Opinie
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Wybrałem cię, zanim się urodziłeś

Być może żyję dzięki komuś, kto - w chwili, gdy moja mama otwierała drzwi gabinetu lekarskiego z zamiarem, by mnie zabić - prosił w mojej intencji. Jedno wiem na pewno: ta modlitwa jest niezwykła i porusza serce Boga - mówi o Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego ks. Maciej Bagdziński.

Dziś popularyzator tej inicjatywy, bo - jak podkreśla - dla Stwórcy każde dziecko jest cenne, ponieważ powierzono mu indywidualną misję do spełnienia na ziemi: życiowe powołanie. Na świadectwo Zofii Bagdzińskiej trafiłam wiele lat temu. To jedna z tych historii, które nie dają o sobie zapomnieć. Wydarzyła się w czasach, kiedy aborcja była wręcz powszechną usługą dostępną na życzenie w każdym szpitalu… „Będąc młodą matką rocznej Uli, dowiedziałam się, że znów zaszłam w ciążę. Praca kelnerki nie pozwalała mi dobrze zająć się jednym dzieckiem. Złe warunki materialne sprawiły, że za namową sąsiadek zdecydowałam się usunąć ciążę. Poszłam do ginekologa. W Szczecinie aborcji dokonywał wojskowy lekarz. Zbadał mnie i zdecydowanym głosem powiedział: „Nie usunę tej ciąży!”. Nie mogłam pojąć dlaczego. Odkryłam w tym interwencję Boga. Nie wróciłam do domu, ale poszłam do kościoła oo. jezuitów. Szlochając, przeszłam głęboką duchową przemianę. Oddałam Matce Najświętszej to nienarodzone dziecię. Uwierzyłam, że Ona najlepiej zna trudy ziemskiego macierzyństwa.

Przy pierwszym dziecku było tzw. cesarskie cięcie. Tym razem w sposób zupełnie naturalny urodziłam zdrowego, dużego synka. Daliśmy mu na imię Maciej. Rósł jak na drożdżach. Był zwyczajnym chłopcem. Uczył się przeciętnie, kochał muzykę. Lubił też pomagać innym, zwłaszcza starszym, chorym i niepełnosprawnym. Maciek stał się szczególnym czcicielem Maryi. Ona się nim nieustannie opiekowała. Razem z tatą w 1985 r. oddali się w niewolę Chrystusowej Matki. Obu zaprowadziła Ona na drogę franciszkańskiej duchowości. Mąż, Lechosław, został tercjarzem, a syn wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych, gdzie przybrał imiona Jan Paweł. Już jako franciszkanin uzupełnił średnie wykształcenie. Później rozpoczął naukę w Wyższym Seminarium Duchownym we Wronkach. Nauka nie sprawiała mu większych problemów. Syn często śmiał się i żartował, że chyba na egzaminach Maryja mu podpowiada, bo z łatwością je zalicza. Zakon przygotowywał go do zagranicznej pracy misyjnej. Wszystko było już załatwione. Wtedy dowiedział się, że ma raka. Na misje nie pojechał. Wkrótce cudownie wyzdrowiał. Znowu Maryja uratowała mu życie. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł