1 września odbędą się miejskie obchody 82 rocznicy agresji niemieckiej
na Polskę. O 9.00 w kościele pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika
rozpocznie się Msza św. w intencji ofiar II wojny światowej.
Nieuchronnie zbliża się początek nowego roku szkolnego. Zapewne wielu
z
nas przypomina sobie przy tej okazji, jak wyglądał jego pierwszy dzień
w szkole, jak trafili w objęcia systemu oświaty.
II Radzyński Jarmark Sztuki i Rękodzieła „Kozirynek 2021”, który
odbył się w sobotę 21 sierpnia, po raz kolejny okazał się sukcesem.
Impreza przyciągnęła nie tylko mieszkańców miasta i powiatu, ale i
województwa.
Tego dnia ul. Ostrowiecka zamieniała się w deptak. Stanęły na niej stragany prezentujące artystów, rzemieślników i rękodzielników, a także oferujące produkty lokalne, m.in. wędliny, chleby, sery, miody. Ponadto odbyły się warsztaty i pokazy artystyczne, m.in. kowalskie, rzeźbiarskie, ceramiczne, mydlarskie i wikliniarskie. - Celem imprezy było przybliżenie kultury tradycyjnej, zainteresowanie mieszkańców i przyjezdnych turystów dziedzictwem kulturowym naszego regionu, przekazywanie z pokolenia na pokolenie istotnych treści kultury, jak obyczaje, poglądy, wierzenia, sposoby myślenia i zachowania, normy społeczne, a także promowanie regionu ze szczególnym naciskiem na prezentację bogatego dorobku dziedzictwa kulturowego - powiedział Robert Mazurek, dyrektor ROK i pomysłodawca jarmarku. Ponadto organizatorzy kultywowali amatorską twórczość artystyczną. Impreza była też okazją do wspólnego spędzenia czasu wolnego oraz integracji mieszkańców powiatu radzyńskiego.
Tego dnia ul. Ostrowiecka zamieniała się w deptak. Stanęły na niej stragany prezentujące artystów, rzemieślników i rękodzielników, a także oferujące produkty lokalne, m.in. wędliny, chleby, sery, miody. Ponadto odbyły się warsztaty i pokazy artystyczne, m.in. kowalskie, rzeźbiarskie, ceramiczne, mydlarskie i wikliniarskie. - Celem imprezy było przybliżenie kultury tradycyjnej, zainteresowanie mieszkańców i przyjezdnych turystów dziedzictwem kulturowym naszego regionu, przekazywanie z pokolenia na pokolenie istotnych treści kultury, jak obyczaje, poglądy, wierzenia, sposoby myślenia i zachowania, normy społeczne, a także promowanie regionu ze szczególnym naciskiem na prezentację bogatego dorobku dziedzictwa kulturowego - powiedział Robert Mazurek, dyrektor ROK i pomysłodawca jarmarku. Ponadto organizatorzy kultywowali amatorską twórczość artystyczną. Impreza była też okazją do wspólnego spędzenia czasu wolnego oraz integracji mieszkańców powiatu radzyńskiego.
W niedzielę 22 sierpnia w parafii św. Wojciecha w Górkach odbyły
się uroczystości odpustowe ku czci św. Bernarda z Clairvaux połączone
ze 150-leciem powstania cmentarza.
W 2017 r. parafia św. Wojciecha obchodziła 500 rocznicę budowy murowanego kościoła. W tym roku przyszedł czas na nieco skromniejszy, lecz również ważny jubileusz - 150-lecie powstania obecnego cmentarza parafialnego. O 11.00 wyruszyła z kościoła na cmentarz procesja różańcowa. Sumie odpustowej o 12.00 odprawionej przed kaplicą przewodniczył i słowo Boże wygłosił ks. prałat Bernard Błoński, dyrektor Archiwum Diecezjalnego w Siedlcach. W trakcie uroczystości został poświęcony wizerunek patrona kaplicy cmentarnej św. Bernarda namalowany przez parafiankę Małgorzatę Marczuk, a ufundowany przez miejscowe Bractwo Różańcowe. Odpust ku czci św. Bernarda po raz pierwszy obchodzono uroczyście w Górkach 24 sierpnia 1980 r. za sprawą ówczesnego proboszcza ks. Zdzisława Borkowskiego. Na stałe wpisał się on już w życie parafii. Liczna obecność kapłanów, parafian i zaproszonych gości podczas tegorocznej uroczystości świadczy o pamięci o zmarłych i kulcie, jakim otaczany jest tutaj ich patron. Wizerunek św. Bernarda - zgodnie z planami - będzie odtąd przy okazji odpustu wystawiany na zewnątrz kaplicy.
W 2017 r. parafia św. Wojciecha obchodziła 500 rocznicę budowy murowanego kościoła. W tym roku przyszedł czas na nieco skromniejszy, lecz również ważny jubileusz - 150-lecie powstania obecnego cmentarza parafialnego. O 11.00 wyruszyła z kościoła na cmentarz procesja różańcowa. Sumie odpustowej o 12.00 odprawionej przed kaplicą przewodniczył i słowo Boże wygłosił ks. prałat Bernard Błoński, dyrektor Archiwum Diecezjalnego w Siedlcach. W trakcie uroczystości został poświęcony wizerunek patrona kaplicy cmentarnej św. Bernarda namalowany przez parafiankę Małgorzatę Marczuk, a ufundowany przez miejscowe Bractwo Różańcowe. Odpust ku czci św. Bernarda po raz pierwszy obchodzono uroczyście w Górkach 24 sierpnia 1980 r. za sprawą ówczesnego proboszcza ks. Zdzisława Borkowskiego. Na stałe wpisał się on już w życie parafii. Liczna obecność kapłanów, parafian i zaproszonych gości podczas tegorocznej uroczystości świadczy o pamięci o zmarłych i kulcie, jakim otaczany jest tutaj ich patron. Wizerunek św. Bernarda - zgodnie z planami - będzie odtąd przy okazji odpustu wystawiany na zewnątrz kaplicy.
Pod hasłem „Duchowe dziedzictwo Błogosławionych Męczenników z
Pratulina. Obrządek bizantyjsko-słowiański w Kościele katolickim” w
dniach 13-14 września będzie miało miejsce w naszej diecezji
Międzynarodowe Sympozjum Liturgiczne.
Idea sympozjum zrodziła się w toku przygotowań diecezji siedleckiej do obchodów 25 rocznicy beatyfikacji Męczenników z Pratulina przypadającej dokładnie 6 października br. - Nasi bł. Męczennicy Podlascy byli unitami, tzn. chrześcijanami tradycji wschodniej, którzy poprzez Unię Brzeską zostali włączeni do Kościoła katolickiego. Na terenie diecezji siedleckiej, w Kostomłotach nad Bugiem, do dzisiaj istnieje jedyna w Polsce katolicka parafia obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, nawiązująca do idei Unii Brzeskiej. Współcześnie nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z tego, skąd się wzięła, z jakich korzeni wyrasta, jakie jest jej dziedzictwo duchowe - mówi ks. dr Łukasz Celiński, pomysłodawca sympozjum. Jak zaznacza, wydarzenie wpisujące się w diecezjalną rocznicę jest okazją do odkrycia na nowo bogactwa tradycji Kościoła w naszej diecezji. Zastanawiając się nad doborem prelegentów, ks. Ł. Celiński zwrócił się z prośbą o udział do naukowców zajmujących się badaniami nad różnymi tradycjami liturgicznymi, związanych z Rzymem, a szczególnie z Papieskim Instytutem Wschodnim.
Idea sympozjum zrodziła się w toku przygotowań diecezji siedleckiej do obchodów 25 rocznicy beatyfikacji Męczenników z Pratulina przypadającej dokładnie 6 października br. - Nasi bł. Męczennicy Podlascy byli unitami, tzn. chrześcijanami tradycji wschodniej, którzy poprzez Unię Brzeską zostali włączeni do Kościoła katolickiego. Na terenie diecezji siedleckiej, w Kostomłotach nad Bugiem, do dzisiaj istnieje jedyna w Polsce katolicka parafia obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, nawiązująca do idei Unii Brzeskiej. Współcześnie nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z tego, skąd się wzięła, z jakich korzeni wyrasta, jakie jest jej dziedzictwo duchowe - mówi ks. dr Łukasz Celiński, pomysłodawca sympozjum. Jak zaznacza, wydarzenie wpisujące się w diecezjalną rocznicę jest okazją do odkrycia na nowo bogactwa tradycji Kościoła w naszej diecezji. Zastanawiając się nad doborem prelegentów, ks. Ł. Celiński zwrócił się z prośbą o udział do naukowców zajmujących się badaniami nad różnymi tradycjami liturgicznymi, związanych z Rzymem, a szczególnie z Papieskim Instytutem Wschodnim.
Przywracanie pamięci mogiłom to nasz moralny obowiązek nie tylko
wobec tych, którzy w nich spoczywają, ale również wobec przyszłych
pokoleń - podkreślają inicjatorzy renowacji nagrobka ks. Jakóba
Węglewskiego, proboszcza parafii Żabianka, dziekana stężyckiego,
przełożonego księży zaangażowanych w powstanie styczniowe.
Mieszkańcy gminy Ułęż pielęgnują pamięć o ludziach, którzy zapisali się w jej dziejach. Jednym z nich był ks. J. Węglewski. Jego nagrobek znajduje się na cmentarzu parafialnym w Żabiance. Jeszcze do niedawna był w fatalnym stanie, ale dzięki staraniom lokalnego samorządu, fundacji Fontes, która zajmuje się ochroną zabytków oraz dziedzictwa kultury, i środkom Instytutu Pamięci Narodowej udało się wyremontować grób kapłana. - Ks. Węglewski to znacząca postać w naszej historii. Swoją posługą i patriotycznym zaangażowaniem zasłużył na godne miejsce spoczynku - zaznacza wójt Barbara Pawlak. Ks. J. Węglewski urodził się w 1801 r. w Nowym Mieście Lubawskim. Od 1837 r. pełnił funkcję proboszcza parafii w Żabiance, a od 1844 r. także dziekana stężyckiego. Był uczestnikiem zjazdu kłoczewskiego, który szerokim echem odbił się nie tylko na Podlasiu, ale i w kraju. Zgromadzeni na nim księża przyjęli 13 listopada 1862 r. deklarację popierającą działania Komitetu Centralnego Narodowego. Był to tajny organ kierowniczy tzw. obozu czerwonych.
Mieszkańcy gminy Ułęż pielęgnują pamięć o ludziach, którzy zapisali się w jej dziejach. Jednym z nich był ks. J. Węglewski. Jego nagrobek znajduje się na cmentarzu parafialnym w Żabiance. Jeszcze do niedawna był w fatalnym stanie, ale dzięki staraniom lokalnego samorządu, fundacji Fontes, która zajmuje się ochroną zabytków oraz dziedzictwa kultury, i środkom Instytutu Pamięci Narodowej udało się wyremontować grób kapłana. - Ks. Węglewski to znacząca postać w naszej historii. Swoją posługą i patriotycznym zaangażowaniem zasłużył na godne miejsce spoczynku - zaznacza wójt Barbara Pawlak. Ks. J. Węglewski urodził się w 1801 r. w Nowym Mieście Lubawskim. Od 1837 r. pełnił funkcję proboszcza parafii w Żabiance, a od 1844 r. także dziekana stężyckiego. Był uczestnikiem zjazdu kłoczewskiego, który szerokim echem odbił się nie tylko na Podlasiu, ale i w kraju. Zgromadzeni na nim księża przyjęli 13 listopada 1862 r. deklarację popierającą działania Komitetu Centralnego Narodowego. Był to tajny organ kierowniczy tzw. obozu czerwonych.
Syreny alarmowe, apel poległych, salwy honorowe, wystawa
niemieckich fotografii, koncert, pokaz sprzętu wojskowego i grochówka
- taki jest plan obchodów rocznicy bombardowania lotniska w
Małaszewiczach.
1 września, o 5.30, tj. godzinie pierwszego bombardowania lotniska w Małaszewiczach, przy pomniku upamiętniającym poległych żołnierzy wojska polskiego rozlegną się syreny alarmowe. Jak tłumaczy Dorota Szelest, dyrektor Gminnego Centrum Kultury w Kobylanach, uroczystości upamiętniające 82 rocznicę bombardowania lotniska w Małaszewiczach organizowane są w gminie Terespol po raz pierwszy. - Chcemy lokalnie uczcić nasze Westerplatte. Dziś, wjeżdżając na ten teren, wiele osób nie zna jego historii, stąd pomysł, aby przybliżyć to miejsce nie tylko mieszkańcom - zaznacza. - Uroczystość będzie składała się z części oficjalnej przy pomniku upamiętniającym żołnierzy Wojska Polskiego poległych podczas bombardowania przez wojska niemieckie lotniska wojskowego w Małaszewiczach we wrześniu 1939 r. oraz części artystycznej, która odbędzie się przy Dziele Międzyfortowym Kobylany I. Do współpracy zaprosiliśmy III Batalion Zmechanizowany 1 Warszawskiej Brygady Pancernej, którego żołnierze będą pełnili wartę honorową i wykonają salwę honorową, a w drugiej części uroczystości zaprezentują sprzęt wojskowy.
1 września, o 5.30, tj. godzinie pierwszego bombardowania lotniska w Małaszewiczach, przy pomniku upamiętniającym poległych żołnierzy wojska polskiego rozlegną się syreny alarmowe. Jak tłumaczy Dorota Szelest, dyrektor Gminnego Centrum Kultury w Kobylanach, uroczystości upamiętniające 82 rocznicę bombardowania lotniska w Małaszewiczach organizowane są w gminie Terespol po raz pierwszy. - Chcemy lokalnie uczcić nasze Westerplatte. Dziś, wjeżdżając na ten teren, wiele osób nie zna jego historii, stąd pomysł, aby przybliżyć to miejsce nie tylko mieszkańcom - zaznacza. - Uroczystość będzie składała się z części oficjalnej przy pomniku upamiętniającym żołnierzy Wojska Polskiego poległych podczas bombardowania przez wojska niemieckie lotniska wojskowego w Małaszewiczach we wrześniu 1939 r. oraz części artystycznej, która odbędzie się przy Dziele Międzyfortowym Kobylany I. Do współpracy zaprosiliśmy III Batalion Zmechanizowany 1 Warszawskiej Brygady Pancernej, którego żołnierze będą pełnili wartę honorową i wykonają salwę honorową, a w drugiej części uroczystości zaprezentują sprzęt wojskowy.
Pamiętam ze swojej młodości, jak w czasie wypraw w Tatry często
przestrzegali nas zakopiańscy przewodnicy, by uważać na szlaku i nie
przekroczyć granicy państwowej. Pamiętam również polskich
pograniczników koczujących w okolicach szczytu Rysów, aby nikt nawet
nie wpadł na pomysł postawienia części stopy na terytorium ówczesnej
Czechosłowacji.
Ostrożność tamtych czasów pozostała gdzieś we krwi, ponieważ nawet dzisiaj, jadąc samochodem nieopodal Włodawy i widząc stojący prawie na podwórku gospodarczym słupek graniczy, malowany w biało-czerwone pasy, zastanawiam się nad odwagą ludzi zmuszonych do nieustannego życia na granicy nawet we własnej chudobie. Dzisiaj jednak sprawa graniczna rozpala się ponownie za przyczyną domniemanych Afgańczyków w różnej ilości (najpierw 32, a dzisiaj coś około 24 osób), koczujących w pobliżu polskiej granicy. Wydarzenie to, choć niepozorne wobec ilości prób przekroczenia nielegalnego naszych wschodnich granic (coś około 0,04% wszystkich podejmowanych prób), stanowi jednak pole do popisów rodem z cyrku oraz do zadania całkiem poważnych pytań. Jak każde przeżycie graniczne.
Ostrożność tamtych czasów pozostała gdzieś we krwi, ponieważ nawet dzisiaj, jadąc samochodem nieopodal Włodawy i widząc stojący prawie na podwórku gospodarczym słupek graniczy, malowany w biało-czerwone pasy, zastanawiam się nad odwagą ludzi zmuszonych do nieustannego życia na granicy nawet we własnej chudobie. Dzisiaj jednak sprawa graniczna rozpala się ponownie za przyczyną domniemanych Afgańczyków w różnej ilości (najpierw 32, a dzisiaj coś około 24 osób), koczujących w pobliżu polskiej granicy. Wydarzenie to, choć niepozorne wobec ilości prób przekroczenia nielegalnego naszych wschodnich granic (coś około 0,04% wszystkich podejmowanych prób), stanowi jednak pole do popisów rodem z cyrku oraz do zadania całkiem poważnych pytań. Jak każde przeżycie graniczne.
Mógłby to być, zaiste, wielce pocieszny widok. Oto wysportowany
poseł niczym szarak umyka przed strzegącymi granicy żołnierzami.
A próbuje ich zwodzić, a tropy pomylić - jak oni za nim w lewo, to on wtedy w prawo, a kiedy oni w prawo, to on w lewo ucieka. Może mogłaby nawet ta sytuacja roztłumaczyć z egzaltacją wyartykułowany gniew eksopozycjonisty Frasyniuka, który watahą psów pograniczników nazwał… Mogłaby, gdyby to był film - jakieś nowe „Allo, allo” albo „Jak rozpętałem kolejną wojnę światową”. Ale filmem nie jest. Jest za to twardą i wcale niewesołą rzeczywistością. Z nieujawnionym wcześniej w tej sprawie poświęceniem rzucili się na ratunek koczującym na polsko- białoruskiej granicy imigrantom z Bliskiego Wschodu polscy(?) politycy i ich klakierzy o poglądach mocno na lewo od prawa. Bardzo konsekwentnie próbowali a to przekonywać pograniczników o konieczności przepuszczenia imigrantów do Polski, a to przekazać im pomoc humanitarną (chcę wierzyć, że zdjęcie przeznaczonej dla uciekinierów konserwy wieprzowej to tylko głupi żart), a to namawiali funkcjonariuszy do odsłaniania twarzy i legitymowania się.
A próbuje ich zwodzić, a tropy pomylić - jak oni za nim w lewo, to on wtedy w prawo, a kiedy oni w prawo, to on w lewo ucieka. Może mogłaby nawet ta sytuacja roztłumaczyć z egzaltacją wyartykułowany gniew eksopozycjonisty Frasyniuka, który watahą psów pograniczników nazwał… Mogłaby, gdyby to był film - jakieś nowe „Allo, allo” albo „Jak rozpętałem kolejną wojnę światową”. Ale filmem nie jest. Jest za to twardą i wcale niewesołą rzeczywistością. Z nieujawnionym wcześniej w tej sprawie poświęceniem rzucili się na ratunek koczującym na polsko- białoruskiej granicy imigrantom z Bliskiego Wschodu polscy(?) politycy i ich klakierzy o poglądach mocno na lewo od prawa. Bardzo konsekwentnie próbowali a to przekonywać pograniczników o konieczności przepuszczenia imigrantów do Polski, a to przekazać im pomoc humanitarną (chcę wierzyć, że zdjęcie przeznaczonej dla uciekinierów konserwy wieprzowej to tylko głupi żart), a to namawiali funkcjonariuszy do odsłaniania twarzy i legitymowania się.