Z okazji Dnia Kobiet Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Siedleckiej
„Chodowiacy” im. Alicji Siwkiewicz przedstawi barwny i dynamiczny
program złożony z melodii, pieśni i tańców narodowych, a także z
Rzeszowszczyzny, Podlasia i Górnego Śląska.
Bialskie Centrum Kultury zaprasza 7 marca, o 17.00, do sali
widowiskowej przy ul. Brzeskiej 41 na koncert z okazji Dnia Kobiet pt.
„Naprawdę jaka jesteś…” w wykonaniu bialskich artystów.
Na początku kwietnia obchodzony jest Dzień Świadomości Autyzmu.
O tym, jak rozpoznać autyzm i gdzie szukać pomocy, mówi Barbara
Sienkiewicz, prezes fundacji „Żółty Latawiec”.
Świadomość społeczeństwa na temat autyzmu i zespołu Aspergera i istoty problemu jest większa, chociażby przez kampanie, lepszy dostęp do diagnozy. Na pewno wiedza jest jednak niewystarczająca w szkołach i przedszkolach, czyli placówkach oświatowych, ale również np. w urzędach. Ludzie z tego typu zaburzeniami, gdy pojawiają się w przestrzeni publicznej, bardzo często nie są rozumiani. W mojej opinii, każdy człowiek ma swoją „instrukcję obsługi”. Dobrze by było, aby każde dziecko, które jest w placówce, miało stworzoną taką instrukcję, bo dzieci z zaburzeniem autyzmu lub Aspergera rodzą się bez pewnych umiejętności. Ich rozwój jest nieharmonijny, stąd mówi się o autyzmie - zaburzenie. W niektórych obszarach dziecko czy osoba dorosła rozwija się wyśmienicie, natomiast deficyty w innych obszarach powodują, że bardzo często taki człowiek nie jest w stanie funkcjonować samodzielnie. To problem bardzo skomplikowany i złożony, dotyczy ludzi dorosłych, młodych i dzieci.
Świadomość społeczeństwa na temat autyzmu i zespołu Aspergera i istoty problemu jest większa, chociażby przez kampanie, lepszy dostęp do diagnozy. Na pewno wiedza jest jednak niewystarczająca w szkołach i przedszkolach, czyli placówkach oświatowych, ale również np. w urzędach. Ludzie z tego typu zaburzeniami, gdy pojawiają się w przestrzeni publicznej, bardzo często nie są rozumiani. W mojej opinii, każdy człowiek ma swoją „instrukcję obsługi”. Dobrze by było, aby każde dziecko, które jest w placówce, miało stworzoną taką instrukcję, bo dzieci z zaburzeniem autyzmu lub Aspergera rodzą się bez pewnych umiejętności. Ich rozwój jest nieharmonijny, stąd mówi się o autyzmie - zaburzenie. W niektórych obszarach dziecko czy osoba dorosła rozwija się wyśmienicie, natomiast deficyty w innych obszarach powodują, że bardzo często taki człowiek nie jest w stanie funkcjonować samodzielnie. To problem bardzo skomplikowany i złożony, dotyczy ludzi dorosłych, młodych i dzieci.
Rozmowa z Agnieszką Dziewulską, dyrektor Szkoły Podstawowej im.
Żołnierzy Wyklętych w Borkach-Kosach.
Żołnierze wyklęci to bohater zbiorowy odnoszący się do postaci sztandarowych, krystalicznych. W. Pilecki, Ł. Ciepliński, Danuta Siedzikówna są postaciami, którym nie da się niczego zarzucić. Jak przypuszczam, w przypadku patrona jednoimiennego, zwłaszcza z jakichś względów kontrowersyjnego, łatwiej „narazić” się pewnym środowiskom. Patron szkoły w Borkach-Kosach odnosi się też do „ludzi stąd”, którzy z racji tego, że są znani i bliscy, nie powodują ambiwalentnych uczuć. Nasza placówka była drugą - po szkole w Białej k. Radzynia Podlaskiego - która zdecydowała się na takie imię. Więcej szkół obiera jako patrona pojedynczych bohaterów, np. na Podlasiu liczne są szkoły imienia Danuty Siedzikówny. Obranie bohatera zbiorowego ma ten dodatkowy walor, że uczniowie naszej szkoły co roku poznają losy i działania innego żołnierza wyklętego. Daje to nam perspektywę szerszego oglądu sytuacji i wprowadzania młodzieży w te sprawy, o których jeszcze dziesięć lata temu trudno się mówiło.
Żołnierze wyklęci to bohater zbiorowy odnoszący się do postaci sztandarowych, krystalicznych. W. Pilecki, Ł. Ciepliński, Danuta Siedzikówna są postaciami, którym nie da się niczego zarzucić. Jak przypuszczam, w przypadku patrona jednoimiennego, zwłaszcza z jakichś względów kontrowersyjnego, łatwiej „narazić” się pewnym środowiskom. Patron szkoły w Borkach-Kosach odnosi się też do „ludzi stąd”, którzy z racji tego, że są znani i bliscy, nie powodują ambiwalentnych uczuć. Nasza placówka była drugą - po szkole w Białej k. Radzynia Podlaskiego - która zdecydowała się na takie imię. Więcej szkół obiera jako patrona pojedynczych bohaterów, np. na Podlasiu liczne są szkoły imienia Danuty Siedzikówny. Obranie bohatera zbiorowego ma ten dodatkowy walor, że uczniowie naszej szkoły co roku poznają losy i działania innego żołnierza wyklętego. Daje to nam perspektywę szerszego oglądu sytuacji i wprowadzania młodzieży w te sprawy, o których jeszcze dziesięć lata temu trudno się mówiło.
W naszej diecezji na czas obchodów Roku św. Józefa ustanowiono
sześć kościołów stacyjnych. Za ich nawiedzenie i spełnienie
wyznaczonych warunków można uzyskać odpust zupełny.
Postanowiliśmy zajrzeć do każdego z nich i dowiedzieć się, jak propagowany jest w nich kult Oblubieńca NMP. Zacznijmy od parafii św. Józefa w Siedlcach. - Każdego dnia, na zakończenie Mszy św., odmawiamy specjalną modlitwę do naszego patrona. Nabożeństwa do św. Józefa organizujemy w każdą środę i 19 dnia miesiąca. Te ostatnie są dosyć długie, bo kończą się ok. północy. 19 marca rozpoczniemy wielkopostne rekolekcje, a do liturgicznego wspomnienia Oblubieńca NMP będziemy przygotowywać się przez nowennę. Założyliśmy też księgę nowennową, do której wpisujemy intencje zanoszone przez wstawiennictwo św. Józefa. Są one przedstawienie Bogu podczas tzw. zbiorowych Mszy św. sprawowanych w środowe wieczory - wylicza ks. kan. Sławomir Olopiak, proboszcz siedleckiej parafii pw. św. Józefa. Nie ukrywa, że cieszy się z coraz bardziej popularnych czuwań organizowanych 19 dnia miesiąca. - W programie jest m.in. piękny akatyst ku czci św. Józefa, który gromadzi wielu czcicieli naszego patrona - dopowiada.
Postanowiliśmy zajrzeć do każdego z nich i dowiedzieć się, jak propagowany jest w nich kult Oblubieńca NMP. Zacznijmy od parafii św. Józefa w Siedlcach. - Każdego dnia, na zakończenie Mszy św., odmawiamy specjalną modlitwę do naszego patrona. Nabożeństwa do św. Józefa organizujemy w każdą środę i 19 dnia miesiąca. Te ostatnie są dosyć długie, bo kończą się ok. północy. 19 marca rozpoczniemy wielkopostne rekolekcje, a do liturgicznego wspomnienia Oblubieńca NMP będziemy przygotowywać się przez nowennę. Założyliśmy też księgę nowennową, do której wpisujemy intencje zanoszone przez wstawiennictwo św. Józefa. Są one przedstawienie Bogu podczas tzw. zbiorowych Mszy św. sprawowanych w środowe wieczory - wylicza ks. kan. Sławomir Olopiak, proboszcz siedleckiej parafii pw. św. Józefa. Nie ukrywa, że cieszy się z coraz bardziej popularnych czuwań organizowanych 19 dnia miesiąca. - W programie jest m.in. piękny akatyst ku czci św. Józefa, który gromadzi wielu czcicieli naszego patrona - dopowiada.
19 lutego oficjalnie otwarto Centrum Opiekuńczo-Mieszkalne w
Dubowie. Jego oferta skierowana jest do osób z niepełnosprawnością.
Centrum zlokalizowano w budynku, w którym przez lata mieściła się szkoła podstawowa. - Powstał jeszcze przed II wojną światową, a dokończono go w latach 40 ubiegłego wieku. Od kilku lat był niewykorzystany. Obecnie jest pozbawiony barier architektonicznych. Pokoje są w pełni wyposażone i dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Pomieszczenia centrum wyposażono w system monitorująco-alarmowy oraz przyzywowy, a także w niezbędny sprzęt rehabilitacyjny, pomocniczy, codziennego użytku, sprzęt gospodarstwa domowego i wypoczynkowy. Na zewnątrz obiektu znajdują się siłownia, altana i ławki - wylicza wójt gminy Łomazy Jerzy Czyżewski. Przebudowa i remont budynku oraz załatwianie formalności, związanych z uruchomieniem COM trwały półtora roku. - Koszt przystosowania i wyposażenia wyniósł ponad 2 mln zł. Ponad 1,5 mln zł pochodziło z Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych, reszta z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych - podkreśla włodarz.
Centrum zlokalizowano w budynku, w którym przez lata mieściła się szkoła podstawowa. - Powstał jeszcze przed II wojną światową, a dokończono go w latach 40 ubiegłego wieku. Od kilku lat był niewykorzystany. Obecnie jest pozbawiony barier architektonicznych. Pokoje są w pełni wyposażone i dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Pomieszczenia centrum wyposażono w system monitorująco-alarmowy oraz przyzywowy, a także w niezbędny sprzęt rehabilitacyjny, pomocniczy, codziennego użytku, sprzęt gospodarstwa domowego i wypoczynkowy. Na zewnątrz obiektu znajdują się siłownia, altana i ławki - wylicza wójt gminy Łomazy Jerzy Czyżewski. Przebudowa i remont budynku oraz załatwianie formalności, związanych z uruchomieniem COM trwały półtora roku. - Koszt przystosowania i wyposażenia wyniósł ponad 2 mln zł. Ponad 1,5 mln zł pochodziło z Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych, reszta z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych - podkreśla włodarz.
W budynku po byłej katowni przy ul. Warszawskiej 5A w Radzyniu
Podlaskim ma powstać muzeum dwóch totalitaryzmów. Samorząd
zapowiada, że w tym roku zarezerwował w budżecie 112 tys. zł na
remont obiektu.
W czasie II wojny światowej przy ul. Warszawskiej 5A działał areszt Gestapo, a w latach 1944-1954 katownia Urzędu Bezpieczeństwa, kontynuując zbrodniczą działalność, zwłaszcza w stosunku do żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Mury te są świadkiem tragedii tysięcy osób, które były katowane najpierw przez Niemców, a potem przez komunistów. W piwnicach, gdzie znajdowały się cele aresztu, zachowały się oryginalne drzwi z judaszami, a na ścianach - wyryte przez więzionych tam w latach 1944-1954 inskrypcje. „Cela więzienna to żywy grób”, Jezu, pamiętaj o mnie”, „Jezu, wyprowadź mnie stąd. Matko najłaskawsza, ratuj” - to tylko niektóre z napisów świadczących o dramacie osadzonych. Dzisiaj trwają starania u upamiętnienie tego miejsca, miejsca nazistowskiej i komunistycznej kaźni. Pomysł nie jest nowy, bo już w 1946 r. Polski Związek Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych złożył do urzędu miasta wniosek, by przy ul. Warszawskiej 5A powstało muzeum pamiątek.
W czasie II wojny światowej przy ul. Warszawskiej 5A działał areszt Gestapo, a w latach 1944-1954 katownia Urzędu Bezpieczeństwa, kontynuując zbrodniczą działalność, zwłaszcza w stosunku do żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Mury te są świadkiem tragedii tysięcy osób, które były katowane najpierw przez Niemców, a potem przez komunistów. W piwnicach, gdzie znajdowały się cele aresztu, zachowały się oryginalne drzwi z judaszami, a na ścianach - wyryte przez więzionych tam w latach 1944-1954 inskrypcje. „Cela więzienna to żywy grób”, Jezu, pamiętaj o mnie”, „Jezu, wyprowadź mnie stąd. Matko najłaskawsza, ratuj” - to tylko niektóre z napisów świadczących o dramacie osadzonych. Dzisiaj trwają starania u upamiętnienie tego miejsca, miejsca nazistowskiej i komunistycznej kaźni. Pomysł nie jest nowy, bo już w 1946 r. Polski Związek Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych złożył do urzędu miasta wniosek, by przy ul. Warszawskiej 5A powstało muzeum pamiątek.
Średni i mali przedsiębiorcy skarżą się, że są pozostawieni sami
sobie, a lokalne władze nie kwapią się z pomocą.
- Właśnie dostałam rachunek za gaz na 2 tys. zł - mówi pani Joanna, która jest właścicielką sali weselnej. - Budynek ogrzać muszę, bo przy tych mrozach zamarzłyby rury i ewentualne straty byłyby jeszcze większe - tłumaczy, dodając, że czuje się pozostawiona sama sobie. - Odmówiono mi możliwości zarabiania, ale wszelkie podatki i opłaty muszę regulować na bieżąco, nawet za śmieci, których przecież nie produkuję, bo nie organizuję żadnych imprez. Z tarczy dostałam 5 tys. zł, chyba na otarcie łez, bo to żadna pomoc… A działalności zawiesić nie mogę, bo ciągle karmią nas nadzieją, że może za chwilę odmrożą, pozwolą na małe wesela itp. Gdyby od razu powiedzieli, że cały sezon jesienno-zimowy nie będziemy mogli działać, nasze straty byłyby o wiele mniejsze… Branża weselna, restauracje, kluby fitness w obecnej chwili jedynie liczą straty. Brak dochodów nie przekłada się na zmniejszenie liczby opłat czy podatków lub niweluje w niewielkim stopniu. Przedsiębiorcy muszą płacić za wynajem lokalu, ogrzanie go, prąd, wywóz śmieci, pensje pracowników itp.
- Właśnie dostałam rachunek za gaz na 2 tys. zł - mówi pani Joanna, która jest właścicielką sali weselnej. - Budynek ogrzać muszę, bo przy tych mrozach zamarzłyby rury i ewentualne straty byłyby jeszcze większe - tłumaczy, dodając, że czuje się pozostawiona sama sobie. - Odmówiono mi możliwości zarabiania, ale wszelkie podatki i opłaty muszę regulować na bieżąco, nawet za śmieci, których przecież nie produkuję, bo nie organizuję żadnych imprez. Z tarczy dostałam 5 tys. zł, chyba na otarcie łez, bo to żadna pomoc… A działalności zawiesić nie mogę, bo ciągle karmią nas nadzieją, że może za chwilę odmrożą, pozwolą na małe wesela itp. Gdyby od razu powiedzieli, że cały sezon jesienno-zimowy nie będziemy mogli działać, nasze straty byłyby o wiele mniejsze… Branża weselna, restauracje, kluby fitness w obecnej chwili jedynie liczą straty. Brak dochodów nie przekłada się na zmniejszenie liczby opłat czy podatków lub niweluje w niewielkim stopniu. Przedsiębiorcy muszą płacić za wynajem lokalu, ogrzanie go, prąd, wywóz śmieci, pensje pracowników itp.
Życie bł. Clelii Merloni, włoskiej zakonnicy, było prawdziwą
próbą
wiary. Doświadczyła wielu krzywd, bólu i cierpienia. Mimo to w
najtrudniejszych chwilach powtarzała: „tylko Bóg”.
Bł. Merloni żyła na przełomie XIX i XX w. we Włoszech. Otrzymała gruntowne wykształcenie. Wiarę Clelii pielęgnowała jej pobożna macocha Maria Giovanna. Szybko jednak dziewczynka doświadczyła w swoim życiu cierpienia - ojciec Clelii rozstał się z Marią i związał z despotyczną kobietą. Merloni postanowiła opuścić dom. Wybrała drogę zakonną, która była naznaczona wieloma przeciwnościami. W 1894 r. matka Clelia założyła zakon Apostołek Najświętszego Serca Jezusa. Do zabezpieczenia materialnego zgromadzenia wykorzystała spadek po ojcu. Majątek jednak przepadł wskutek nieuczciwości zarządcy. Z czasem Merloni zaczęła doświadczać prześladowań ze strony sióstr. Kierowane pod jej adresem oskarżenia spowodowały odwołanie jej z funkcji przełożonej generalnej, aż po wydalenie ze zgromadzenia - musiała przeprowadzić się do innego domu. Przez wiele lat cierpiała odrzucona przez swoją wspólnotę. Przede wszystkim martwiło ją to, że jej przełożeni dali wiarę oszczerstwom.
Bł. Merloni żyła na przełomie XIX i XX w. we Włoszech. Otrzymała gruntowne wykształcenie. Wiarę Clelii pielęgnowała jej pobożna macocha Maria Giovanna. Szybko jednak dziewczynka doświadczyła w swoim życiu cierpienia - ojciec Clelii rozstał się z Marią i związał z despotyczną kobietą. Merloni postanowiła opuścić dom. Wybrała drogę zakonną, która była naznaczona wieloma przeciwnościami. W 1894 r. matka Clelia założyła zakon Apostołek Najświętszego Serca Jezusa. Do zabezpieczenia materialnego zgromadzenia wykorzystała spadek po ojcu. Majątek jednak przepadł wskutek nieuczciwości zarządcy. Z czasem Merloni zaczęła doświadczać prześladowań ze strony sióstr. Kierowane pod jej adresem oskarżenia spowodowały odwołanie jej z funkcji przełożonej generalnej, aż po wydalenie ze zgromadzenia - musiała przeprowadzić się do innego domu. Przez wiele lat cierpiała odrzucona przez swoją wspólnotę. Przede wszystkim martwiło ją to, że jej przełożeni dali wiarę oszczerstwom.