Historia
Źródło: Arch
Źródło: Arch

W sutannie i mundurze

15 lutego minęło 61 lat od śmierci ks. dr. Stanisława Forysia, który służył ofiarnie nie tylko Bogu, ale i ojczyźnie. Jego bogaty życiorys z wielu względów zaskakuje i zdumiewa. O takich ludziach warto pamiętać!

Ks. dr Stanisław Foryś był wieloletnim proboszczem parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Rossoszu. Wielu wiernych kojarzyło go - i tak jest nadal - jako więźnia obozu koncentracyjnego w Dachau. Pamiętają, że kierował tutejszą parafią dwukrotnie. Starsi opowiadają, że był postawnym mężczyzną, ale po oswobodzeniu z obozu ważył tylko 40 kg. Kiedy po wojennej tułaczce wracał do Rossosza, zorganizowano na jego cześć orszak powitalny. Czekano na niego na granicy z Łomazami. Do dziś wśród mieszkańców krąży pogłoska o motywach jego aresztowania. Mówi się, że ks. Stanisław został zatrzymany przez gestapo w wyniku donosu. Miejscowi wiedzą, kto go zadenuncjował. Aresztowanie proboszcza, poprzedzone zdradą, przyjęli z niedowierzaniem.

Szanowali go do końca jego dni nie tylko ze względu na kapłańską posługę, jaką pełnił w Rossoszu, ale także przez wzgląd na obozową przeszłość. Po śmierci postawili mu pomnik, na którym do dziś zapalają znicze.
O ks. S. Forysiu wiedziałam niewiele, choć sama pochodzę z parafii, w której posługiwał. Jakiś czas temu rozpoczęliśmy poszukiwania fotografii byłych rossoskich proboszczów. O pomoc poprosiliśmy na parafialnym koncie na FB. W tym samym czasie (ale bez związku z apelem o zdjęcia) odezwała się do nas p. Iwona Chróstowska, krewna śp. ks. S. Forysia. Szukała informacji na temat ks. Stanisława.

 

Mówią kamienie…

Przesłałam nam dwa zdjęcia naszego byłego proboszcza. Jedno portretowe, z podpisem księdza i datą „1935 r.”. Na drugim widać ks. Stanisława stojącego przy grobie taty Józefa, towarzyszy mu mama Rozalia. Od pani Iwony otrzymaliśmy też fragment książki „Skronina. Ocalić od zapomnienia” z krótką notką biograficzną na temat ks. S. Forysia. W zamian podzieliłam się fotografiami grobu ks. Stanisława i zdjęciami z kroniki parafialnej.

Poszukiwanie śladów po byłym proboszczu rossoskiej parafii zaczęłam od miejscowego cmentarza. Napis z płyty nagrobnej na jego pomniku informuje, że ks. Foryś miał tytuł doktora i rangę podpułkownika, był też kapelanem Armii Andersa i wieloletnim proboszczem parafii Rossosz. Potem udałam się w inny rejon naszego cmentarza, na grób ojca ks. Stanisława. Józef Foryś zmarł w 1932 r. w wieku 69 lat. Na cokole widnieje jego zdjęcie, niżej można zobaczyć inskrypcję: „Najdroższemu ojcu – syn”. Później wybieram się na skwerek znajdujący się naprzeciwko parafialnego kościoła. Na ulokowanej na nim kapliczce ze św. Janem Nepomucenem parafianie w 2001 r. umieścili tablicę upamiętniającą ks. Forysia. Działo się to w 40 rocznicę jego śmierci. Inskrypcja jest podobna do tej z płyty nagrobnej. Na tablicy umieszczono także zdjęcie ks. Stanisława, napis „Bóg, Honor, Ojczyzna” oraz symbol krzyża i kielicha z Hostią.

 

Pozostały zdjęcia

Kolejnych śladów szukam w kronice parafialnej. Zapisano w niej, że ks. Stanisław pełnił funkcję proboszcza parafii Rossosz w latach 1926-1942 i 1947-1961. W środku znajduję kilka ciekawych zdjęć. Na jednym widać jego mamę Rozalię w sukience z dużym białym kołnierzem i chustce na głowie. Na drugim uwieczniono ks. Stanisława stojącego na łące, przy dwóch krowach skubiących trawę. Następne, grupowe, pokazuje ks. Forysia w otoczeniu rossoskiej młodzieży. Na jeszcze innym kapłan stoi w towarzystwie nieznanego mężczyzny. Pod fotografią widnieje podpis: „Ks. dr Stanisław Foryś 3.VI.1942 r.”. Na uwagę zasługuje też zdjęcie z 1959 r. pokazujące ks. Forysia siedzącego na drabiniastym wozie. Obok widać ks. Stanisława Pawluczuka, który w tamtym czasie wspomagał duszpastersku rossoskiego proboszcza. Podpis głosi, że zdjęcie zostało wykonane w Kolembrodach. Do odrębnej grupy należą fotografie zrobione bezpośrednio po wyjściu ks. Stanisława z obozu. Są sygnowane napisem „Norymberga” i „Monachium”. Widać na nich księdza ubranego w wojskowy mundur, gdyż w tamtym czasie pełnił posługę kapelana.

 

Ze wsi w świat

O tym, że ks. Stanisław pochodził ze Skroniny, dowiedziałam się od pani Iwony (to miejscowość leżąca w powiecie opoczyńskim w woj. łódzkim). Urodził się 8 października 1888 r. Był jedynakiem. Z artykułu ks. Bernarda Błońskiego zamieszczonego w Wiadomościach Diecezjalnych Siedleckich (nr 5-6/2015 „Kapłani diecezji siedleckiej czyli podlaskiej, którzy przeżyli obozy hitlerowskie i sowieckie”) wiemy, że ukończył gimnazjum w Częstochowie i w 1907 r. wstąpił do seminarium duchowego w Lublinie. Opuścił je po dwóch latach i wyjechał do Rzymu. Tam znów wstąpił do seminarium, ukończył je i w 1915 r. przyjął święcenia kapłańskie. Przez dwa lata był wykładowcą teologii moralnej w Kolegium Międzynarodowym „Scala Sancta”. W czasie I wojny światowej współpracował z Komitetem Narodowym Polskim na terenie Włoch jako kapelan wśród polskich jeńców. W 1918 r. wyjechał do Francji i został kapelanem w armii gen. Józefa Hallera. Rok później wrócił z transportem armii do Polski. W Lublinie pełnił funkcję kapelana wojskowego i rozpoczął studia z zakresu prawa kanonicznego. Naukę kontynuował potem na Uniwersytecie św. Apolinarego w Rzymie. W 1922 uzyskał doktorat i powrócił do ojczyzny.

 

Na linii Rossosz – Ameryka

Przez rok ks. Stanisław pracował w diecezji łuckiej. Był wikariuszem w katedrze, notariuszem kurii i wykładowcą w seminarium. Do naszej diecezji został inkardynowany na własną prośbę w 1923 r. Pierwszą placówką, na której posługiwał, była Żeszczynka. W 1926 r. trafił do Rossosza. W czasie okupacji włączył się w działalność konspiracyjną w ramach organizacji Kadra Polski Niepodległej. W drugiej połowie 1940 r. został mianowany komendantem jej podlaskiego okręgu. Nadano mu pseudonim „Atylla”. Dowodzony przez niego okręg obejmował Białą Podlaską, Radzyń i Siedlce.

Więcej światła na ten okres rzuca Jan Kukawski w artykule „Powstanie i działalność podlaskiej organizacji Konfederacji Polski Niepodległej (tekst ukazał się w Podlaskim Kwartalniku Kulturalnym – R.30, nr 4/2017). Historyk informuje, że w lipcu tego samego roku na rossoskiej plebanii pojawiła się amerykańska nadawczo-odbiorcza stacja radiowa. Ukryto ją na strychu. Dzięki niej do amerykańskiego wywiadu wysyłano zaszyfrowane meldunki i depesze. Posługując się radiostacją, prowadzono też nasłuch, przyjmowano rozkazy i instrukcje. J. Kukawski twierdzi, że sprzęt zniknął z plebanii w kwietniu 1941 r. Zabrano go z Rossosza i przewieziono w okolice Ostrołęki ponieważ bano się, że zostanie odkryty przez Niemców za pomocą urządzeń radiolokacyjnych.

 

Znów na służbie

Latem 1942 r. ks. Stanisław został aresztowany. Gestapo zabrało go najpierw do Białej Podlaskiej, a potem na Zamek w Lublinie. Stamtąd trafił do obozu na Majdanku, później do Buchenwaldu, na końcu do Dachau. Mama ks. Stanisława, która mieszkała z nim na plebanii, po uwięzieniu syna pozostała w Rossoszu.

Ze wspomnień Antoniego Kutnika, który w latach okupacji pracował jako tłumacz w gminie Łomazy, wiemy, że starała się mu pomóc – na miarę swoich skromnych możliwości. A. Kutnik znał język niemiecki, więc dorabiał, pisząc ludziom podania, adresując listy, przekazy pieniężne oraz paczki wysyłane do ludzi przetrzymywanych w niewoli. „Stałą moją klientką była matka ks. dr. Stanisława Forysia z Rossosza, która raz w miesiącu wysyłała swojemu synowi paczkę do Dachau” – wspominał tłumacz. Co było potem?

Na stronie internetowej Polskiej Misji Katolickiej w Norymberdze czytamy: „Po oswobodzeniu przez Amerykanów obozu koncentracyjnego w Dachau w kwietniu 1945 r. wyszło na wolność 761 księży polskich. Część z nich rozpoczęła pracę duszpasterską na terenie Niemiec, także w Norymberdze i w całej Frankonii (…) ks. dr Stanisław Foryś troszczył się o Polaków w Kompaniach Wartowniczych będących w miejscowościach Norymberga, Fürth, Roth, Neumarkt i Feucht”.

 

U swoich

W 1947 r. ks. S. Foryś powrócił do Polski i swojego Rossosza. Z informacji zawartych w kronice wiemy, że dbał nie tylko o sprawy duszpasterskie. Nieobce mu były także działania gospodarcze. To z jego inicjatywy przy plebanii postawiono stodołę i drewnianą oborę, a w 1938 r. do obecnego kościoła dostawiono kruchtę z wieżą. Pobyt w obozach mocno nadszarpnął jego zdrowie. Z biegiem lat ubywało mu sił potrzebnych do pełnienia kapłańskich obowiązków, dlatego do pomocy otrzymał wikariusza – ks. Stanisława Pawluczuka. Zmarł 15 lutego 1961 r. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył bp Marian Jankowski. W ostatnim pożegnaniu wzięło udział 64 kapłanów, wiele delegacji i liczna rzesza wiernych. Mama ks. Stanisława po śmierci syna została zabrana przez krewnych w rodzinne strony. Spoczywa na cmentarzu w Petrykozach.

Agnieszka Wawryniuk