W ubiegłym roku byłem chyba grzeczny. Po tym, jak napisałem list
do świętego od prezentów, pod choinką znalazłem wymarzony głośnik
bluetooth z radiem.
Co więcej, jacyś chińscy spece wmontowali jeszcze w tę niewielką tubę mega wydajną latarkę, która - jak można przeczytać w załączonej instrukcji - jest w stanie rzucać snop światła na odległość do 500 m nawet przez 12 godzin. Do dziś jednak nie odpaliłem tego ustrojstwa, gdyż boję się, by nie stało się z nim to, co z „głośnikiem”, jaki od przyjaciół Ukraińców dostał w prezencie pierwszy polski policjant. Najbardziej obawiam się owej mającej „wylatywać” na pół kilometra wiązki światła. Mam pietra, by ten silny strumień nie wymknął się nagle spod kontroli i nie zrobił mi jakiegoś psikusa albo, nie daj Boże, krzywdy.
Co więcej, jacyś chińscy spece wmontowali jeszcze w tę niewielką tubę mega wydajną latarkę, która - jak można przeczytać w załączonej instrukcji - jest w stanie rzucać snop światła na odległość do 500 m nawet przez 12 godzin. Do dziś jednak nie odpaliłem tego ustrojstwa, gdyż boję się, by nie stało się z nim to, co z „głośnikiem”, jaki od przyjaciół Ukraińców dostał w prezencie pierwszy polski policjant. Najbardziej obawiam się owej mającej „wylatywać” na pół kilometra wiązki światła. Mam pietra, by ten silny strumień nie wymknął się nagle spod kontroli i nie zrobił mi jakiegoś psikusa albo, nie daj Boże, krzywdy.