W kolejnym mieście naszego kraju odbył się tzw. marsz równości.
Przyznam się, że zaskoczony jestem niekonsekwencją jego
organizatorów.
Skoro bowiem o równość chodziło w tymże przemarszu, to należało zadbać o szczegóły, gdyż w nich ponoć tkwi diabeł. A tymczasem mieliśmy do czynienia z ludźmi o różnym wzroście, wadze, kolorze oczu, odcieniach włosów, ubranych w różnoraki sposób etc. I gdzież ta równość? W tym wymiarze mamy do czynienia z afirmacją całkowitej nierówności, wręcz można powiedzieć - z promocją nierówności. To oczywiście sarkazm, bo inaczej odnieść się do tego nie można. Parada przebierańców, przypominająca jako żywo przemarsze trup wędrownych aktorów rodem ze średniowiecza (znowu zonk!), za równość poczytuje sobie jeno możliwość prezentowania najbardziej wyuzdanych i najbardziej złośliwych form wyrażania tego, co we własnym mniemaniu nazywają myśleniem. A skoro w baśniowy sposób ludzkość już od dawna oddawała własne lęki i marzenia, również i uczestnicy tychże marszów postanowili widać iść takim właśnie krokiem.
Skoro bowiem o równość chodziło w tymże przemarszu, to należało zadbać o szczegóły, gdyż w nich ponoć tkwi diabeł. A tymczasem mieliśmy do czynienia z ludźmi o różnym wzroście, wadze, kolorze oczu, odcieniach włosów, ubranych w różnoraki sposób etc. I gdzież ta równość? W tym wymiarze mamy do czynienia z afirmacją całkowitej nierówności, wręcz można powiedzieć - z promocją nierówności. To oczywiście sarkazm, bo inaczej odnieść się do tego nie można. Parada przebierańców, przypominająca jako żywo przemarsze trup wędrownych aktorów rodem ze średniowiecza (znowu zonk!), za równość poczytuje sobie jeno możliwość prezentowania najbardziej wyuzdanych i najbardziej złośliwych form wyrażania tego, co we własnym mniemaniu nazywają myśleniem. A skoro w baśniowy sposób ludzkość już od dawna oddawała własne lęki i marzenia, również i uczestnicy tychże marszów postanowili widać iść takim właśnie krokiem.