Strażnik barci
Pszczelarstwem zajmuję się od 50 lat. To jeden z moich wyuczonych zawodów - skończyłem szkołę w Pszczelej Woli - a od ćwierć wieku wykonywany. Kontynuuję też tradycje rodzinne - przyznaje pszczelarz z Parczewa. Tutaj prowadzi pasiekę liczącą ponad 100 rodzin. Jak mówi, znając tajniki chowu pszczół i mając wiedzę z zakresu bartnictwa, od dawna nosił się z pomysłem, żeby „chodzić” nie tylko przy ulach, ale też przy barciach. Miał szansę to marzenie spełnić dzięki temu, że blisko miejsca jego życia i pracy rozciągają się lasy ze starym drzewostanem i piękną historią, w którą wpisane jest bartnictwo.
W średniowieczu przebiegał tędy Szlak Jagielloński. W Parczewie odbywały się sejmy polsko-litewskie i gościli królowie. Utrzymać i wyżywić dwór pomagali lokalni bartnicy. Jak szacuje M. Kasperczuk, tutejsze lasy, z których dobrodziejstw korzystają dzisiaj też jego pszczoły, dawały przed laty schronienie i pożywienie około 3 tys. rodzin pszczelich.
To nie rojenia
Około 20 lat temu polscy przyrodnicy zaczęli głośno mówić o przywracaniu pszczół w tym środowisku, z którego wyszły, czyli w lasach. Chodziło o to, by z jednej strony przywrócić dziko żyjące pszczoły miodne, a przez to zwiększyć bioróżnorodność tych środowisk, z drugiej – zrobić ukłon w stronę przeszłości i wskrzesić bartnictwo. Barcie zaczęto tworzyć w różnych rejonach Polski. Na fali dobrego klimatu dla swojego pomysłu M. Kasperczuk z taką propozycją poszedł do Nadleśnictwa Parczew. W 2012 r. na terenie rezerwatu przyrody Lasy Parczewskie w trzech sosnach wydziane zostały trzy barcie. ...