Jako ksiądz nie powinienem używać wyrazów powszechnie uznanych za
niecenzuralne. Zresztą polski język wystarczająco obfituje w
przymiotniki dające możliwość wyrażania emocji własnych bez
konieczności ciągłego odwoływania się do wulgaryzmów. Ale są
sytuacje, kiedy człowiek po prostu zdzierżyć nie może, a odpowiednie
wyrażenia same cisną się na usta.
Otóż w tym tygodniu dwie takie sytuacje wzbudziły moje własne prywatne tsunami emocjonalne, które zmiotło wszelkie granice, z etykietą włącznie. Pierwszym z nich było wystąpienie tzw. zwykłych księży, a drugim - wyznania wiceministra zdrowia na temat trzeciej fali pandemii. Urzędnik polskiego ministerstwa zdrowia oznajmił był z całkowitą szczerością, iż szczytu „trzeciej fali” pandemii w Polsce należy oczekiwać, zgodnie z wyliczeniami matematycznymi, na przełomie marca i kwietnia. Każdy z nas ucieszyłby się na wiadomość, iż modele matematyczne są w stanie dość dokładnie obliczyć, kiedy spodziewać się możemy szczególnej zjadliwości siejącego grozę mikroba. Kiedy jednak sięgnie się do kalendarza, wówczas radość zmienia się cokolwiek w złość. Otóż na przełomie marca i kwietnia w tym roku wypadają… Święta Wielkanocne. Już od dawna krążą opowieści, że mamy do czynienia z najbardziej pobożnym wirusem świata. Czuły na doznania religijne omija wielkopowierzchniowe sklepy, ale z uporem maniaka walczy o wstęp do wszelakich świątyń i miejsc modlitwy. A teraz dochodzi jeszcze jeden aspekt, a mianowicie nasz narodowy charakter pobożności tegoż wirusa.
Otóż w tym tygodniu dwie takie sytuacje wzbudziły moje własne prywatne tsunami emocjonalne, które zmiotło wszelkie granice, z etykietą włącznie. Pierwszym z nich było wystąpienie tzw. zwykłych księży, a drugim - wyznania wiceministra zdrowia na temat trzeciej fali pandemii. Urzędnik polskiego ministerstwa zdrowia oznajmił był z całkowitą szczerością, iż szczytu „trzeciej fali” pandemii w Polsce należy oczekiwać, zgodnie z wyliczeniami matematycznymi, na przełomie marca i kwietnia. Każdy z nas ucieszyłby się na wiadomość, iż modele matematyczne są w stanie dość dokładnie obliczyć, kiedy spodziewać się możemy szczególnej zjadliwości siejącego grozę mikroba. Kiedy jednak sięgnie się do kalendarza, wówczas radość zmienia się cokolwiek w złość. Otóż na przełomie marca i kwietnia w tym roku wypadają… Święta Wielkanocne. Już od dawna krążą opowieści, że mamy do czynienia z najbardziej pobożnym wirusem świata. Czuły na doznania religijne omija wielkopowierzchniowe sklepy, ale z uporem maniaka walczy o wstęp do wszelakich świątyń i miejsc modlitwy. A teraz dochodzi jeszcze jeden aspekt, a mianowicie nasz narodowy charakter pobożności tegoż wirusa.