Reakcja na watykański dokument zakazujący ceremonialnego
błogosławienia związków homoseksualnych w świątyniach katolickich
była do przewidzenia. Zadziwienie niektórych katolickich komentatorów
nad tymi zachowaniami, zarówno wśród świeckich, jak i pośród
duchownych nawet na najwyższych szczeblach, może stanowić tylko i
wyłącznie wskaźnik ich oderwania od rzeczywistości i bujanie w
oparach własnych marzeń i snów.
Natomiast biadolenie i utyskiwanie nad tymiż reakcjami to tylko i wyłącznie objaw całkowitej bezbronności i rozbrojenia intelektualnego tzw. elit katolickich żurnalistów. Schizma w łonie Kościoła nie tyle staje się faktem, ile po prostu ostatecznie się domyka. Biadolenie nad tym nic już nie przyniesie i nie da żadnego efektu, a szczególnie nie przyczyni się do utrzymania jakiegoś status quo zapewniającego możliwość życia z przymkniętymi oczami i w udawaniu, że nic się nie stało. Nie znajdujemy się bowiem w wirze dopuszczalnych debat i różnicy zdań, w którym chodzi o odkrycie prawdy, ale w finalnym punkcie przewartościowań w łonie Kościoła i zapewne na początku koniecznego nowego otwarcia. Coming outy nieortodoksyjności i sprzeciwu wobec utrwalonego nauczania Kościoła nie są już dzisiaj elementem wojny podjazdowej i poszukiwania przyczółków stanowiących punkt wyjścia dla kolejnych podskórnych ataków i inwazji.
Natomiast biadolenie i utyskiwanie nad tymiż reakcjami to tylko i wyłącznie objaw całkowitej bezbronności i rozbrojenia intelektualnego tzw. elit katolickich żurnalistów. Schizma w łonie Kościoła nie tyle staje się faktem, ile po prostu ostatecznie się domyka. Biadolenie nad tym nic już nie przyniesie i nie da żadnego efektu, a szczególnie nie przyczyni się do utrzymania jakiegoś status quo zapewniającego możliwość życia z przymkniętymi oczami i w udawaniu, że nic się nie stało. Nie znajdujemy się bowiem w wirze dopuszczalnych debat i różnicy zdań, w którym chodzi o odkrycie prawdy, ale w finalnym punkcie przewartościowań w łonie Kościoła i zapewne na początku koniecznego nowego otwarcia. Coming outy nieortodoksyjności i sprzeciwu wobec utrwalonego nauczania Kościoła nie są już dzisiaj elementem wojny podjazdowej i poszukiwania przyczółków stanowiących punkt wyjścia dla kolejnych podskórnych ataków i inwazji.