Opinie
49/2020 (1323) 2020-12-02
Dorastaniu człowieka towarzyszą sakramenty: chrzest, pierwsza spowiedź i Komunia św., potem bierzmowanie, sakrament małżeństwa, niekiedy kapłaństwa. W świecie, gdzie dominuje zadaniowość, stanowią swoiste „cele”. Trzeba je zaliczyć i już. Ale co potem? Co po nich zostaje? Co się zadzieje dalej z nami?

Inny jest ten rok. Dla Kościoła także. Najpierw Wielkanoc z małą gromadką wiernych w świątyni. Smutne święta, pełne lęku i niepewności. I szok, że „coś takiego” w pierwszej ćwierci XXI w. mogło nas spotkać! Później były limitowane miejsca w świątyniach, nadzieja na normalność i znów kolejna, jesienna fala pandemii. Iluż ludzi od wiosny nie uczestniczyło w niedzielnej Eucharystii? Ilu znalazło dobrą wymówkę, aby „zwolnić się” ze spowiedzi? Ilu już nie wróci do kościoła - no bo skoro „w telewizji msza tak samo ważna”, nie warto komplikować sobie życia. Inni wyjdziemy z tego czasu próby. Czy lepsi? Nie wiadomo. Swego czasu do zakrystii jednej z siedleckich parafii przyszedł mężczyzna. „Proszę księdza, chcieliśmy ochrzcić nasze dziecko. Kiedy będzie najbliższy termin?” - zapytał. Rozmówca podał termin, formułę przygotowania. „No bo wie ksiądz, chcielibyśmy, aby stało się zadość tradycji…” - dodał.
49/2020 (1323) 2020-12-02
Ludzie, którzy odchodzą z tego świata, w momencie śmierci najbardziej potrzebują Bożego miłosierdzia. O tej prawdzie bardzo mocno przypomina Dzienniczek św. s. Faustyny. Jezus wielokrotnie prosił ją o modlitwę za konających.

To wezwanie bardzo mocno zapadło w duszy ks. Piotra Mikołaja Marksa. Pochodził z Torunia. W czasie nauki w seminarium przeszedł przeszczep serca i doświadczył śmierci klinicznej. Z nowym organem przeżył 20 lat. Zmarł w 2016 r. Posługiwał w Krakowie, bo tu miał lekarzy, którzy opiekowali się nim po transplantacji. Jego ostatnim miejscem pracy było Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie- Łagiewnikach. - W 2013 r. założył Apostolat Ratunku Konającym (ARKa), by modlitwą, postem, adoracją Najświętszego Sakramentu w pierwsze piątki miesiąca i odmawianiem Koronki do Bożego Miłosierdzia w „Nieustannej Koronce” ratować ludzkie dusze. „Pan Jezus pragnie uratowania każdej duszy na wieczność” - przekonywał podczas pierwszego naszego spotkania w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie. Dokonało się ono w konfesjonale. O istnieniu Bożego wymiaru życia duszy po śmierci miał wzruszające potwierdzenie we własnej śmierci klinicznej, podczas przeszczepu serca.
49/2020 (1323) 2020-12-02
Jestem zwyczajną kobietą matką i żoną. Pracuję zawodowo i staram się łączyć pracę z wychowaniem dzieci i troską o dom. Każda z nas taka jest! W moim zwyczajnym życiu pewnego razu pojawiła się Ona - Maryja.

Nie jestem w stanie dokładnie określić czasu, kiedy to Matka mojego Pana przyszła do mnie. Za każdym razem, gdy Maryja pojawia się obok mnie w moim codziennym zabieganiu, pytam za Elżbietą: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,43)”. Kim jestem, że właśnie Ona fatyguje się, by być przy mnie? Pomimo na pozór trudnej odpowiedzi przychodzi pewność, że obecność Maryi jako Matki w moim życiu to dar. W tym momencie podążam pod krzyż Jej Syna i słyszę w tym smutnym dla Maryi czasie, jak Jezus daje mi w niej dar Matki. „Oto Syn twój. Oto Matka twoja” (J 19 26,27). Pod krzyżem w momencie zbawienia stałam się dzieckiem Maryi. Taki testament nie może pozostać niewypełniony. Rano otwieram oczy i pierwszą myślą jest modlitwa skierowana do Maryi: „Pod Twoją obronę” - te słowa towarzyszą mi od wczesnego dzieciństwa, wówczas gdy jeszcze nie umiałam modlić się na różańcu. Zawsze wiedziałam, że Maryja daje siłę i pomoc. Nigdy nie zostawiła mnie bez opieki.
49/2020 (1323) 2020-12-02
Na obwodnicy Warszawy, w okolicy Ursynowa, jest „o tyle istotny odcinek, że lęgną się tu żaby rzekotki. Ich skrzek jest zagrożony” - informuje youtuber i przygotowuje się do realizacji filmiku.

„Mamy petycję, gdzie zbieramy podpisy pod objęciem skrzeku specjalną troską” - objaśnia cel swojej misji. Wyraża przy tym przekonanie, że „skoro ktoś troska się o sprawy skrzeku, to na pewno też będzie przejęty sprawami życia ludzkiego od naturalnego poczęcia”. Ma przygotowane dwie kartki-petycje: jedna w obronie skrzeku „takich małych, fajnych zielonych żabek, które chodzą po drzewach”, druga - w obronie nienarodzonych dzieci. „Bez peselu, chodzi tylko o podpis” - zachęca ankieter. Pojawia się starsza kobieta, dwie dziewczyny, młoda mama - z niemowlakiem w wózku. Wszystkie ochoczo podpisują. Ale tylko petycję w sprawie ochrony żab. Żadna nie staje w obronie dzieci. Gdyby nawet - jak zechcą niektórzy - założyć, że petycja to tylko wygłup youtubera obliczony na zaistnienie w sieci, to i tak smuteczek. Początkowa „beka” szybko ustępuje miejsca przerażeniu.
49/2020 (1323) 2020-12-02
W czasach mojej młodości królowały przeróżne nurty muzyczne. Świat dzielił się np. na zwolenników Lady Pank i Republiki, a rywalizacji pomiędzy nimi nie ograniczała się jedynie do konkretnych fryzur. Podskakiwanie w rytm takich czy innych dźwięków determinowało romantyczne w gruncie rzeczy podejście do rzeczywistości ujmowanej w czarno-białych barwach.

Być może jest to właśnie przywilej młodości, że nie dostrzega złożoności problemów lub w ogóle ich nie widzi. Pamiętam także zachwyt nad twórczością Maanamu. Jednym z królujących wówczas utworów była piosenka „Elektrospiro kontra zanzara”. Tekst, ze spolszczonym pierwszym wyrazem w tytule, wskazywał na odwieczną walkę negatywnych i pozytywnych żywiołów pośród tego świata. Dopiero po latach pojawiło się zrozumienie, że podstawą dla stworzenia tegoż jakże zaangażowanego ideologicznie utworu stała się… włoska etykietka z elektrycznej łapki na komary. A sama „walka” była po prostu zwalczaniem gryzących owadów. Do sukcesu piosenki, nie licząc muzyki i charyzmy wykonawców, w głównej mierze przyczyniły się trzy rzeczy: nieznajomość języków obcych wśród odbiorców, zamknięte granice uniemożliwiające poznanie świata zachodniego oraz poszukiwanie prostych sposobów oceny rzeczywistości.
49/2020 (1323) 2020-12-02
Sto lat temu powołano do życia parafię pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Łukowie. - Prośmy Pana Boga, aby w dalszym ciągu wasza wspólnota parafialna mogła się jak najpiękniej rozwijać, aby wzrastała w wierze, miłości do Boga, w wielkim szacunku jednych do drugich - powiedział bp Kazimierz Gurda podcza Mszy św. inaugurującej jubileusz.

24 listopada 1920 r. bp Henryk Przeździecki wydał dekret erekcyjny, na mocy którego wyłączył kościół pobernardyński wraz z częścią miasta Łukowa (leżącą na prawym brzegu rzeki Krzny) oraz niektóre wioski z dotychczasowej parafii Przemienienia Pańskiego, tworząc w ten sposób drugą parafię w Łukowie - pw. Podwyższenia Świętego Krzyża. Nowo powstała parafia liczyła ok. 9 tys. wiernych. Pierwszym proboszczem został dotychczasowy proboszcz parafii Przemienienia Pańskiego i dziekan łukowski ks. kan. Kazimierz Kwiatkowski. Obecny kościół parafialny w stylu wczesnobarokowym wybudowany został w latach 1665-1770. Posiada dwuwieżową fasadę i składa się z jednej nawy. W ołtarzu głównym znajduje się figura Chrystusa na krzyżu, pod nią umieszczona jest pochodząca z XVII w. i słynąca przed laty z cudów figura Jezusa Miłosiernego - Frasobliwego.
49/2020 (1323) 2020-12-02
W jedynej w naszej diecezji parafii noszącej wezwanie św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Małaszewiczach 25 listopada, w liturgiczne wspomnienie tej świętej, odbyły się uroczystości odpustowe.

Mszy św. o 17.00 przewodniczył bp Kazimierz Gurda. - Dzisiaj gromadzimy się, by uczcić patronkę waszej wspólnoty - św. Katarzynę Aleksandryjską. Przez jej wstawiennictwo chcemy polecić waszą wspólnotę wraz z księdzem proboszczem, by wszyscy otrzymywali łaski potrzebne do tego, żeby wiernie trwać przy Chrystusie i w Jego Kościele - zaznaczył ordynariusz na początku Eucharystii. W homilii biskup zwrócił uwagę, że chociaż św. Katarzyna żyła 16 wieków temu, to jej świadectwo wiary w Chrystusa jest aktualne także dzisiaj. Dlatego należy do niego wracać. Następnie scharakteryzował postawę młodej chrześcijanki. Cechowała ją przede wszystkim wielka odwaga. To ona sprawiła, że jako zaledwie kilkunastoletnie dziewczyna rozpoczęła spotkania z chrześcijanami, którzy wprowadzili ją w z życie ewangeliczne, a jako 18-latka - przyznała się do Jezusa Chrystusa wobec pogańskiego cesarza Maksencjusza, by następnie - stanąć wobec katów i przyjąć śmierć.
49/2020 (1323) 2020-12-02
Kapłan głębokiej wiary, człowiek pełen dobroci i życzliwości, zakochany w Kościele i muzyce - taki obraz śp. ks. kan. K. Zdunka wyłania się ze wspomnień tych, którzy mieli okazję dobrze go poznać. Odszedł do Pana 22 listopada, w liturgiczne wspomnienie św. Cecylii, patronki śpiewu i muzyki kościelnej.

Msza św. pogrzebowa pod przewodnictwem bp. Kazimierza Gurdy sprawowana była w środę 25 listopada w kościele Dziesięciu Tysięcy Rycerzy Męczenników w Trzebieszowie, parafii, z którą śp. ks. Kazimierz był związany nieprzerwanie od 2004 r. - najpierw przez siedem lat jako jej proboszcz, a potem przez dziewięć lat jako rezydent. W homilii biskup podkreślił, że ks. K. Zdunek był kapłanem głębokiej wiary. - Wszędzie, gdzie pełnił posługę duszpasterską, starał się przekazywać swoim wiernym jedyną prawdę, jaką sam żył: prawdę o konieczności wypełniania przestrzeni ludzkiego życia Bogiem, Jego stałą obecnością, Jego łaską. Dlatego zachęcał rodziców, by zatroszczyli się o przyjęcie sakramentu chrztu przez swoje dzieci, zachęcał do modlitwy i razem ze swoimi wiernymi się modlił. Zachęcał do udziału w Mszy św. i dla wiernych z czcią ją sprawował. Zachęcał do życia w łasce uświęcającej, dlatego siadał do konfesjonału, by ci, którzy ją utracili, mogli ją na nowo odzyskać - zaznaczył bp Gurda.