Komentarze
Siła naj-wyższa?

Siła naj-wyższa?

Kiedy parę lat temu, na jakimś spotkaniu, jeden z jego uczestników twierdził z uporem, że niedługo kreowaniem rzeczywistości zajmą się telewizja i Internet, uznaliśmy, że powinien iść już do domu. Ale on się uparł i do rana powtarzał te, naszym zdaniem, brednie, że nie tyle bomby, co media zdominują świat.

Telewizja oraz Internet – gadał w koło Macieju. Oczywiście wiedzieliśmy już dawno o globalnej wiosce, ale ta kojarzyła się nam pozytywnie – jako zjednoczenie narodów. Że telewizja aż tak kształtować będzie postawy i sposób myślenia, nikomu nie przyszło do głowy. A jednak doczekaliśmy czasów, że fakty to tylko to, co nagłaśniają media, zaś to, o czym się nie mówi, w ogóle nie istnieje.

A zatem co istnieje? U nas przede wszystkim rozdmuchane ponad wszelkie granice tak zwane prezydenckie gafy. To nic, że znacznie większe popełniają inni przywódcy, z prezydentem USA na czele. Że skoro demokracja, to dla wszystkich taka sama możliwość wypowiadania się. W naszym kraju, pewnie w ramach osobliwie pojętego patriotyzmu, na ręce i usta patrzy się przede wszystkim Kaczyńskiemu. I, niezależnie od rangi „przewinienia”, robi z tego medialny skandal. Przykłady? Proszę bardzo. Wizytę prezydenta w Gruzji w trakcie rosyjsko-gruzińskiego konfliktu histerycznie wręcz komentowano jako niepotrzebną ingerencję w wewnętrzne sprawy innych i potrząsanie szabelką, wyjazd na szczyt w Brukseli – to zadufanie i uzurpacja, bal z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości – polityczna pomyłka i dyplomatyczna porażka (przewidzianej na tę samą porę uroczystości zorganizowanej przez ministra obrony jakoś nikt nie potępił), telefoniczna rozmowa z Obamą – poruta i trzecia wojna światowa.

Do tego na przeciwległym biegunie mamy niezwykle ugodowego premiera, któremu w dodatku Obama przejście na „ty” zaproponował. Znaczy – się spoufalił. No i pełnego troski o dobro państwa hojnego biznesmena Palikota, który – oczywiście z najwyższych, altruistycznych pobudek, z troski tylko samej o dobro obywateli –  nieustająco zapytuje o stan fizycznego i psychicznego zdrowia urzędującego prezydenta. I tak pięknie, tak finezyjnie to czyni, że w 100% udaje mu się odwrócić uwagę opinii publicznej od spraw dla kraju, nazwijmy to delikatnie, istotnych. Zatem oczywiste jest, że nieważne są ani programy, ani przekonania, ani kultura – zarówno polityczna, jak i ta rozumiana już szerzej. Ważny jest medialny krzyk.

Obok gwiazd polityki mamy jeszcze gwiazdy dziennikarstwa. „Opiniotwórczych” żurnalistów, którzy być może już niedługo przekonają Polaków do stawiania pomników autorom stanu wojennego. Na razie twierdzą, że jakiekolwiek oskarżanie tych ostatnich jest aktem narodowego szowinizmu i elementarnym brakiem kultury tudzież europejskich standardów. Tak samo jak potępianie donosicieli pokroju Maleszki. A powoływanie się na europejskie standardy ciągle jeszcze na nas bardzo mocno działa. I dokumentnie zabija jakiekolwiek myślenie.

Mój stary znajomy, słynący z ambiwalentnego stosunku do rzeczywistości, nie każe mi się tym wcale przejmować. – Dał Bóg uszy – mówi – trza słuchać. Dał Bóg oczy – trza widzieć. Ale jakby kto nie chciał, niech na oślep zmierza.

Anna Wolańska