Komentarze
Z nowym rokiem…

Z nowym rokiem…

Miniony rok - chciałoby się powtórzyć za noblistą rodem z Woli Okrzejskiej - to był „dziwny rok”. Obfitował w „rozmaite znaki na niebie i ziemi, zwiastujące jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia”.

Było ich tyle, że - jak mówi autor „Trylogii” - nawet gdyby ktoś chciał je wszystkie wymienić, „brakłoby mu wołowej skóry do ich spisania”. Rok, w który dopiero co wkroczyliśmy, zapowiada się na równie osobliwy, tym bardziej że jest to rok wyborczy. A skoro jesienią wszyscy w podskokach mamy biec do urn, to - zgodnie z mottem Alfreda Hitchcocka: „Każdy film powinien zacząć się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie wzrastać” - od swoistego trzęsienia ziemi rok tenże się rozpoczął.

Dla wielu hitchcockowskim wstrząsem inaugurującym kolejne 12 miesięcy okazał się popis (podobno bardzo znanego) amerykańskiego zespołu, co to za jedyne milion dolarów zaśpiewał u podnóża Tatr w zastępstwie innej (podobno równie znanej) gwiazdy, która choć znalazła się na liście płac TVP, to ostatecznie zrezygnowała z występu. Artystka uznała, że jej poglądy na temat popieranych przez nią grup społecznych są sprzeczne z poglądami, jakie na ów temat mają nasi rządzący, stąd nie wypada, by swoją obecnością zaszczyciła tak prestiżowe wydarzenie. Jak tam naprawdę było, tajemnica to wielka… Najważniejsze, że szybko znaleźli się godni zastępcy, i nie zważając na niczyje poglądy i przekonania, w trakcie organizowanej przez telewizję publiczną imprezy sylwestrowej bez żadnych skrupułów wystąpili z kolorowymi opaskami na rękawach.

No i zaczęło się… Polscy tęczowi piali z zachwytu, że zdołali zagrać Kaczorom na nosie. Ziobryści się wściekli, że to odejście od wartości, że promocja LGBT i w ogóle sodomia oraz homopropaganda za publiczne pieniądze. Z kolei PiS tłumaczył, że od zawsze jest partią tolerancyjną, że tak miało być i że jak zwykle wszystko jest pod kontrolą.

Przyznam, iż wypowiedzi niektórych prominentnych przedstawicieli PiS jakoś mnie nie zaskoczyły. Przecież niejednokrotnie, choćby z tego miejsca, wspominałem, że jeśli władza nadal będzie się degenerować w takim tempie, to przed wyborami zobaczymy w ich wykonaniu rzeczy, które nie śniły się nawet lokalnym filozofom. I nie pomyliłem się. Ta – jak napisał w internetach po występie kontrowersyjnych artystów sam szef TVP Info – „zaplanowana akcja” nosi znamiona oszustwa i działania z premedytacją. Nie bardzo wiem, jak niektórzy działacze obozu dobrej zmiany (czytaj: patriotycznego-katolicko-narodowego) chcą dalej tłumaczyć swoim zwolennikom desperacką próbę przytulenia do urn wszystkich 56 płci. A kiedy dołożyć do tego jeszcze niedawną wypowiedź premiera rządu, o tym, że „nie zgadzam się z nauką Kościoła, bo jestem zwolennikiem kary śmierci za najcięższe przestępstwa”, to wyraźnie widać, że partyjna wierchuszka z obawy przed utratą koryt pogubiła się w swoich głupich pomysłach i nie ma planu na dalsze funkcjonowanie w przestrzeni publicznej.

Prawdopodobnie znowu się powtarzam. Ale co zrobić, kiedy nasza rzeczywistość społeczno-polityczna to przestrzeń coraz bardziej opanowana przez groteskę, absurd, nonsens i półprawdy głoszone przez wszechobecnych cwaniaczków i hochsztaplerów. Póki co powodów do radości nie ma. Wszystko zmierza w złym kierunku, tym bardziej że wielu osobom – niczym sierotom politycznym – przyjdzie zapewne po raz kolejny głosować przeciwko komuś, a nie na kogoś. Pytanie tylko, czy to ma jeszcze jakiś sens?

Leszek Sawicki