Historia
PAWEŁ PASIK
PAWEŁ PASIK

Złamane serce wirtuoza

Zbiorowa mogiła usytuowana na skraju Starej Wróbliny kryje ciała dziewięciu powstańców z oddziału Gustawa Zakrzewskiego poległych 27 marca 1863 r. Tutaj spoczął również 25-letni Emil Łapczyński, przedwcześnie zgasła gwiazda polskiej pianistyki.

Powstańcy styczniowi pochodzący z terenu parafii Stanin, walczący i polegli w trzech wielkich bitwach stoczonych na jej terenie - znani i nieznani z imienia i nazwiska - zostali godnie upamiętnieni za sprawą ks. kan. Stanisława Głębickiego, który kierował parafią Trójcy Świętej do końca czerwca 2022 r. Od lat szukał informacji o uczestnikach walk pod Staninem (14 marca 1863 r.), Starą Wróbliną (27 marca) oraz Zalesiem (2 grudnia). Udało mu się ustalić kilka nazwisk bojowników o wolność. Jeden z nich to E. Łapczyński. Nasz bohater przyszedł na świat 8 maja 1837 r. jako pierwsze dziecko właścicieli majątku Kawęczyn (Krępa) w parafii Łysobyki (obecnie Jeziorzany) - Emilii i Feliksa Łapczyńskich. Kolejnym była córka. Dzieciom nadano imiona po rodzicach: Emil i Felicja.

Życie w pobudowanym na wzniesieniu dworze otoczonym parkiem w stylu angielskim, z perspektywą na malowniczą dolinę Wieprza, płynęło – jak można sądzić – dostatnio, niespiesznie i sielsko. Łapczyńscy udzielali się towarzysko, bywając i goszcząc. Z pewnością byli też ludźmi światłymi, bo widząc muzyczne zdolności syna, ukierunkowali go na kształcenie pianistyczne, które szybko przyniosło owoce. Emil obdarzony był chyba tym rodzajem talentu, który określa się mianem iskry Bożej. Dużo koncertował. Już jako 14-latek zbierał świetne recenzje. W jednej z nich, zamieszczonej w „Gazecie Lwowskiej” w 1851 r., nazwano go „zjawiskiem artystowskim z krajowego szczepu” oraz młodzieńcem „o niezwykłej biegłości i czystości gry, który bez wątpienia niósł będzie zaszczyt swojemu krajowi”. Z pewnością zaszczyty ściągał też na rodzinne gniazdo.

 

Miłość i śmierć

W 1858 r. rodzinę Łapczyńskich dotknęła niewyobrażalna tragedia. U jej źródeł był romans, jaki wywiązał się między częstym gościem Łapczyńskich – sędzią z Adamowa – a panią domu. Emilia straciła głowę na tyle, że postanowiła otruć męża. 5 sierpnia, tuż przed obiadem, do talerza z zupą dodała truciznę. Jednak w zamieszaniu, jakie powstało przy stole, to nie Feliks zasiadł do niego, a Felicja licząca wtedy 23 lata. Dziewczyna konała dwa dni w potwornych męczarniach. Nietrudno wyobrazić sobie, co działo się w kawęczyńskim dworze i w sercach domowników…

Felicja pochowana została na cmentarzu w Przytocznie. Na nagrobku zamieszczono napis: „Upraszają o pobożne westchnienie FŁ.EŁ.KŁ.AŁ.PO. W boleści wiosnę życia przebytą, męczeńskim zakończyła zgonem d. 5 sierpnia 1858 r. O pokój twojej duszy nieprzestaną błagać przedwiecznego, niepocieszeni ojciec z rodziną”.

Emilia Łapczyńska trafiła do więzienia. Po odbyciu kary zamieszkała w Łysobykach. Feliks Łapczyński, złamany rodzinnym dramatem, sprzedał majątek rodzinie Bartoldów i wyjechał. Emil po śmierci siostry zniknął z koncertowych scen i rubryk kulturalnych pism – na zawsze. Zaciągnął się do powstańczego oddziału. 27 marca 1863 r. zginął w bitwie pod Wróbliną.

 

Warto pamiętać

O dramacie w kawęczyńskim dworze mówiło się w nadwieprzańskiej parafii długo – pokrótce opisał historię w kronice parafialnej ks. Jan Kazimierczak proboszczujący w Łysobykach od 1929 r. W Gminnej Bibliotece Publicznej w Jeziorzanach, która niedawno na swojej stronie internetowej przypomniała wydarzenia sprzed 155 lat, dowiaduję się, że o Łapczyńskich jeszcze się tutaj pamięta.

„Pani chce zabić pana” – taki tytuł można byłoby nadać temu rozdziałowi lokalnych dziejów, już przecież zamkniętemu. Tyle że historia ta całkowicie przesłoniła postać Emila, a jego dokonania zepchnęła w niepamięć. Dziesięć lat temu odkrywać jego historię zaczęła dr Maria Wilczek-Krupa z krakowskiej Akademii Muzycznej. O swoich poszukiwaniach najpierw opowiedziała w reportażu „Od krzyża do krzyża”, następnie w artykule dedykowanym pianiście. Zapewnia, że artysta zasługuje na książkę.

Emil Łapczyński – niespełniona nadzieja polskiej pianistyki

Podczas powstania styczniowego (…) zginął tragicznie Emil Łapczyński, wschodząca gwiazda pianistyki polskiej. Wróżono mu wielką karierę, widząc w nim artystę pokroju Chopina i Liszta. 19 stycznia 1856 r. na jego występie w Wiedniu był Liszt, który wysłuchawszy m.in. „Appassionaty” Beethovena i „Nokturnu Fis-dur” Chopina, tak się nim zachwycił, że postanowił udzielić mu kilku lekcji. Jak podaje prasa, fenomenalnie grał m.in. „Koncert e-moll” Chopina i „Fantazję na tematy z opery „Don Giovanni” Dobrzyńskiego. Odszedł, mając zaledwie 25 lat!

www.radio.chopin.pl

To życie mogło potoczyć się inaczej

PYTAMY dr Marię Wilczek-Krupę, teoretyka muzyki, pedagoga, publicystę.

 

Co w losach E. Łapczyńskiego ujęło Panią na tyle, że postanowiła Pani odtworzyć jego biografię artystyczną?

Zaczęło się przypadkiem. W XIX-wiecznej prasie razem z mężem szukałam śladów historii przydrożnego krzyża znajdującego się pod Ojcowem. W recenzjach koncertowych rzuciło mi się w oczy nazwisko Łapczyński – nieznane mi, chociaż pianistyce XIX w. poświęciłam pracę magisterską. Nurtowało mnie pytanie, dlaczego go nie znam. Ustaliliśmy najpierw, że E. Łapczyński był powstańcem styczniowym. Ponieważ jestem też historykiem, a mąż dzieli tę pasję, zaczęliśmy drążyć temat. Wybraliśmy się do dawnego Kawęczyna, odwiedziliśmy też kilka parafii.

Co mnie ujęło? Zestawiłam E. Łapczyńskiego z Fryderykiem Szopenem, który bardzo chciał wziąć udział w powstaniu listopadowym, jednak ojciec wyekspediował go do Paryża. Okazuje się, że słusznie. Łapczyński zginął – powstanie styczniowe zabrało młode życie, które mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Być może dzisiaj byłby równie sławny, co Wieniawski – tyle że stanął do walki o to, byśmy byli wolni.

 

Nie sądzi Pani, że na jego wyborach po 1858 r. zaważyła przede wszystkim tragedia rodzinna?

Na pewno z tego powodu zniknął ze sceny. Musiał też zająć się ojcem, który po tym, co wydarzyło się w domu, z pewnością był w fatalnym stanie psychicznym. Być może Emil wróciłby do grania. A może z tego powodu poszedł do powstania, że życie z takim piętnem było dla niego za trudne…

 

Gdzie się kształcił?

Jego pierwszym nauczycielem był Józef Paul, człowiek zupełnie nieznany w środowisku muzycznym – to jemu Emil dedykował swoją pierwszą kompozycję. Później uczył się u Czecha Alexandra Dreyschocka – znanego kompozytora, ucznia Franciszka Liszta, który koncertował na całym świecie, także w Polsce. Za jego przyczyną poszerzała się mapa koncertowa Emila – zaczął jeździć do Pragi, a potem również do Wiednia, Petersburga czy Rygi. Emil nie był uczniem żadnego konserwatorium.

 

Co wyróżniało pianistę z Kawęczyna?

Romantyzm to czas tzw. stylu brillant, czyli wirtuozerii bardzo emocjonalnej, brawurowej, obfitującej w ornamenty, przebiegi gamowe itd. Taki styl pianistyczny święcił największe triumfy i twórców, którzy mu hołdowali, oklaskiwano. Emil do nich nie należał. On w pewien sposób – możemy o tym wnioskować z recenzji jego koncertów – wyprzedził epokę, ponieważ podchodził do brzmienia w sposób zupełnie nieromantyczny. Zależało mu na brzmieniu lekkim, jasnym, nieprzeładowanym emocjami. Właściwie taki rodzaj gry dopiero dziś dochodzi do głosu jako pożądany. Romantyzm sugerował uzewnętrznianie uczuć i od strony kompozytora, i od strony wykonawcy – co w sercu, to na klawiaturze. Tymczasem dla Łapczyńskiego technika nie była celem, a tylko narzędziem, co nie było w tamtych czasach tak oczywiste. W jednej z recenzji zarzucano mu zresztą, że jest zbyt intelektualny.

 

Słowo „koncercista” przy jego nazwisku jest trafne?

W moim odczuciu to określenie urocze. Po bitwie pod Wróbliną kartkę z nazwiskami poległych żołnierzy dowódca dał miejscowym chłopom i polecił, żeby miejsce, gdzie zakopano ciała, pomiędzy wsiami Gąska i Wróblina, wskazali dopiero po roku, a kartkę przekazali proboszczowi. To G. Zakrzewski napisał: „Emil Łapczyński, koncercista”.

Dowody na to, że komponował, odnalazłam w piśmiennictwie XIX w. W prasie anonsowano nowości wydawnicze, m.in. wydane w tym czasie zapisy nutowe. E. Łapczyński wydawał swoje kompozycje w oficynie drukarskiej Rudolfa Friedleina, a to największy i najbardziej znany wówczas publikator dzieł Moniuszki, Dobrzyńskiego czy Tausiga. Jedną z jego miniatur odnalazłam w Petersburgu.

 

Dziękuję za rozmowę.

Monika Lipińska