Historia

Pozostanie ślad

Do naszej redakcji przyszedł list od p. Michała Baltazara Serafinowicza, który zwrócił uwagę na los budynku przy ul. J. Piłsudskiego 25 w Białej Podlaskiej.

Niestety, zabytkowy dom w najbliższych dniach zniknie z krajobrazu miasta. Apel rozpoczyna się słowami: „Zwracam się do Państwa z zapytaniem w sprawie, która budzi mój głęboki niepokój. (…) Przedmiotem zmartwienia jest mianowicie stary, drewniany dom przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 25 na rogu z ul. Garncarską (drugie skrzydło domu leży przy ul. Garncarskiej 16), który będąc stałym elementem krajobrazu miasta od końca XVIII wieku, od wielu dekad nie był remontowany, a ostatnio pojawiły się pogłoski o planowanej jego rozbiórce.

Taki los historycznej zabudowy zdaje się być jednak w mieście sprawnie i mądrze zarządzanym nierealny, bowiem świadomi włodarze, urzędnicy i konserwatorzy zabytków zdają sobie sprawę z walorów kulturowych, jakie stanowi historyczna tkanka miejska”.

 

Element tożsamości

Jak zauważa potomek rodu zamieszkującego kiedyś ten dom, budynek stanowi element tożsamości wielu bialskich rodzin wyprowadzających swój rodowód jeszcze z czasów XVIII w. – W domu, o którym mowa, mieszkała rodzina Serafinowiczów, którzy najprawdopodobniej w połowie XVIII w. przybyli na Podlasie ze Żmudzi. Potwierdzają to przekazy rodzinne pokrywające się z badaniami Adama Kosińskiego, autora biografii poety Jana Lechonia, wł. Leszka Serafinowicza – tłumaczy.

Bialscy Serafinowicze parali się farfurnictwem, wykonując fajans dla Radziwiłłów, a dla lokalnej ludności garnki i inne naczynia z gliny. – Nie jest przypadkiem, że ul. Garncarska jest właśnie miejscem ich pierwotnego bytowania. Według badających dzieje rodu genealogów, pierwszym urodzonym w Białej przedstawicielem tej rodziny, a zarazem wspólnym przodkiem tysięcy współczesnych bialczan o XVIII-wiecznym rodowodzie, był Tomasz Serafinowicz, urodzony w 1749 r. – opowiada M. Serafinowicz. – Z dokumentów przechowywanych w rodzinnych archiwach wiemy, że właścicielem domu na rogu Garncarskiej i Piłsudskiego był mój (i setek pozostałych swych potomków) praprapradziad Michał Serafinowicz urodzony w 1816 r. Miał kilkanaścioro dzieci, z których większość z powodzeniem założyła własne rodziny. Jego syn Jan (*1842) był szanowanym powstańcem styczniowym i organistą w kościele NNMP w Białej, który w tym domu urodził się i wychował. Z tegoż domu w 1863 r. wyruszał na wojnę i w tymże domu umarł w 1934 r. Pochowany jest na cmentarzu unickim (obecnie prawosławnym) przy ul. Terebelskiej, a pamięć o nim pozostaje trwała wśród potomków jego rodzeństwa. On sam bowiem, ranny w czasie powstania, umarł bezpotomnie. Pokolenie ludzi, które również odeszło już w smugę cienia, z rozrzewnieniem wspominało go, gdy pod koniec życia, ociemniały i kulawy, przygrywał bialczanom na skrzypcach, siedząc przed swoim starym domem w ciepłe letnie popołudnia.

 

W prywatnych rękach

Pan Michał podkreśla, że jego troska o los zabytkowego budynku wynika z faktu, że jest on kolebką przodków sporej części współczesnych bialczan. – To rzecz bezcenna kulturowo, a jej zniknięcie z krajobrazu miasta, beznamiętna anihilacja byłaby niepowetowaną stratą dla kolejnych pokoleń potomków jej mieszkańców – podkreśla.

Władze miasta rozwiewają jednak nadzieje co do ewentualnej możliwości ocalenia tego elementu krajobrazu Białej Podlaskiej. Nieruchomość nigdy nie była wpisana do rejestru zabytków, a jedynie do ich ewidencji, zaś zarządzeniem prezydenta budynek już z niej wyłączono. – Należy zaznaczyć, że nieruchomość przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 25 ma uregulowany stan prawny: nie jest własnością gminy miejskiej Biała Podlaska i znajduje się w rękach prywatnych, zatem za stan budynku, jego utrzymanie, ewentualne remonty odpowiada wyłącznie właściciel. Wszelkie działania związane z nieruchomością zależą wyłącznie od jego woli – zaznacza Gabriela Kuc-Stefaniuk, rzecznik prasowy bialskiego magistratu. Dodaje, że w grudniu 2021 r. do urzędu wpłynęła ocena działającego z upoważnienia Lubelskiego Konserwatora Zabytków kierownika delegatury w Białej Podlaskiej nie tylko o złym stanie technicznym budynku, ale także o utracie przez niego wartości zabytkowej w konsekwencji utraty cech stylowych wskutek jego przekształceń. – Zły stan techniczny nieruchomości (nieużytkowanej wówczas już od ośmiu lat) spowodował objęcie jej w 2022 r. postępowaniem Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego Miasta Biała Podlaska. W toku postępowania stwierdził on nie tylko, że jej użytkowanie jest niemożliwe, ale również, iż zły stan elementów konstrukcyjnych obiektu istotnie zagraża bezpieczeństwu i zdrowiu – tłumaczy.

W związku z nieodpowiednim stanem technicznym wydano decyzję nakazującą właścicielom rozbiórkę budynku w terminie od 15 stycznia do 31 marca 2023 r.

 

Pozostanie ślad

Chociaż los budynku jest przesądzony, M. Serafinowicz dostrzega pozytywny aspekt poruszenia problemu. – Społeczeństwo ciepło odpowiedziało na mój apel – zauważa M. Serafinowicz. – Powstała petycja w internecie, którą podpisało prawie 600 osób. Wiele osób zainteresowanych historią rodziny, naszych często wspólnych korzeni pisało do mnie z zainteresowaniem, prosząc o więcej informacji. Nie chcę tkwić na straży cmentarzyska pamięci i bezrefleksyjnie blokować rozwój miasta. Chciałbym tylko, by rozwój wiązał się z poszanowaniem tego, co wartościowe kulturowo, co jest elementem naszej wspólnej tożsamości. Ten dom stanowi ewenement nie dlatego, że jest stary, ale dlatego, że to ostatni taki dom w Białej. Jest śladem historii, jednym z najstarszych w mieście w ogóle, pochodzi z czasów, w których świat zwykłych ludzi i wielkiej polityki wyglądał zupełnie inaczej. Jest pomnikiem, łącznikiem i świadectwem pewnego rodzaju dziejowej kontynuacji. Przetrwał do naszych czasów tylko dlatego, że nikomu nie opłacało się go wcześniej rozebrać i miał szczęście, że nie zgorzał…

Pan Michał zauważa, że próby zwrócenia uwagi na rozbiórkę pozostaną w archiwach i za kilkadziesiąt, kilkaset lat będzie o tym domu wiadomo coś więcej, niż gdyby odszedł w smugę cienia po cichu. – Dziś, kiedy wiadomo już, że wszystko prawdopodobnie i tak skończy się rozbiórką, staramy się jedynie zachować pamięć. Szanse na scenariusz, w którym gmina kupuje nieruchomość, po czym inwestuje kilkaset tysięcy złotych na urządzenie w niej placówki kulturalnej, w warunkach wschodnioeuropejskich są bliskie zeru – zaznacza.

JAG