W niedzielę 6 września w Siedlcach odbędzie się spotkanie, podczas
którego Małgorzata Trzaskalik-Wyrwa opowie o swojej najnowszej
książce i płycie.
Aktualności
1 września rozpocznie się Powszechny Spis Rolny 2020. Kończą się
szkolenia kandydatów na rachmistrzów spisowych, natomiast rolnicy
niepokoją się pytaniami, które mają dotyczyć ich majątku. Główny
Urząd Statystyczny dementuje te informacje.
Powszechne spisy rolne odbywają się co dziesięć lat i dotyczą rolników z wszystkich krajów Unii Europejskiej. Tegorocznego badania nie zatrzymała nawet pandemia koronawirusa, która ma jednak wpływ na sposób przeprowadzenia badania. Przedstawiciele GUS zachęcają rolników, by ci spisali się sami - przez internet lub telefonicznie, tak by nie było konieczności wysyłania do nich rachmistrzów spisowych. Na terenie Mazowsza zamieszkuje najwięcej użytkowników gospodarstw rolnych: ponad 250 tys. na około 1,5 mln ogółem w Polsce. Oznacza to, że co szósty rolnik w Polsce mieszka w województwie mazowieckim. Natomiast na Lubelszczyźnie spisem objętych zostanie ok. 180 tys. gospodarstw. Za jego organizację w regionie odpowiadają urzędy statystyczne. Natomiast w każdej powołano Gminne Biura Spisowe, na czele których stoi prezydent miasta, burmistrz lub wójt. W trakcie spisu będą one pierwszą linią wsparcia rolnika. Każdy użytkownik gospodarstwa rolnego, nawet ten mieszkający w mieście, otrzyma jeszcze przed rozpoczęciem Powszechnego Spisu Rolnego list podpisany przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego.
Powszechne spisy rolne odbywają się co dziesięć lat i dotyczą rolników z wszystkich krajów Unii Europejskiej. Tegorocznego badania nie zatrzymała nawet pandemia koronawirusa, która ma jednak wpływ na sposób przeprowadzenia badania. Przedstawiciele GUS zachęcają rolników, by ci spisali się sami - przez internet lub telefonicznie, tak by nie było konieczności wysyłania do nich rachmistrzów spisowych. Na terenie Mazowsza zamieszkuje najwięcej użytkowników gospodarstw rolnych: ponad 250 tys. na około 1,5 mln ogółem w Polsce. Oznacza to, że co szósty rolnik w Polsce mieszka w województwie mazowieckim. Natomiast na Lubelszczyźnie spisem objętych zostanie ok. 180 tys. gospodarstw. Za jego organizację w regionie odpowiadają urzędy statystyczne. Natomiast w każdej powołano Gminne Biura Spisowe, na czele których stoi prezydent miasta, burmistrz lub wójt. W trakcie spisu będą one pierwszą linią wsparcia rolnika. Każdy użytkownik gospodarstwa rolnego, nawet ten mieszkający w mieście, otrzyma jeszcze przed rozpoczęciem Powszechnego Spisu Rolnego list podpisany przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego.
Na 12 września planowany jest jednodniowy kurs „Świadectwo”, który
wyposaża uczestników w teoretyczne i praktyczne zdolności do
umiejętnego dzielenia się świadectwem swojego nawrócenia.
Uczestników dożynek diecezjalnych gości co roku sanktuarium Matki
Bożej w Woli Gułowskiej. Tegoroczna uroczystość odbędzie się 8
września, w święto Narodzenia NMP.
Po czym poznać hazardzistę? Jak działa mechanizm uzależnienia? I
co oznacza hasło „patologiczny hazard”? - w rozmowie z Lechem
Zakrzewskim, wieloletnim terapeutą, autorem audycji „Boże, użycz
nam pogody ducha” emitowanej na antenie Katolickiego Radia
Podlasie.
Uzależnienie hazardowe wiąże się z utratą kontroli nad własnym zachowaniem. Hazardzista odczuwa nieprzyjemne skutki nałogu, a mimo to nadal gra. Czuje wręcz przymus psychiczny związany z chęcią osiągnięcia uczucia przyjemności. Im częstszy głód, tym też większa tolerancja. Podobny mechanizm obserwujemy w uzależnieniach chemicznych: podczas gdy nastolatek potrzebuje dwóch piw, by zapewnić sobie stan euforii, w wieku 40 lat po dwóch setkach nabiera dopiero chęci na wypicie. Tak samo jest z graniem: jeśli komuś zdarzyło się dwa razy w ciągu roku odwiedzić kasyno bez wcześniejszego planowania wizyty, np. wstąpił „przypadkowo”, przechodząc obok lokalu, można przyjąć, że ma predyspozycje do stania się hazardzistą. Pierwsze objawy, jak słusznie pani zauważyła, są zazwyczaj ignorowane przez najbliższe otoczenie i rodzinę. Kiedy granie ma charakter okazjonalny, nie różni się niczym od społecznie uznanego wzorca korzystania z gier losowych. Innymi słowy: zakup zdrapki czy wzięcie udziału w loterii w ramach rozrywki nie jest traktowane przez osoby postronne w kategoriach zachowań ryzykownych. Ale ziarno nałogu może być już zasiane…
Uzależnienie hazardowe wiąże się z utratą kontroli nad własnym zachowaniem. Hazardzista odczuwa nieprzyjemne skutki nałogu, a mimo to nadal gra. Czuje wręcz przymus psychiczny związany z chęcią osiągnięcia uczucia przyjemności. Im częstszy głód, tym też większa tolerancja. Podobny mechanizm obserwujemy w uzależnieniach chemicznych: podczas gdy nastolatek potrzebuje dwóch piw, by zapewnić sobie stan euforii, w wieku 40 lat po dwóch setkach nabiera dopiero chęci na wypicie. Tak samo jest z graniem: jeśli komuś zdarzyło się dwa razy w ciągu roku odwiedzić kasyno bez wcześniejszego planowania wizyty, np. wstąpił „przypadkowo”, przechodząc obok lokalu, można przyjąć, że ma predyspozycje do stania się hazardzistą. Pierwsze objawy, jak słusznie pani zauważyła, są zazwyczaj ignorowane przez najbliższe otoczenie i rodzinę. Kiedy granie ma charakter okazjonalny, nie różni się niczym od społecznie uznanego wzorca korzystania z gier losowych. Innymi słowy: zakup zdrapki czy wzięcie udziału w loterii w ramach rozrywki nie jest traktowane przez osoby postronne w kategoriach zachowań ryzykownych. Ale ziarno nałogu może być już zasiane…
Rozmowa z o. prof. Narcyzem Klimasem OFM, wykładowcą historii
Kościoła i archiwistą Kustodii Ziemi Świętej, wybitnym autorytetem
w tematyce historii Bożego Grobu.
Od 32 lat pracuję w Ziemi Świętej. Kiedy w 1988 r., jeszcze jako kleryk i student teologii, pierwszy raz szedłem Drogą krzyżową, uświadomiłem sobie, że idę śladami samego Jezusa. Kiedy weszliśmy na Golgotę, przewodnik wskazał miejsce, gdzie można zobaczyć pękniętą skałę z krzyżem, włożyć rękę i jej dotknąć. Zrobiłem to, ale nurtowało mnie pytanie: czy to na pewno tu? Wtedy postanowiłem, że zajmę się tematem Bożego Grobu naukowo. Zaczęło się od pracy magisterskiej, którą obroniłem na uniwersytecie w Jerozolimie, potem był doktorat w Rzymie. Kolejnym impulsem była nominacja na naczelnego archiwistę Kustodii Ziemi Świętej. W czasie porządkowania i katalogowania zasobów archiwalnych dostrzegłem wiele nieznanych dotąd nauce dokumentów. Odkrycie świadectw związanych z historią Grobu Pańskiego spowodowało, że czułem się niejako zmuszony do podjęcia na nowo tej tematyki, czego owocem jest książka pt. „Autentyczność Bożego Grobu w Jerozolimie. Badania historiograficzne, archeologiczno-architektoniczne i udokumentowane w zabytkach (I-X w.)”.
Od 32 lat pracuję w Ziemi Świętej. Kiedy w 1988 r., jeszcze jako kleryk i student teologii, pierwszy raz szedłem Drogą krzyżową, uświadomiłem sobie, że idę śladami samego Jezusa. Kiedy weszliśmy na Golgotę, przewodnik wskazał miejsce, gdzie można zobaczyć pękniętą skałę z krzyżem, włożyć rękę i jej dotknąć. Zrobiłem to, ale nurtowało mnie pytanie: czy to na pewno tu? Wtedy postanowiłem, że zajmę się tematem Bożego Grobu naukowo. Zaczęło się od pracy magisterskiej, którą obroniłem na uniwersytecie w Jerozolimie, potem był doktorat w Rzymie. Kolejnym impulsem była nominacja na naczelnego archiwistę Kustodii Ziemi Świętej. W czasie porządkowania i katalogowania zasobów archiwalnych dostrzegłem wiele nieznanych dotąd nauce dokumentów. Odkrycie świadectw związanych z historią Grobu Pańskiego spowodowało, że czułem się niejako zmuszony do podjęcia na nowo tej tematyki, czego owocem jest książka pt. „Autentyczność Bożego Grobu w Jerozolimie. Badania historiograficzne, archeologiczno-architektoniczne i udokumentowane w zabytkach (I-X w.)”.
Parafia Matki Bożej Różańcowej w Sławatyczach już po raz drugi
gościła figurę św. Michała Archanioła. - Był to owocny czas -
zgodnie podsumowują trzydniowe uroczystości parafianie wraz z
proboszczem ks. Mirosławem Krupskim.
Program nawiedzenia trwającego w dniach 7-9 sierpnia był bardzo bogaty, a zakończył się aktem zawierzenia parafii św. Michałowi Archaniołowi. Dla sławatyckiej parafii peregrynacja figury będącej kopią cudownej figury Michała Archanioła znajdującej się w grocie na włoskim półwyspie Gargano ma szczególny wymiar. Drewnianemu kościołowi, który służył parafii przez ponad 140 lat, zanim w 1919 r. do użytku oddana została murowana świątynia, patronował przez wiele lat św. Michał Archanioł. Nowy kościół, którego budowa rozpoczęła się w 1913 r., nosi wezwanie Matki Bożej Różańcowej. O poprzednim - przypominają obrazy z wizerunkiem Michała Archanioła pokonującego szatana. Jeden z nich stanowi zasłonę znajdującego się w ołtarzu głównym obrazu Maryi. Drugi został odnaleziony i odnowiony stosunkowo niedawno. Jak podkreśla mieszkający w Sławatyczach Janusz Skibiński, pamięć o poprzednim patronie parafii jest żywa m.in. dzięki zwyczajowi odmawiania po każdej Mszy św. popularnej modlitwy - egzorcyzmu rozpoczynającego się od słów „Św. Michale Archaniele, broń nas w walce z mocami ciemności” - wprowadzonemu przez obecnego proboszcza ks. Mirosława Krupskiego.
Program nawiedzenia trwającego w dniach 7-9 sierpnia był bardzo bogaty, a zakończył się aktem zawierzenia parafii św. Michałowi Archaniołowi. Dla sławatyckiej parafii peregrynacja figury będącej kopią cudownej figury Michała Archanioła znajdującej się w grocie na włoskim półwyspie Gargano ma szczególny wymiar. Drewnianemu kościołowi, który służył parafii przez ponad 140 lat, zanim w 1919 r. do użytku oddana została murowana świątynia, patronował przez wiele lat św. Michał Archanioł. Nowy kościół, którego budowa rozpoczęła się w 1913 r., nosi wezwanie Matki Bożej Różańcowej. O poprzednim - przypominają obrazy z wizerunkiem Michała Archanioła pokonującego szatana. Jeden z nich stanowi zasłonę znajdującego się w ołtarzu głównym obrazu Maryi. Drugi został odnaleziony i odnowiony stosunkowo niedawno. Jak podkreśla mieszkający w Sławatyczach Janusz Skibiński, pamięć o poprzednim patronie parafii jest żywa m.in. dzięki zwyczajowi odmawiania po każdej Mszy św. popularnej modlitwy - egzorcyzmu rozpoczynającego się od słów „Św. Michale Archaniele, broń nas w walce z mocami ciemności” - wprowadzonemu przez obecnego proboszcza ks. Mirosława Krupskiego.
Oni udowadniają, że można działać na rzecz mieszkańców, a przy
tym dobrze się bawić i czuć spełnienie. Piątkowy wieczór 21
sierpnia w Krzesku-Królowej Niwie upłynął w sympatycznej
atmosferze, bo i okazja do świętowania była miła.
Pretekstem stały się 15 urodziny organizacji, która znana jest nie tylko w regionie. Stowarzyszenie Ośrodek Kultury i Aktywności Lokalnej w Krzesku działa od 15 lat. I to nie byle jak, bo wciąż prężnie, z nowymi pomysłami i przede wszystkim kolejnymi osobami, którym się chce. To, że za działalnością stowarzyszenia stoją konkretni ludzie i właśnie oni są jego siłą, podkreślano tego wieczoru wielokrotnie. - 15 lat to żadna wielka rocznica - powitał gości Hubert Pasiak, prezes i pomysłodawca SOKiAL. - Jednak ostatnio widzieliśmy się w podobnym gronie pięć lat temu. Uznaliśmy, że warto raz na jakiś czas spotkać się, porozmawiać i po prostu ze sobą pobyć. Bardzo dziękuję, że jesteście dziś z nami - dodał i przedstawił członków stowarzyszenia, dziękując za lata pracy: Danutę Pasiak, Grażynę Nowosielską, Ewę Krypę, Annę Pomikło, Małgorzatę Szczurek, Ewelinę Pędzich-Chyży, Kamilę Śmieciuch, Basię Koczkodaj, Sylwię Golbiak, Sylwię Pasiak, Karinę Remiszewską, Beatę Like, Małgorzatę Golbiak, Ewę Adamus, Maćka Karwowskiego, Andrzeja Rybus-Tołłoczko, Mariusza Golbiaka, Ewę Chyżą, Iwonę Miłobędzką, Aldonę Wielogórką-Romaniuk i wielu innych.
Pretekstem stały się 15 urodziny organizacji, która znana jest nie tylko w regionie. Stowarzyszenie Ośrodek Kultury i Aktywności Lokalnej w Krzesku działa od 15 lat. I to nie byle jak, bo wciąż prężnie, z nowymi pomysłami i przede wszystkim kolejnymi osobami, którym się chce. To, że za działalnością stowarzyszenia stoją konkretni ludzie i właśnie oni są jego siłą, podkreślano tego wieczoru wielokrotnie. - 15 lat to żadna wielka rocznica - powitał gości Hubert Pasiak, prezes i pomysłodawca SOKiAL. - Jednak ostatnio widzieliśmy się w podobnym gronie pięć lat temu. Uznaliśmy, że warto raz na jakiś czas spotkać się, porozmawiać i po prostu ze sobą pobyć. Bardzo dziękuję, że jesteście dziś z nami - dodał i przedstawił członków stowarzyszenia, dziękując za lata pracy: Danutę Pasiak, Grażynę Nowosielską, Ewę Krypę, Annę Pomikło, Małgorzatę Szczurek, Ewelinę Pędzich-Chyży, Kamilę Śmieciuch, Basię Koczkodaj, Sylwię Golbiak, Sylwię Pasiak, Karinę Remiszewską, Beatę Like, Małgorzatę Golbiak, Ewę Adamus, Maćka Karwowskiego, Andrzeja Rybus-Tołłoczko, Mariusza Golbiaka, Ewę Chyżą, Iwonę Miłobędzką, Aldonę Wielogórką-Romaniuk i wielu innych.
18 sierpnia przy kościele św. Antoniego w Białej Podlaskiej
odsłonięto tablicę upamiętniającą żołnierzy 34 pułku piechoty,
który stacjonował w mieście w latach 1918-1939.
Umieszczono ją na odnowionym murze okalającym klasztor br. kapucynów. Do niedawna na ogrodzeniu wisiało ponad 350 małych tabliczek z epitafiami. Podczas renowacji podjęto decyzję o sporządzeniu siedmiu dużych zbiorczych tablic dotyczących konkretnych środowisk. W uporządkowanie epitafiów zaangażowali się szczególnie członkowie społecznego komitetu „Pomagamy i Pamiętamy”, gwardian klasztoru kapucynów oraz władze miasta. Pomocy merytorycznej i finansowej udzielił lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Uroczystości związane z odsłonięciem tablicy rozpoczęły się Mszą św. w kościele św. Antoniego. Eucharystii przewodniczył ks. ppłk SG Wiesław Kondraciuk, proboszcz parafii garnizonowej w Białej Podlaskiej. Homilię wygłosił gwardian bialskiego klasztoru braci kapucynów br. ppłk Bogdan Augustyniak. - Przygotowując uroczystości, zrozumiałem, jak bardzo brakuje nam 34 pp. Jego żołnierze dali nam piękny przykład, bo umieli znaleźć własną drogę i sens życia w przestrzeni, która nie była łatwa i prosta. Musieli nadrobić 123 lata wydzierania Polski z ich serca, musieli na nowo nauczyć się być razem, a to jedna z najtrudniejszych rzeczywistości w naszym życiu - zauważył br. B. Augustyniak.
Umieszczono ją na odnowionym murze okalającym klasztor br. kapucynów. Do niedawna na ogrodzeniu wisiało ponad 350 małych tabliczek z epitafiami. Podczas renowacji podjęto decyzję o sporządzeniu siedmiu dużych zbiorczych tablic dotyczących konkretnych środowisk. W uporządkowanie epitafiów zaangażowali się szczególnie członkowie społecznego komitetu „Pomagamy i Pamiętamy”, gwardian klasztoru kapucynów oraz władze miasta. Pomocy merytorycznej i finansowej udzielił lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Uroczystości związane z odsłonięciem tablicy rozpoczęły się Mszą św. w kościele św. Antoniego. Eucharystii przewodniczył ks. ppłk SG Wiesław Kondraciuk, proboszcz parafii garnizonowej w Białej Podlaskiej. Homilię wygłosił gwardian bialskiego klasztoru braci kapucynów br. ppłk Bogdan Augustyniak. - Przygotowując uroczystości, zrozumiałem, jak bardzo brakuje nam 34 pp. Jego żołnierze dali nam piękny przykład, bo umieli znaleźć własną drogę i sens życia w przestrzeni, która nie była łatwa i prosta. Musieli nadrobić 123 lata wydzierania Polski z ich serca, musieli na nowo nauczyć się być razem, a to jedna z najtrudniejszych rzeczywistości w naszym życiu - zauważył br. B. Augustyniak.
Nauka od nowego roku szkolnego odbywać się będzie stacjonarnie w
reżimie sanitarnym oraz zgodnie z wytycznymi ministerstwa edukacji
i sanepidu. Szkoły kończą już przygotowania do ponownego przyjęcia
uczniów.
Największe wyzwanie stoi przed dyrektorami placówek, którzy muszą stworzyć bezpieczne warunki pracy zarówno pracownikom, jak i uczniom, aby ryzyko zakażenia było jak najmniejsze. - Uważam, że jesteśmy przygotowani na przyjęcie uczniów - zapewnia Joanna Zając, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Siedlcach. - Sale są umyte i zdezynfekowane. Mamy przygotowane środki higieny osobistej i dezynfekujące - wylicza. Szkoła zadbała o zachowanie dystansu między dziećmi. Uczniowie klas I-III, aby uniknąć kontaktu ze starszymi kolegami, będą wychodzić na przerwy, o których zdecyduje nauczyciel, w czasie lekcji. Zmienią się także godziny przerw obiadowych. - Na stołówce uczniowie będą podzielni na odpowiednie sekcje, żeby przy jednym stoliku siedziały dzieci z jednej klasy. Rezygnujemy z samoobsługi, obiady będą podawane do stolika - zaznacza J. Zając. Zgodnie z zaleceniami sanepidu uczniowie jednej klasy będą mieć wszystkie lekcje w jednej sali. - Inaczej, niż do tej pory, kiedy to nauczyciele byli przypisani do jednej sali, a uczniowie migrowali po każdych zajęciach - tłumaczy Adam Wyskwar, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej nr 2 w Garwolinie.
Największe wyzwanie stoi przed dyrektorami placówek, którzy muszą stworzyć bezpieczne warunki pracy zarówno pracownikom, jak i uczniom, aby ryzyko zakażenia było jak najmniejsze. - Uważam, że jesteśmy przygotowani na przyjęcie uczniów - zapewnia Joanna Zając, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Siedlcach. - Sale są umyte i zdezynfekowane. Mamy przygotowane środki higieny osobistej i dezynfekujące - wylicza. Szkoła zadbała o zachowanie dystansu między dziećmi. Uczniowie klas I-III, aby uniknąć kontaktu ze starszymi kolegami, będą wychodzić na przerwy, o których zdecyduje nauczyciel, w czasie lekcji. Zmienią się także godziny przerw obiadowych. - Na stołówce uczniowie będą podzielni na odpowiednie sekcje, żeby przy jednym stoliku siedziały dzieci z jednej klasy. Rezygnujemy z samoobsługi, obiady będą podawane do stolika - zaznacza J. Zając. Zgodnie z zaleceniami sanepidu uczniowie jednej klasy będą mieć wszystkie lekcje w jednej sali. - Inaczej, niż do tej pory, kiedy to nauczyciele byli przypisani do jednej sali, a uczniowie migrowali po każdych zajęciach - tłumaczy Adam Wyskwar, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej nr 2 w Garwolinie.