Wychowanie antyhazardowe
Wychowanie antyhazardowe
Czekam w saloniku prasowym, między stojakami z batonikami i gazetami, aby odebrać nadaną do mnie przesyłkę.
Przede mną młoda kobieta z wyraźnie zniecierpliwionym kilkuletnim dzieckiem u boku. Kiedy w końcu przychodzi jej kolej, wręcza sprzedawczyni zgarniętą wcześniej ze stojaka kolorową prasę, niewielkich rozmiarów książeczkę i wafelka. Na koniec prosi o kupon na loterię, tzw. zdrapkę. Obsługująca ją kobieta podaje pudełko z kilkunastoma kartonikami. Klientka bierze synka na ręce i pokazuje, aby to on wylosował szczęśliwy los.
Przede mną młoda kobieta z wyraźnie zniecierpliwionym kilkuletnim dzieckiem u boku. Kiedy w końcu przychodzi jej kolej, wręcza sprzedawczyni zgarniętą wcześniej ze stojaka kolorową prasę, niewielkich rozmiarów książeczkę i wafelka. Na koniec prosi o kupon na loterię, tzw. zdrapkę. Obsługująca ją kobieta podaje pudełko z kilkunastoma kartonikami. Klientka bierze synka na ręce i pokazuje, aby to on wylosował szczęśliwy los.
Ekspedientka wyprzedza jednak ruch chłopca, informując, że nie może wybrać zdrapki: „Co by było, gdybym pozwoliła dziecku wylosować kupon i ktoś by to zobaczył?”. I kategorycznie stwierdza: „Albo pani sama wybierze zdrapkę, albo w ogóle jej pani nie sprzedam”. ...
Kinga Ochnio