Będzie je kontynuował w kolejnych miesiącach, a zwieńczeniem ma być wystawa w łukowskim muzeum. Głównym adresatem warsztatów jest młodzież, a tematem przewodnim „Przyroda Polski w sztuce ludowej”. – Uczę nie tylko zgodnych z tradycjami Łukowskiego Ośrodka Rzeźby Ludowej podstaw, ale także przybliżam uczestnikom historię placówki, zapoznaję z twórczością ludową Podlasia, organizuję spotkania z zasłużonymi rzeźbiarzami – opowiada o warsztatach artysta. Nie są to pierwsze prowadzone przez niego lekcje. K. Osak od lat uczy młodych ludzi, jak z kawałka drewna wyczarować życie. W warsztatach odbywających się w pracowni rzeźbiarskiej przy MR biorą udział nie tylko dzieci i młodzież, ale również osoby dorosłe. – Już po kilku godzinach widać, czy ktoś ma talent, czy nie. Ci, którzy go posiadają, chcą się rozwijać. Chodzą więc dłużej na warsztat. Inni próbują swoich sił przy dłucie i odchodzą. Mnie cieszy każdy uczeń, niezależnie od jego zdolności czy powodów, dla których przychodzi do pracowni – tak mówi o swoich podopiecznych, podkreślając, iż praca nauczyciela sprawia mu przyjemność. Jednymi z pierwszych uczniów K. Osaka byli odnoszący dziś sukcesy rzeźbiarze, a jednocześnie przyjaciele: Piotr Czubaszek i Robert Sadło.
Piotr zapytany o Krzysztofa odpowiada: – Zawsze służy dobrym słowem i radą nie tylko w kwestii rzeźbienia, ale w różnych sprawach życiowych. Można na niego liczyć. Gdybym miał powiedzieć jedno zdanie o Krzysztofie, to brzmiałoby ono: zdolny rzeźbiarz, dobry człowiek, wspaniały przyjaciel.
Podsumowując, Krzysztof o swojej pracy twórczej mówi: – To moja wielka pasja i zamiłowanie, dla którego warto poświęcać czas i siły – zapewnia artysta, przyznając, że trochę mu szkoda, że synowie – choć uzdolnieni manualnie – nie podzielają jego miłości do rzeźby. – Owszem, to trudne i wymagające zajęcie, lecz daje ogromną satysfakcję – puentuje artysta.
Kuć Katarzyna