Region
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Prawdy nie da się utopić

- Ostatnie dni gehenny ks. Jerzego Popiełuszki układają się niczym stacje Męki Pańskiej. Narasta napięcie i zagrożenie związane z finalizowaniem operacji MSW względem niego. Ksiądz przechodzi kolejne stadia swojej ostatniej drogi zakończonej męczeńską śmiercią - mówił podczas otwarcia wystawy w ryckim kościele prokurator Andrzej Witkowski, prowadzący w latach 1990-91 i 2001-4 śledztwo w sprawie zabójstwa kapelana „Solidarności”.

4 listopada kościół pw. Najświętszego Zbawiciela w Rykach wypełnił się po brzegi. Wieść o otwarciu wystawy fotograficznej „Ostatnia droga ks. Jerzego Popiełuszki” była magnesem, który przyciągnął starszych oraz młodzież. Ci pierwsi znali przebieg wydarzeń z przekazów medialnych, ale nie do końca wierzyli w prawdziwość zapewnień wówczas rządzących i „sprawiedliwości” opartej na wersji esbeckiej. Dla młodzieży była to kolejna lekcja historii, ale tej prawdziwej i dramatycznej.

Uroczystość otwarcia wystawy rozpoczęła się odśpiewaniem pieśni „Ojczyzno ma” i modlitwą o beatyfikację ks. Jerzego. W ciszy i skupieniu zebrani wysłuchali wykładu prokuratora Witkowskiego, który od lat dąży, by sprawa zabójstwa ks. Jerzego trafiła na salę sądową.

„Nieudany rzut kamieniem”

Pierwszy nieudany zamach na kapelana „Solidarności” odbył się 13 października 1984 r. Był to tzw. nieudany rzut kamieniem Piotrowskiego, kiedy ks. Popiełuszko wracał samochodem z Gdańska z Sewerynem Jaworskim i Waldemarem Chrostowskim. 6 dni później, po odprawieniu nabożeństwa różańcowego w Bydgoszczy, ksiądz udał się w drogę powrotną do Warszawy. W miejscowości Górsk został zmuszony przez oprawców do opuszczenia samochodu. Był bity i znieważany. Dalszy bieg wydarzeń opiera się jedynie na wyjaśnieniach „skruszonych” funkcjonariuszy SB, instruowanych podczas przerw w procesie toruńskim, o czym mają zeznawać. Według prokuratora Witkowskiego, który prowadził dochodzenie w sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki, przebieg wydarzeń był inny od tamtych „ustaleń”.

Powróćmy do Górska. Sprowadzony na miejsce zabójstwa księdza milicyjny pies tropiący zwęszył siedzisko przedniego fotela pasażera, na którym znajdował się ksiądz. Następnie zwierzę 3- lub 4-krotnie doprowadziło dokładnie do tego samego miejsca na środku drogi, które oddalone było około 200 m od samochodu, gdzie zgubiło trop. Wynika z tego, że tam ksiądz został prawdopodobnie umieszczony w innym pojeździe.

– Nie jest prawdą, że Waldemar Chrostowski wyskoczył z samochodu sprawców uprowadzenia w miejscowości Przysiek w sposób, jaki przyjął to sąd w Toruniu – mówi Witkowski. – Zeznał on, że w momencie desperackiego kroku został złapany za tylną połę marynarki, która przez to została wyrwana. Tymczasem w toku śledztwa ponad wszelką wątpliwość udowodniono, że ubytek w materiale marynarki został spowodowany wycięciem ostrym narzędziem, którym mogła być żyletka lub ostry nóż. Tak spreparowane kłamstwo miało stanowić szczegół czyniący ten fragment mistyfikacji jeszcze bardziej wiarygodnym. Inna esbecka teoria burzy logiczny tok rozumowania. Według niej, przed restauracją „Kosmos” w Toruniu ks. Jerzy miał uciec sprawcom z bagażnika fiata i wołać o pomoc. Zaledwie około 600 m od tego miejsca, po drugiej stronie Wisły, funkcjonariusz WUSW w Toruniu podczas tzw. akcji poszukiwawczej 25 października znalazł różaniec najprawdopodobniej należący do księdza. Znajdował się on w aktach operacyjnych WUSW – dodaje prokurator.

Zwłoki dwukrotnie topione

Ciało ks. Popiełuszki wydobyto z Wisły po raz pierwszy 26 października. Ówczesny prokurator wojewódzki w Toruniu, po otrzymaniu stosownej informacji, skierował na tamę we Włocławku podległego sobie prokuratora celem osobistego przeprowadzenia oględzin zwłok oraz nadzorowania czynności na miejscu. Po przybyciu na miejsce prokurator stwierdził, że wydobytych z nurtów rzeki zwłok po prostu nie ma. Jak zeznał ówczesny prokurator wojewódzki, po wydobyciu z Wisły poddano je pierwszej sekcji. – Należy postawić następującą hipotezę: po wrzuceniu zwłok do Wisły 25 października, dla przyjęcia wersji, że znalazły się w rzece 6 dni wcześniej, czyli 19 października, należało spowodować, aby ich obraz sekcyjny stał się odpowiedni dla danego okresu. Było to niemożliwe po zaleganiu zwłok w wodzie przez około 12 godz., więc musiały powrócić w nurty na kilka dni – relacjonje prokurator.

Czy ślady prowadzą do KGB?

– W ówczesnej rzeczywistości PRL jako państwa satelity służby sowieckie infiltrowały wszystkie dziedziny życia – mówi Witkowski. – Nic więc dziwnego, że towarzysze sowieccy szczególną troską otaczali resort spraw wewnętrznych i z pewnością wiedzieli o jego najważniejszych operacjach. To jednak nie od razu oznacza ich udziału w wykonawstwie. We wrześniu 1984 r. w centralnej prasie sowieckiej wydrukowano materiał o organizacji antykomunistycznej w kościele św. Stanisława Kostki. Tezy zawarte w publikacji zostały dokładnie powtórzone w „Pro memoria” skierowanym do Episkopatu Polski przez Urząd do spraw Wyznań, w którym stwierdzono m.in.: „Ksiądz Popiełuszko w czasie Mszy św. za ojczyznę w dniu 26. 08. 1984 r. ujawnił powstanie nielegalnej, sprzecznej z prawem PRL i prawem kanonicznym kontrrewolucyjnej organizacji duchownych i świeckich o ogólnokrajowym zasięgu. Duchownym i świeckim należącym do tej organizacji udostępnia się obiekty sakralne do działalności antypaństwowej podważającej zasady ustrojowe PRL”. To był ostateczny sygnał, że z „rozwiązaniem problemu ks. Popiełuszki” nie można dłużej zwlekać… – dodaje prokurator.

Wystawę w Rykach zorganizowała parafia Najświętszego Zbawiciela, Prawicowy Ruch Samorządowy Powiatu Ryckiego oraz poseł na Sejm RP Jarosław Żaczek. Będzie ona czynna do 16 listopada, a następnie odwiedzi  Dęblin, Stężycę, Puławy, Łuków i inne, mniejsze ośrodki.

Waldemar Jaroń