Ostra gra
Uważał, że najlepszym momentem będzie rozpatrywanie projektu budżetu. Ponoć zgromadził pokaźną ilość ładunków wybuchowych, organizował grupę zbrojną. – Podejrzany o przygotowywanie zamachu na władze państwowe kierował się motywami o charakterze nacjonalistycznym, ksenofobicznym i antysemickim, osoby sprawujące władzę określał jako „obce” – poinformował dziennikarzy, zebranych na zwołanej przez ABW konferencji prasowej, przedstawiciel prokuratur apelacyjnej w Krakowie Mariusz Krasoń.
Można się cieszyć, że w porę wyeliminowany został „polski Breivik”. Pojawia się jednak kilka znaków zapytania. Jeżeli rzeczywiście stanowił zagrożenie, dlaczego ABW dopiero 9 listopada zdecydowała o zatrzymaniu mężczyzny? Dlaczego informację podano dziesięć dni później, skoro premier znał ją już od trzech tygodni? Na ile istotny jest kontekst czasowy sytuacji, tj. Marsz Niepodległości, krytyka narodowców, oskarżenia o faszyzm i spektakularne przypominanie „zadym” inspirowanych rzekomo przez organizacje ultraprawicowe? Czy rację ma naczelny portalu Fronda.pl. Tomasz Terlikowski, który stwierdził, że przez najbliższe tygodnie będzie w mediach trwała wojna z narodowcami i prawicą, zaś „dorżnięcie watahy będzie się odbywać pod hasłem walki z terroryzmem”?
Ważny jest pretekst, a ten znakomicie przyda się w konsekwentnym budowaniu przez koalicję rządzącą poczucia zagrożenia przez „prawicowych oszołomów” i kreowaniu siebie jako jedynego gwaranta stabilności w Polsce. Dziś jeszcze nie miałem okazji usłyszeć tyrad „gadający głów” , ale jestem przekonany, że Państwo (mądrzejsi o kilka dni) już wiecie, kto jest winny sytuacji. To oczywiście Jarosław Kaczyński (wiadomo: ksenofob, nacjonalista, faszysta) i o. Rydzyk (antysemita). Oni stali się inspiracją dla terrorysty. Trzeba zatem zrobić wszystko, aby wyeliminować zagrożenie. Dał temu wyraz niedawno Donald Tusk, kiedy sugerował, że dla (takiej) opozycji nie ma miejsca w kraju. „Poprawił” się w płomiennym przemówieniu wygłoszonym na kongresie PO z racji piątej rocznicy sprawowania rządów, w znacznej mierze poświęconym udowadnianiu, że Polska jest krajem mlekiem i miodem płynącym, a wszystko zło to wina opozycji, która przeszkadza budować pokój i dostatek. Trzeba więc ją wyeliminować, zneutralizować, ośmieszyć – a najlepiej sięgnąć po sprawdzony przez piarowców sposób i znów postraszyć Polaków. Cóż… „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej – mówił Józef Cyrankiewicz w Poznaniu w 1956 r. – niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie, w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podwyższenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej ojczyzny”. Nic dodać, nic ująć. Historia lubi się powtarzać, a wzajemnych zależności pomiędzy pozornie odległymi epokami da się dostrzec coraz więcej.
Wydaje się, że struna, na której grają uczestnicy życia politycznego w Polsce, jest coraz bardziej napięta. Brunobomber czy wcześniej Ryszard Cyba, który w 2010 r. zaatakował biuro posła PiS w Łodzi, to wierzchołek góry lodowej. Wystarczy przyjrzeć się podkręconej do granic możliwości skali emocji na forach internetowych. Posłuchać ludzi rozmawiających ze sobą w autobusie. Każda próba sterowania nimi przeciwko komuś – obojętnie, z którego skraju sceny politycznej – kiedyś zakończy się niekontrolowanym wybuchem. Radykalizm, jaki generują, wymknie się spod kontroli.
Ks. Paweł Siedlanowski