Rozmaitości
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Zgnilec kontra pszczoły

Rozmowa z dr Anną Gajdą z wydziału medycyny weterynaryjnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

Niedawno odkryto, że Paenibacillus larvae występuje w czterech odmianach, i tu można powiedzieć zaczynają się schody. Nie dość, że objawy mogą być zupełnie różne od tych, które przed chwilą omówiłam, np. larwy mogą zmienić się w przeźroczystą ciecz wylewającą się przez podziurawione zasklepy, to te mniej typowe odmiany bakterii mogą powodować zamieranie czerwiu niezasklepionego, bardzo młodego. Przypomnę, że zgnilec amerykański od zawsze kojarzony był z zamieraniem czerwiu zasklepionego - starszego. Te nietypowe objawy same w sobie są już przesłanką, aby nie próbować zwalczać zgnilca samemu. Nawet najbardziej doświadczeni lekarze weterynarii zawsze podpierają się tu badaniami laboratoryjnymi i to nie tylko dlatego, że tak nakazuje prawo. Zatem niepokoić nas powinny wszelkie zmiany obserwowane na plastrach z czerwiem i w przypadku ich wystąpienia zaleca się ustalenie ich przyczyny na podstawie testów laboratoryjnych.

Od kilku lat coraz głośniej słychać o zgnilcu amerykańskim, który dziesiątkuje pasieki. Czym jest ta choroba i skąd się bierze?

 

To zakaźna i zaraźliwa bakteryjna choroba czerwiu pszczelego (postaci rozwojowych pszczoły miodnej). Paenibacillus larvae, czyli bakteria, która chorobę wywołuje, ma zdolność wytwarzania przetrwalników będących niezwykle odpornymi na warunki środowiska i wiele metod dezynfekcji. Bakteria może przeżyć w formie przetrwalnika nawet 50 lat. Aby unieszkodliwić ją w miodzie, należałoby go gotować przez pięć dni. Alkohol też nie działa skutecznie, ponieważ zbadano, że w 95% alkoholu przetrwalniki potrafią zachować zakaźność przez 45 dni. A skąd się bierze? Przetrwalniki zapoczątkowują chorobę, dostając się do rodziny z błądzącymi pszczołami z chorej pasieki. Jednak także te z rodzin silnych, rabując słabe i chore, znoszą zarazek do swojego gniazda, skażając miód i pyłek, a w konsekwencji – larwy. Pszczelarz również może rozwlekać chorobę po pasiece przez niezdezynfekowany sprzęt czy wymianę ramek między rodzinami albo zakup i wprowadzenie matek czy odkładów pochodzących z zakażonych rodzin.

 

Jakie są objawy? Co oprócz charakterystycznego zapachu przypominającego klej stolarski powinno zaniepokoić?

 

Niestety sprawa jest dość skomplikowana, ponieważ klasyczne objawy pojawiają się rzadko i trwają zazwyczaj bardzo krótko, więc pszczelarz może ich w ogóle nie zobaczyć, a rodzina będzie szybko słabła i rozsiewała chorobę. Mówiąc bardzo skrótowo, larwy otrzymują bakterię wraz z pokarmem, a ta powoli zaczyna je zabijać i rozkładać. W konsekwencji przekształcają się w kleistą masę, którą do pewnego momentu można wyciągać zapałką, wtedy widzimy długie brązowe nitki. Jednak ten objaw trwa bardzo krótko, ponieważ potem larwy wysychają, zamieniając się w twardy strupek. Wtedy test z zapałką już nie wyjdzie, nie czuć także zapachu kleju stolarskiego. Dla przypomnienia dodam, że chodzi o dawniej używany klej kostny.

Wieczka woskowe zamykające larwy w komórkach nasiąkają wspomnianą wilgotną masą, ciemnieją i zapadają się. Pszczoły, chcąc usuwać martwe larwy, dziurkują zasklepy. Czerw przybiera rozstrzelony wygląd, tzn. obok siebie mamy wiele pustych komórek i komórek z czerwiem w ogólnym nieładzie.

Niedawno odkryto, że Paenibacillus larvae występuje w czterech odmianach, i tu można powiedzieć zaczynają się schody. Nie dość, że objawy mogą być zupełnie różne od tych, które przed chwilą omówiłam, np. larwy mogą zmienić się w przeźroczystą ciecz wylewającą się przez podziurawione zasklepy, to te mniej typowe odmiany bakterii mogą powodować zamieranie czerwiu niezasklepionego, bardzo młodego. Przypomnę, że zgnilec amerykański od zawsze kojarzony był z zamieraniem czerwiu zasklepionego – starszego.

Te nietypowe objawy same w sobie są już przesłanką, aby nie próbować zwalczać zgnilca samemu. Nawet najbardziej doświadczeni lekarze weterynarii zawsze podpierają się tu badaniami laboratoryjnymi i to nie tylko dlatego, że tak nakazuje prawo.

Zatem niepokoić nas powinny wszelkie zmiany obserwowane na plastrach z czerwiem i w przypadku ich wystąpienia zaleca się ustalenie ich przyczyny na podstawie testów laboratoryjnych.

 

Co robić, gdy mamy podejrzenie, iż pasiekę zaatakował zgnilec?

 

Przede wszystkim należy mieć na uwadze jak łatwo chorobę rozwlec poza pasiekę, nawet na butach, i jakie będzie to miało konsekwencje dla pszczelarzy i pszczół w okolicy. Dlatego należy niezwłocznie powiadomić o podejrzeniu organy inspekcji weterynaryjnej (powiatowego lekarza weterynarii), ponieważ choroba rozprzestrzenia się niezwykle szybko i trzeba natychmiast podjąć działania, by to rozprzestrzenianie zahamować. Powiatowy lekarz weterynarii zleca badanie kliniczne pasieki i pobranie próbek. Trafiają one do laboratorium. Czekając na wyniki, lekarz wprowadza zakaz przemieszczania czegokolwiek z pasieki i do pasieki oraz pozyskiwania produktów pszczelich od podejrzanych rodzin. Jeśli badanie potwierdzi wystąpienie choroby, pasieka wyznaczana jest jako jej ognisko, a służby weterynaryjne nadal stosują zakazy oraz nakazują spalenie chorej rodziny pszczelej i jej gniazda po uprzednim zabiciu pszczół (z ulem bądź bez) lub przesiedlenie pszczół z chorej rodziny pszczelej oraz spalenie jej gniazda (pozbycie się czerwiu). Konieczne jest również oczyszczenie i odkażenie pozostałych po chorych rodzinach pszczelich uli, sprzętu, narzędzi, odzieży ochronnej, a także dezynfekcja pasieczyska.

Jeśli rodziny zostały zabite i odkażanie zostało przeprowadzone, zakazy i nakazy są znoszone natychmiast. Natomiast gdy rodziny były przesiedlane, obostrzenia mogą zostać odwołane po kolejnej kontroli za co najmniej sześć tygodni. Pod warunkiem że nie stwierdzono ponownie objawów. Brzmi to dość drastycznie, jednak biorąc pod uwagę, jak groźna jest to choroba, takie czynności są uzasadnione.

 

To choroba zwalczana z urzędu?

 

Tak. Na mocy ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt zgnilec amerykański jako jedyna choroba pszczół w Polsce podlega obowiązkowi zwalczania. A rozporządzenie ministra rolnictwa z 11 lipca 2016 r. określa sposób postępowania. Paenibacillus larvae jest w stanie doprowadzić do śmierci rodziny pszczelej, a przenosi się niezwykle łatwo i bardzo trudno się go pozbyć, więc rozprzestrzenia się po okolicy w mgnieniu oka. Dlatego zaliczono go do chorób zwalczanych z urzędu, co oznacza, że czynności związane z jego zwalczaniem wykonują organy inspekcji weterynaryjnej. Wyznaczane jest ognisko choroby, czyli pasieka, w której stwierdzono zgnilec, oraz obszar zapowietrzony o promieniu co najmniej 6 km, gdzie przeprowadza się badanie kliniczne wszystkich rodzin, aby ustalić, skąd choroba przyszła do ogniska. W razie wykrycia kolejnych – podejmuje się działania, o których już wspomniałam.

 

Jakie są najskuteczniejsze metody walki z tą chorobą i czy można jej zapobiec?

 

Zapobieganie jest dość trudne, ponieważ paradoksalnie najczęściej to najsilniejsze i najzdrowsze rodziny zaczynają chorować jako pierwsze. Dzieje się tak dlatego, że to właśnie pszczoły z silnych rodzin rabują te słabsze – już chore na zgnilca – i przynoszą miliony przetrwalników do swojej rodziny. Jedyne co możemy robić, to starać się utrzymywać higienę w pasiece i w ulu, wymieniać dużą ilość ramek na ramki z węzą i przeprowadzać dezynfekcję na początku sezonu pszczelarskiego. Dobrze jest też regularnie wymieniać matki na te ze zdrowych, przebadanych hodowli. Mówi się, iż rodziny o lepiej rozwiniętym instynkcie higienicznym, czyli najczęściej te wredne i żądlące, rzadziej chorują i to nie tylko na zgnilec.

Jeśli jednak choroba się pojawi, to oczywiście całą procedurę zwalczania przeprowadzamy pod okiem i z udziałem przedstawiciela inspekcji weterynaryjnej.

Niestety najskuteczniejszym i w niektórych krajach jedynym sposobem walki ze zgnilcem jest spalenie całego ula. Jednak w Polsce dopuszcza się możliwość ratowania dorosłych pszczół (czerw bezwzględnie zawsze spalamy) przez przesiedlenie ich na ramki z węzą do czystego, zdezynfekowanego ula.

Zgodnym z wytycznymi wspomnianego przeze mnie rozporządzenia bardzo skutecznym środkiem do dezynfekcji sprzętu oraz pasieczyska jest podchloryn sodowy, jednak sprzęt, który się do tego nadaje, oraz drewniane ule najlepiej opalić za pomocą gazowego palnika. To metoda niezwykle skuteczna, szybka i tania.

Dodam jeszcze, że w Unii Europejskiej obowiązuje zakaz stosowania antybiotyków i sulfonamidów u pszczół, zresztą w walce z Paenibacillus larvae te środki i tak nie są skuteczne, ponieważ nie eliminują przetrwalników.

 

Czy zgnilec jest groźny dla ludzi, zwierząt?

 

Zgnilec amerykański atakuje wyłącznie czerw pszczeli. Nie jest on groźny dla innych zwierząt czy owadów oraz ludzi. Nawet po zjedzeniu miodu z przetrwalnikami nie zachorujemy. Jednak dla młodej larwy pszczelej wystarczy ich kilka, aby była skazana na śmierć.

 

Dziękuję za rozmowę.

MD