Kościół
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Wszystko jest łaską, również to, że jestem głupia

Żyła krótko. Jedynie 26 lat. Ale to, jak żyła, sprawiło, że do jej grobu nie ustają pielgrzymki tych, którzy za jej wstawiennictwem pragną wybłagać u Boga jakąś łaskę. „Jezu, jak bardzo bym chciała widzieć ludzi szczęśliwych w Tobie”. Być może dlatego i dziś tak wiele wyprasza tym, którzy ją o to proszą.

S. Maria Dulcissima to imię zakonne, jakie przyjęła, rozpoczynając nowicjat w Zgromadzeniu Sióstr Maryi Niepokalanej. Naprawdę nazywała się Helena Hoffmann. Gdy umierała, była młodą kobietą. Wokół jej ciała zgromadzili się mieszkańcy Brzezia. Odcinali na relikwie kawałki jej habitu. Podzielili na małe części jej laskę. Kapłan, który przewodniczył uroczystościom pogrzebowym, powiedział: „Pochowaliśmy świętą”. Mieszkańcy Brzezia, gdzie zmarła, są o tym przekonani od dnia jej śmierci, twierdząc, iż za wstawiennictwem śląskiej św. Tereni - jak nazywają s. Dulcissimę - doznali wielu niewytłumaczalnych po ludzku łask. W ubiegłym roku zakończył się diecezjalny etap jej procesu beatyfikacyjnego, a w listopadzie 2019 r. zostały otwarte akta procesowe w Rzymie. Kim była ta skromna zakonnica, którą już za życia uznano za świętą?

Jak była s. Dulcissima? – Dobre pytanie – odpowiada z uśmiechem s. Małgorzata Cur ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, która z pasją i zaangażowaniem zajmuje się kultem wyjątkowej zakonnicy. – Przekonanie o świętości s. Dulcissimy tutaj, w Brzeziu, gdzie mieszkała tylko trzy lata, jest wciąż żywe. Zwykła siostra, o której mówi się niezwykła… albo po prostu nasza Dulcissimka. Jeszcze żyją osoby, które ją pamiętają, choć minęło tyle lat – dodaje.

Urodziła się 7 lutego 1910 r. w Zgodzie, ówczesnej dzielnicy Świętochłowic, jako pierwsze dziecko Albiny i Józefa Hoffmanów. W 1916 r. rozpoczęła naukę w siedmioklasowej Publicznej Szkole Powszechnej w Nowym Bytomiu (Zgodzie). Wyróżniała się pogodnym usposobieniem i wieloma zdolnościami. Dobra pamięć i bystrość umysłu pozwoliły jej szybko opanować zarówno język niemiecki, jak i polski, bo przecież w domu rozmawiali po śląsku. Helenka lubiła się uczyć, łatwo zdobywała nowe umiejętności, należała do koła teatralnego. – Hoffmanowie starali się wychowywać dzieci w posłuszeństwie i w karności, co, oczywiście, budziło naturalny bunt w Helence, ale zupełnie nie przeszkadzało jej w spontaniczności i żywej pomysłowości. Ponieważ rodzina była religijna, związana ze swoją parafią, dzieciństwo Helenki kształtowała także jej aktywność i zaangażowanie w pomoc swojemu duszpasterzowi – opowiada S. M. ...

MD

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł