Diecezja
29/2019 (1252) 2019-07-17
W trakcie remontu kaplicy zamkowej znajdującej się w parku Radziwiłłowskim natrafiono na miejsce, w którym przez kilkadziesiąt lat spoczywały doczesne szczątki św. Jozafata Kuncewicza.

Dla znawców historii Białej Podlaskiej nie była to niespodzianka. O tym, że relikwie przechowywano w kaplicy, wiadomo było od lat. - Kiedy zdjęto historyczną, ceglaną posadzkę, w samym centrum ukazała się prostokątna jama. Oczywiście nie było w niej żadnych szczątków, bo relikwie Jozafata przebywały tam tymczasowo. Została zasypana piaskiem. Warstwę wokół grobowego wkopu datuję na czasy powstania kaplicy. Znaleźliśmy w niej kilka monet i fragmenty ceramiki, które trzeba poddać oczyszczeniu. Widząc jamę, nie miałem wątpliwości, że właśnie tam spoczywał biskup męczennik J. Kuncewicz. Jego ciało prawdopodobnie przechowywane było w metalowej trumnie - mówi Mieczysław Bienia, archeolog, prowadzący badania na terenie parku Radziwiłłowskiego.
29/2019 (1252) 2019-07-17
Odszedł w dzień wspomnienia św. Rity, którą przyjął jako patronkę swojego cierpienia. 22 lipca minie miesiąc od śmierci dziekana dekanatu ryckiego ks. kan. Krzysztofa Czyrki.

Nikt się nie spodziewał, że podstępna choroba może w krótkim czasie zniszczyć tak energicznego człowieka. Miał swoje plany i zamierzenia, ale białaczka okazała się silniejsza. Przedwczesny zgon księdza kanonika zaskoczył wielu jego przyjaciół i okrył żałobą rycką wspólnotę. Dzień pogrzebu zgromadził blisko 200 kapłanów z różnych stron Polski, a nawet z zagranicy. Dziś pamięć o pasterzu, który spędził w Rykach ostatnie dziesięć lat życia, wciąż nie znika, o czym świadczą emocjonalne wspomnienia jego współpracowników i znajomych.
29/2019 (1252) 2019-07-17
Spotkanie z dawno niewidzianą znajomą przebiegało spokojnie i wedle niekoniecznie założonego z góry, ale przewidywalnego scenariusza. Zatem od zwyczajowego wzajemnego się skomplementowania gładko przeszłyśmy do relacji z przeżytych bez kontaktu lat, opowieści o mężach, pochwalenia się dziećmi, obgadania znajomych.

Jak już to przepracowałyśmy, zeszło na miejsce, które wybrałyśmy na rozmowę. Skonstatowałyśmy, że niebrzydkie, niedrogie i z całkiem niekiepskim jedzeniem. I to był początek końca spokoju naszego spotkania. Znajoma bowiem przypomniała sobie, że gdzieś przeczytała o tym, jak to jakaś influencerka zagadała w sieci do restauracji w wakacyjnym mieście, że jak ta jej obiad, to ona jej zdjęcie na swoim profilu czy jak tam się to nazywa.
29/2019 (1252) 2019-07-17
Koniec z przedmiotowym traktowaniem kobiet! W zamian feministyczne wątki! Poprawność polityczna dotarła na plan filmowy przygód o najsłynniejszym szpiegu wszechczasów. W najnowszej odsłonie agentem Jej Królewskiej Mości ma okazać się... kobieta.

Nie oznacza to jednak, że James Bond zmieni płeć (przynajmniej na razie). Będzie nadal występował w filmie, gdzie w jego postać wcieli się po raz piąty Daniel Craig. Jednak tym razem brytyjski superszpieg pokaże się w nieco innej roli - emerytowanego agenta korzystającego z uroków życia na Jamajce. Bohaterka grana przez czarnoskórą aktorkę Lashanę Lynch przejmie nie tylko jego obowiązki, ale także pseudonim 007. Bond, jak to ma w zwyczaju, spróbuje swoich sztuczek, by uwieść nową agentkę, jednak ta będzie (przynajmniej na początku) bardzo się opierała.
29/2019 (1252) 2019-07-17
Dwa lata temu ustanowiono Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej. Nie po to, by wciąż rozdzierać szaty, ale pamiętać. Bo każda okazja jest dobra, żeby przypomnieć o tych, którzy oddali swe życie za naszą wolność.

Czas płynie nieubłaganie. Dziś wiele osób nie pamięta i nie myśli o tamtych wojennych czasach. Stąd pomysł na wprowadzenie nowego święta państwowego, które obchodzone jest 12 lipca. „Dzień ten został ustanowiony w hołdzie mieszkańcom polskich wsi za ich patriotyczną postawę w czasie II wojny światowej - za pomoc udzielaną uciekinierom, osobom ukrywającym się przed prześladowaniami i wysiedlanym, walkę w oddziałach partyzanckich, za żywienie mieszkańców miast i żołnierzy podziemnego państwa polskiego oraz z szacunkiem dla ogromu ofiar poniesionych przez mieszkańców wsi - rozstrzeliwanych, wyrzucanych z domostw, pozbawianych dobytku, wywożonych do sowieckich łagrów i niemieckich obozów koncentracyjnych oraz na przymusowe roboty” - napisano w uzasadnieniu.
29/2019 (1252) 2019-07-17
W swojej najnowszej książce spogląda Pan na ludobójstwo na Wołyniu z nowej perspektywy: nie ofiar, ale katów. Tymczasem w powszechnej świadomości Polaków oprawcy z Wołynia nie posiadają twarzy… Dlaczego postanowił Pan ich wskazać? - Jeżeli z imienia i nazwiska znane są ofiary, chociaż nie wszystkie udało się ustalić, to powinny też być znane nazwiska zarówno tych, którzy rozprzestrzeniali złowrogą ideologię, która leżała u podstaw mordu, jak np. Mikołaj Łebed, czy tych, którzy dokonywali zbrodni, jak „Enej” - mówi Marek A. Koprowski, pisarz, historyk, autor książki „Kaci Wołynia. Najkrwawsi ludobójcy Polaków”.

- Robili to w sposób straszliwy, niemieszczący się w kategoriach cywilizowanych wojen, który zasługuje na najwyższe potępienie - dodaje.
29/2019 (1252) 2019-07-17
W połowie czerwca w Pałacu Prezydenckim w Warszawie odbyła się uroczystość wręczenia not identyfikacyjnych rodzinom ofiar totalitaryzmu. Wśród bohaterów z bezimiennych grobów był pochodzący z Kąkolewnicy Jan Grudziński „Płomień” - żołnierz AK i WiN.

- Uroczystość wręczenia not identyfikacyjnych to wyjątkowy moment w pracy naszego biura. To zwieńczenie szeregu działań historyków, archeologów, logistyków i genetyków, którzy każdego dnia podejmują wysiłek, aby odnaleźć, a następnie zidentyfikować tych, którzy przed laty zostali pochowani w bezimiennych mogiłach i skazani na zapomnienie oraz pogardę. Dziś, kiedy możemy w tak wyjątkowym miejscu, przy udziale władz państwowych, wręczyć rodzinom dokument potwierdzający tożsamość ich bliskich, czujemy, że nasza praca ma szczególny sens - mówił w Pałacu Prezydenckim prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, kierujący pracami Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN.
29/2019 (1252) 2019-07-17
Miesiąc temu świętował Ojciec jubileusz 40-lecia święceń zakonnych. Nie mogę nie zapytać o początek tej drogi… - Tak jak w rolnictwie ziarno rzucone w ziemię rozwija się, dojrzewa, wydaje owoc, tak każde powołanie rodzi się od najmłodszych lat. We mnie zrodziło się dosyć wcześniej, bo wychowywałem się w rodzinie religijnej, praktykującej nie od święta, a na co dzień. Babcia i mama należały do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, a dziadek był przełożonym tercjarskiej wspólnoty - mówi o. Marian Świerczek z Zakonu Ojców Kamilianów posługujący w Lourdes.

- W czasie nauki szkolnej jako ministrant byłem zawsze blisko ołtarza. Powołanie nie przyszło więc w moim przypadku nagle - uzasadnia.
29/2019 (1252) 2019-07-17
Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam - zapewnia Pan przez proroka Izajasza (41,14). On zawsze nad nami czuwa. U Niego nie ma przypadków. Ileż razy zdarzało się nam podsumowywać zaskakującą sytuację słowami: zbieg okoliczności, traf, fuks. Czasem nie widzimy albo nie chcemy zauważyć, że za tym stoi sam Bóg. On naprawdę reaguje w naszych małych i wielkich sprawach.

Jemu zależy! Na nas - słabych, bezradnych, czasem trochę zarozumiałych czy zbyt pewnych siebie. On reaguje na każdą naszą prośbę i wołanie. Przychodzi z łaską nawet wtedy, gdy nie prosimy. Jest w małych ludzkich gestach życzliwości i miłości, sam rozwiązuje sprawy, które dla nas są zbyt poplątane. Czasem łapie za słówka.
29/2019 (1252) 2019-07-17
W sobotę 13 lipca br. w Longwy w północno-wschodniej Francji odbył się pogrzeb Vincenta Lamberta. Francuz miał 42 lata. 11 lat temu uczestniczył w poważnym wypadku drogowym, uszkodzenia były na tyle poważne, że od 2008 r. nie opuścił szpitala, trwając w stanie tzw. minimalnej świadomości. Żył tylko dlatego, że specjalistyczna aparatura dostarczała mu pożywienia i wody.

2 lipca lekarze (i część rodziny) uznali, że nie należy przedłużać jego egzystencji. Francuski wymiar sprawiedliwości wydał zgodę na odłączenie urządzeń medycznych. Vincent zmarł 11 lipca, dziewięć dni po tym, jak zaprzestano mu podawania pokarmów i płynów. Wydarzenie, jak też okoliczności śmierci doczekały się mnóstwa komentarzy, niejednokrotnie diametralnie różnych w swojej wymowie. Głos zabrał nawet papież Franciszek: „Niech Bóg Ojciec przyjmie w swe objęcia Vicenta Lamberta. Nie budujmy cywilizacji, w której eliminowane są osoby, których życie nie wydaje się nam dość godne, by dalej mogły żyć [...] Każde życie ma wartość, zawsze”.