Nie potrafię malować pod dyktando, na zamówienie. Trzymam się z dala od mód, które nie pozwalają artystom szukać inspiracji w sercu.
Od początku tworzę, co mi w duszy gra i tej zasadzie jestem wierna - mówi siedlecka malarka Barbara Rękawek. Była ze mnie taka dziwna dziewczynka. Zadumana, zapatrzona w niebo, kwiaty. Mama mówiła: „Moja corcia to takie Boże dziecko. Może będzie zakonnicą?” - słyszałam czasami rozmowy dorosłych. A ja zostałam malarką - śmieje się, opowiadając, jaki był ten początek drogi do sztalug, przy których pewnie stanęła, mając 15 lat. Pierwsze dwa „oleje”, oprawione w złotą i srebrną ramę, są wymownym dowodem, że natura inspirowała ją od zawsze.
Od początku tworzę, co mi w duszy gra i tej zasadzie jestem wierna - mówi siedlecka malarka Barbara Rękawek. Była ze mnie taka dziwna dziewczynka. Zadumana, zapatrzona w niebo, kwiaty. Mama mówiła: „Moja corcia to takie Boże dziecko. Może będzie zakonnicą?” - słyszałam czasami rozmowy dorosłych. A ja zostałam malarką - śmieje się, opowiadając, jaki był ten początek drogi do sztalug, przy których pewnie stanęła, mając 15 lat. Pierwsze dwa „oleje”, oprawione w złotą i srebrną ramę, są wymownym dowodem, że natura inspirowała ją od zawsze.