Historia
Źródło:
Źródło:

Stawiają na młodych

Lech Orliński pod Terespolem osiadł kilka lat temu. Powołał do życia Kresowe Bractwo Strzelców Kurkowych imienia „Orła Białego”. Dzisiaj mówi, że stawia na młodych.

 
– Mieszkałem w Warszawie, pochodzę spod Kamieńca Podolskiego. Nie przyznaję się do wieku. Serce mam młode! – ze swadą tłumaczy chęć działania, która cztery lata temu skłoniła go do zaszczepienia w Terespolu tradycji historycznych. Nie było to trudne dla kogoś, kto wcześniej restytuował Bractwo w stolicy. – Tam łatwiej o sponsorów i w ogóle o kontakty. Ale i na Podlasiu nie brakuje życzliwych ludzi – porównując możliwości działania „tutaj” L. Orliński podaje przykład samorządu, dzięki któremu kurkowa brać, licząca dziś 16 członków, otrzymała lokal na siedzibę. A przecież będąc „na swoim”, łatwiej rozwinąć skrzydła.

 

Śladami Kościuszki

Wstępujących w szeregi bractwa kurkowego łączy przede wszystkim pasja do historii.

– Zawsze interesowała mnie tematyka patriotyczna – przyznaje Szczepan Kalinowski, wykładowca bialskiej AWF, regionalista, historyk i działacz pełniący funkcję marszałka bractwa. Kilka lat temu, na spotkaniu po wystawie śp. prof. Ludwika Maciąga poznał Lecha Orlińskiego i z czasem zasilił szeregi bractwa. – Najcenniejsze, co mamy, to osoba hetmana, jego ciągle nowe pomysły i motywowanie braci do działania na rzecz środowiska – stwierdza krótko. A pola do działania nie brakuje – bracia kurkowi są wszędzie tam, gdzie wspomina się i upamiętnia Tadeusza Kościuszkę. Ostatnio, 3 i 4 lutego, wzięli udział w uroczystościach poświęconych 265 rocznicy urodzin Kościuszki, obchodzonych w obwodzie brzeskim. W Mereczowszczyźnie złożyli kwiaty przy kamieniu z tablicą upamiętniającą naczelnika powstania przeciwko Rosji i Prusom w 1794 r.

Bracia kurkowi z Terespola są ciągle w ruchu i zapraszani niemal na wszystkie uroczystości kościuszkowskie w kraju, np. w listopadzie 2010 r. uczestniczyli w odsłonięciu pomnika Kościuszki w Warszawie. A podarowanie kodeńskiemu sanktuarium armaty dowodzi, że i własnej inicjatywy również nie brakuje. Do dzisiaj wspominają największą imprezę – współorganizowanie obchodów rocznicy bitwy pod Terespolem oraz inscenizacji bitwy we wrześniu 2008 r.

 

Będę ich popierał

– Mówię o nich tylko w superlatywach, bo to nasi przyjaciele! – zastrzega z góry burmistrz Terespola Jacek Danieluk, podpytywany o bractwo kurkowe. A rozwijając myśl, podkreśla, że jego przedstawiciele swoją obecnością uświetniają każdą lokalną imprezę: od podniosłych uroczystości patriotyczno-narodowych, po kulturalne czy sportowe. Reprezentują też Urząd Miasta na zewnątrz, choćby podczas uroczystości na Białorusi, dokąd na prośbę burmistrza Lech Orliński zawiózł list gratulacyjny oraz kwiaty.

– Nigdy nie odmówił pomocy. W ubiegłym roku na obchody Dnia Dziecka ściągnął do Terespola nawet bractwo z Podkarpacia. A oprócz tego, że jako zacna szlachecka brać w prześwietnych strojach ubarwiają każde spotkanie, również edukują. Dlatego dopóki będę burmistrzem i na ile pozwolą finanse, działalność bractwa będę popierał – deklaruje burmistrz Danieluk.

 

Młodych wychowywać

Dopiero wrócili z Białorusi, a już snują plany na przyszłość. Wśród tych jest np. wydanie monografii brackiej, zbierającej historię bractwa polskiego oraz działania lokalnych działaczy z Podlasia. Ale równie ważna jest praca z ludźmi.

– Stawiam na młodzież – mówi hetman, bo jako były pedagog wie, że sprawa wychowywania młodego pokolenia w duchu patriotyzmu, wysuwa się na pierwszy plan. A na pytanie, czy młodzież się garnie do działania odpowiada: – Ależ, proszę pani, młodzież jest kochana! I szybko dodaje, że tutejsza jest o niebo lepsza, mniej zmanierowana niż gdzie indziej. Otrzymany od miasta lokal posłuży nie tylko jako biuro, ale przede wszystkim miejsce spotkań z młodzieżą. Ponieważ jednak zarazić działaniem nie da się w czterech ścianach, planują ruszyć w teren. Deklaracje zajęć na strzelnicy już przeradzają się w konkret w rozmowach ze strażą graniczną, więc zainteresowanych tego rodzaju zajęciami na pewno nie zbraknie.

 

Bez kontusza ani rusz!

– Pomysłów mam mnóstwo, żeby tylko jeszcze były środki na realizację – wzdycha hetman. Właśnie dlatego bractwo wydało pocztówkę bracką, zachęcającą do przekazania 1% podatku na działalność. Jednym z problemów, których bez pieniędzy obejść nie sposób, jest np. strój. Za uszycie kompletnego ubioru szlacheckiego trzeba wyłożyć, bagatela – około 2 tys. zł. Do tego dochodzi koszt zakupu butów i szabli, które – nie ma mowy – muszą być takie, jak nakazuje historia. – Przede wszystkim zauważa się nas ze względu na strój. Jesteśmy fotografowani jak aktorki na czerwonym dywanie! – śmieje się Szczepan Kalinowski. A Lech Orliński uzupełnia, że wprawdzie nie można utożsamiać ich z grupami rekonstrukcji historycznych, tam, gdzie bywają, muszą się wyróżniać – kontuszem i bronią przy boku.

KL