Opinie
Źródło: MARCIN LIPIŃSKI
Źródło: MARCIN LIPIŃSKI

Nie jest to muzeum chińskiej porcelany

Do Kotunia z Siedlec jedzie się 15 minut, a 10 zajmuje dojście ze stacji do Muzeum Pożarnictwa. Już na progu sali ze strażackim sprzętem dopada wprawdzie zapach kojarzący się z olejem maszynowym i metalem, ale za to eksponatom można przyjrzeć się z bliska, dotknąć drewnianego pierwowzoru gaśnicy, nawet zakręcić kołem alarmowym i poczuć przenikliwy dźwięk syreny w uszach.

Muzeów pożarnictwa w Polsce można doliczyć się około 30. Ale tylko kilka z nich udostępnia swoje zbiory. – Sporo takich placówek powołano w latach 80, m.in. przy komendach powiatowych straży pożarnych, jednak dzisiaj  – w większości – nie dzieje się w nich nic. Przybywa tylko kurzu i wyblakłych eksponatów – mówi Zbigniew Todorski. To, którym w podsiedleckim Kotuniu kieruje od 30 lat, wprawdzie nie może równać się z najstarszą i najbogatszą placówką muzealną tego typu, jaką jest Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach, czy stanowiącym jego oddział zamiejscowy Wielkopolskim Muzeum Pożarnictwa w Rakoniewicach k. Poznania, muzeami w Olkuszu, Alwerni czy w Starej Wsi na Podkarpaciu – ale powodów do kompleksów też nie ma.

Żelazny punkt

– To jedyne muzeum na terenie gminy i bez wątpienia rozsławia Kotuń – przyznaje wójt Sławomir Adamiak, zapowiadając, że już wkrótce jego warunki lokalowe zmienią się, i to znacznie. – Rozpoczynamy kapitalny remont, który obejmie budynki straży pożarnej, świetlicę oraz pomieszczenia muzeum. Decyzję poparła lokalna społeczność – informuje. Jak mówi, w Muzeum Pożarnictwa bywa bardzo często, a współpraca urzędu gminy z nim układa się bez zarzutu. – Jest ono żelaznym punktem w programie każdej oficjalnej wizyty składanej w naszej gminie. ...

KL

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł