Wyszło jak zawsze
Targają mną mieszane uczucia. Z jednej strony odczuwam satysfakcję, że m.in. moje teorie spiskowe się sprawdzają, z drugiej jest mi przykro, iż nad Polską pod rządami uśmiechniętych nieudaczników wisi miecz Damoklesa.
Ostrze, które - nie ma się co łudzić - po raz kolejny najboleśniej zrani najsłabszych. A właściwie już ich rani. To oni bowiem najdotkliwiej odczuwają ból, oglądając po trzykroć każdą złotówkę wyciąganą z coraz chudszych sakiewek. To oni z przerażeniem spoglądają na termometry, bo nie są pewni, czy będzie ich stać na ogrzanie mieszkań drożejącą w zawrotnym tempie energią z „tanich” ekoźródeł. Oni polują na najtańsze produkty, gdyż to, na co jeszcze przed rokiem wydawali kilka złotych, dziś kosztuje dwa, trzy razy tyle. To oni wreszcie zachodzą w głowę, co zrobią, gdy nagle pojawi się przed nimi perspektywa utraty pracy.
Ostrze, które - nie ma się co łudzić - po raz kolejny najboleśniej zrani najsłabszych. A właściwie już ich rani. To oni bowiem najdotkliwiej odczuwają ból, oglądając po trzykroć każdą złotówkę wyciąganą z coraz chudszych sakiewek. To oni z przerażeniem spoglądają na termometry, bo nie są pewni, czy będzie ich stać na ogrzanie mieszkań drożejącą w zawrotnym tempie energią z „tanich” ekoźródeł. Oni polują na najtańsze produkty, gdyż to, na co jeszcze przed rokiem wydawali kilka złotych, dziś kosztuje dwa, trzy razy tyle. To oni wreszcie zachodzą w głowę, co zrobią, gdy nagle pojawi się przed nimi perspektywa utraty pracy.
Za chwilę miną trzy miesiące od dnia, w którym przywódca uśmiechniętych, wiedząc o zagrożeniu powodzią, wypowiedział we Wrocławiu kojące mieszkańców Dolnego Śląska i Opolszczyzny słowa: „Prognozy nie są przesadnie alarmujące (…), nie ma powodu do paniki”. ...
Leszek Sawicki