Moja misja w Tanzanii
Odkąd pamiętam, fascynowało mnie życie misjonarzy. Jako dziecko z ogromnym zainteresowaniem wsłuchiwałam się w relacje ojców posługujących na różnych kontynentach, którzy odwiedzali moją rodzinną parafię pw. św. Maksymiliana M. Kolbego w Siedlcach. Niezmiennie szczególnie bliski i pociągający był dla mnie Czarny Ląd - Afryka. Jednakże droga, którą podążałam, w żaden sposób nie wiodła mnie do wyjazdu na misje; wręcz przeciwnie, raczej do zbudowania własnego gniazda - założenia rodziny i rozpoczęcia kariery zawodowej.
W tamtym czasie nie interesowałam się wyjazdami osób świeckich na misje, nie wiedziałam, jakie mają możliwości. Co więcej, byłam przekonana, że jako kobieta mogłabym wyjechać tylko będąc lekarzem. Ze względu na fakt, że moje kwalifikacje odbiegały od wykreowanej przeze mnie wizji, nieświadomie zamknęłam przed sobą drzwi do wyjazdu. Niemniej jednak okazało się, że pragnienie aktywnego zaangażowania się w budowanie kościoła misyjnego było wciąż żywe, głęboko zakopane na dnie mojego serca.
Decyzję o wyjeździe podjęłam niejako odruchowo, gdy w moje ręce trafił kalendarz na rok 2015 Stowarzyszenia Misji Afrykańskich (SMA). Moją uwagę w sposób szczególny przykuło zdjęcie świeckiej misjonarki – udzielała ona lekcji szycia lokalnym czarnoskórym kobietom, u których posługiwała. Pomyślałam wtedy: „Może również dla mnie znajdzie się miejsce na misjach?”. ...
AW