Żyło raz przyjaciół dwóch…
W tym bowiem przypadku koniunkturalizm polityczny jest widoczny jak na dłoni i trudno nie nazwać tego kupczeniem sejmowym, o innych określeniach milcząc. Raczej idzie mi o tzw. powiększanie elektoratu Zjednoczonej Prawicy. Prof. Krystyna Pawłowicz, z którą można nie zgadzać się w licznych sprawach, lecz jasności ideowej nie sposób jej odmówić, dość dosadnie podsumowała te działania poprzez porównanie do łodzi, którą może zatopić nagły przypływ pasażerów. Ten manewr polityczny, widoczny już od czasu rekonstrukcji rządu, być może przyniesie efekt doraźny w postaci w miarę wygranych wyborów samorządowych.
Piszę o w miarę wygranych wyborach, gdyż rzecz idzie, oczywiście, o sejmiki wojewódzkie. Poszczególne samorządy nie są w tym przypadku aż tak ważne, gdyż to nie w nich dokonuje się podziałów finansowych i urzędniczych stołków. To pragnienie sukcesu politycznego jest dla formacji obecnie rządzącej konieczne, gdyż społeczne paliwo, napędzając falę poparcia, powoli się wyczerpuje. Nawet doskonałe doniesienia na temat gospodarczego sukcesu nie są w stanie przełamać znużenia społecznego. Z tego powodu wygrana polityczna w wyborach jest jak najbardziej konieczna dla sił prawicowych i centroprawicowych. Tylko czy strategia ta przyniesie oczekiwany i, co najważniejsze, długotrwały efekt?
Przed siebie równym krokiem
W gruncie rzeczy odpowiedź na to pytanie nie tkwi tylko w doraźnych krokach politycznych, lecz odnosi się do czegoś znacznie ważniejszego. Nie idzie bowiem o utrzymanie się przy władzy, lecz zasadniczo o ukształtowanie ładu społecznego w naszym kraju, opartego na takim widzeniu rzeczywistości, które stanowi uznanie realnych możliwości i potrzeb człowieka w wymiarze jego właściwości bytowych. Jednak same efekty gospodarcze nie wystarczają. Do tego potrzebna jest więź ideowa. Przy czym, należy jasno zaznaczyć, nie jest to więź oparta tylko na wspólnocie ideologicznej, gdyż ta sama z siebie byłaby już jakimś fałszowaniem rzeczywistości, ile raczej na poznanej prawdzie o człowieku. Ta wspólnota idei jest jedyną, która wytwarza właściwe więzi społeczne, a więc także i wspólnotę celów poszczególnych partii oraz ugrupowań społecznych. Bez niej, parafrazując słowa św. Augustyna, stają się one gromadami zbójców, dążącymi za wszelką cenę do pozyskania łupów, nawet metodą grabieży. W tym kontekście warto zastanowić się, czy doraźna korzyść polityczna jest ważniejsza od tej więzi ideowej? Jest to klasyczny dylemat Kajfasza. Ten żydowski arcykapłan postawił kwestie doraźnej ochrony społeczności Izraela ponad prawdą o zbawczym działaniu Boga. Efektem było ukrzyżowanie Jezusa. Nie można wszak nie zauważyć, że rozwiązanie doraźne tego dylematu legło również u podstaw rekonstrukcji rządu, jak i działań, które jego ministrowie podejmują obecnie zarówno w przestrzeni naszego kraju, jak i na arenie międzynarodowej. Powstrzymana na razie reakcja twardego elektoratu PiS (sprawa A. Macierewicza) zdaje się być rozwiązaniem cokolwiek czasowym. Brak spójności ideowej ma jednak jeszcze inne konsekwencje.
Wzrokiem ponad fronty?
Już za poprzednich rządów PiS pojawił się zasadniczy problem niedoborów kadrowych. O ile w sferze ogólnokrajowej partia ta posiadała dobrą obsadę, o tyle im niżej w strukturach, tym częściej pojawiały się braki. Wydaje się, że tym właśnie były dedykowane działania podejmowane przez A. Macierewicza, gdy idzie o reformowanie polskiej armii. Jednakże problem kadr również dzisiaj jest w Zjednoczonej Prawicy cokolwiek widoczny. Z tego mogą i zapewne wynikają dość ważkie problemy. Rozwiązaniem bowiem może być napływ ludzi o mentalności koniunkturalnej albo też opieranie się na osobnikach z serii BMW (bierny, mierny, ale wierny). Oba przypadki są, niestety, ze szkodą dla obecnie rządzących, a także dla całej kwestii budowy struktur normalnie funkcjonującego państwa. Obecność na urzędniczych stanowiskach ludzi z kategorii przymilnych potakiwaczy jest o tyle niebezpieczne, że ich ograniczoność mentalna sprawia, iż nakazy władzy spełniać będą jak dogmaty papieskie. Oznaczać to może w praktyce pierwszeństwo ideologii przed rzeczywistością. Ten typ człowieka nie ma w sobie zmysłu krytycznego, a jedynym kryterium działań jest zapewnienie o własnej przydatności ludziom władzy wyższego szczebla. Co więcej, w tym przypadku zarzut o braku kompetencji do sprawowania danego urzędu stanowić będzie najbardziej możliwe narzędzie uderzenia przez konkurentów. Niestety, mam wrażenie, chociażby po transferach wiceministrów z MSWiA do MON po rekonstrukcji rządu, że taki proces ma miejsce. Gorzej jeszcze sprawa przedstawia się z drugą kategorią ludzi, na których może opierać się władza, a mianowicie z koniunkturalistami. Braki kadrowe w tym przypadku mogą spowodować opieranie się na ludziach dawnego systemu, których w naszych urzędach jakoś nie brakuje. Mówiąc o ludziach dawnego systemu, nie myślę tylko o starszych, urzędujących jeszcze w czasach komuny, ale o tych wszystkich, dla których zmiana systemowa w 1989 r. stanowi wzorzec odniesienia. W ich przypadku sytuacja dla rządzących jest jeszcze groźniejsza, ponieważ stanowić będą, właśnie przez swoją mentalność, element hamujący wszelakie reformy.
Palca spust posłuchał
Poszerzanie elektoratu jest najbardziej wskazanym zjawiskiem, ale tylko wówczas, gdy politykę traktuje się jako makiawelistyczną teorię zdobycia i utrzymania władzy dla niej samej. Jeśli jednak potraktować politykę jako rozumną troskę o dobro wspólne, to wówczas przed sprytem politycznym należy stawiać prawdę jako kryterium. Doświadczenie historyczne mówi wyraźnie, że pomiędzy prawicą a lewicą rozpościera się teren, który w parlamencie rewolucyjnej Francji nazywano czule bagnem. Każdy, kto chce poszerzać horyzont poparcia, musi się zastanowić, czy przypadkiem w to bagno nie wdepnie. W najlepszym bowiem razie może się tylko pobrudzić. Ale jest jeszcze opcja, że bagno wciągnie. Na zawsze.. Z tego powodu wygrana polityczna w wyborach jest jak najbardziej konieczna dla sił prawicowych i centroprawicowych.
Ks. Jacek Świątek